Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 31.10.2008

Zapobieganie wpływowi kryzysu tylko wspólne i roztropne

Mam wrażenie, że Donald Tusk i minister Rostowski zrozumieli, że w Polsce jest potrzebna współpraca na każdym szczeblu i współpraca z opozycją.

Jacek Karnowski: Naszym gościem jest ze studia Sygnałów Dnia w Białymstoku Krzysztof Putra, Wicemarszałek Sejmu, Prawo i Sprawiedliwość. Dzień dobry, panie marszałku.

Krzysztof Putra: Dzień dobry.

J.K.: Panie marszałku, PZPN dla Grzegorza Laty, jest rozstrzygnięcie wyborów na szefa futbolowego związku. To nie jest niespodzianka, chociaż skala porażki Zbigniewa Bońka to z pewnością zaskoczenie, trzeci wynik, zaledwie 19 głosów. To jest pośrednio porażka rządu, ale także porażka tych, którzy chcieli daleko idących zmian w PZPN–ie. Jak pan przyjmuje werdykt delegatów na zjazd PZPN?

K.P.: Znaczy ja przyjmuję go ze spokojem ten werdykt, aczkolwiek to mnie nie cieszy, oczywiście. W Polskim Związku Piłki Nożnej zmiany następują bardzo powoli. Proszę spojrzeć na salę, jak ona wyglądała. Mamy do czynienia z działaczami, którzy mają duży, bardzo duży staż. Ja nie chciałbym nikogo tutaj specjalnie mocno krytykować, ale chcę zwrócić uwagę na to, że oddolnie bardzo małe zmiany występują w Polskim Związku Piłki Nożnej. Szczególnie mówię o wojewódzkich związkach piłki nożnej, 60 delegatów właśnie z tych wojewódzkich związków było na zjeździe i to oni odgrywali tutaj główną rolę. Widać, że w PZPN–ie te zmiany będą następowały powoli. Mam nadzieję... Bo jest w tym jeden też plus – jeśli ci ludzie zrozumieją, że żeby poprawić wizerunek Polskiego Związku Piłki Nożnej, no to trzeba bardzo wyraźnie skorygować swoje działania, trzeba bezwzględnie walczyć z patologiami, z korupcją na każdym szczeblu, począwszy od gminy, powiatu, poprzez związek wojewódzki, aż dochodząc do pierwszej, drugiej i Ekstraklasy, mówię o tych ligach już. No i, oczywiście, to jest szansa, żeby ci ludzie wzięli jednak to do serca. Grzegorz Lato, nowy prezes, mówił o tym, że jeśli nie uda mu się tego zrobić, no to po roku zrezygnuje...

J.K.: Bo jest już pierwsza wpadka, panie marszałku, nowego szefa PZPN. Otóż pytany w jednej ze stacji telewizyjnych o komentarz do doniesień z Ukrainy (tam wstrzymano nie przygotowania, tylko po prostu część inwestycji stanęła z powodu kryzysu finansowego i politycznego), no, powiedział: „Możemy to zorganizować z Niemcami”. Każdy taki gest czy słowo podważające polsko–ukraińską imprezę jest niewypałem, jest bardzo dużym błędem.

K.P.: Oczywiście, że to jest bardzo duży błąd. Mam nadzieję, że to pierwszy i ostatni błąd w sprawie Euro 2012. Tutaj potrzebna jest ścisła współpraca. To, że na Ukrainie są kłopoty, to już wiadomo od jakiegoś czasu, ale mam takie wrażenie, że Ukraina zdoła pokonać te kłopoty, bo to nie tylko kwestia organizacji Euro 2012. My Ukrainę powinniśmy wspierać również, udane Mistrzostwa Europy w 2012 roku to większa szansa również wejścia Ukrainy na ścieżkę szybkiego, że tak powiem, wejścia do NATO, do Unii Europejskiej. To wszystko jest niezwykle ważne. Sądziłem, że Grzegorz Lato jest człowiekiem bardzo doświadczonym, a tutaj wypowiadał się tak jak junior, tak można by powiedzieć. Ale mam nadzieję, że on się szybko z tego wycofał i mam nadzieję, że takich gaf więcej nie będzie.

J.K.: A jak pan interpretuje to, co zrobił Hryhorij Surkis, czyli szef ukraińskiej delegacji, ukraińskiego związku, gość na zjeździe? Przyjechał, no i wezwał do poparcia Zbigniewa Bońka pośrednio, wezwał jednego z kandydatów do rezygnacji. Jak to w ogóle tłumaczyć? Gdzie jest mechanizm wpływu ukraińskiej federacji na Polskę?

K.P.: To znaczy to jest taki mechanizm trochę – ja to powiem bardzo bezpośrednio – światowe i europejskie władze piłki nożnej próbują rządzić również w narodowych związkach. To bardzo niedobrze. I tak mi się wydawało, że pan Surkis jak to powiedział, to znaczy, że delegaci go się posłuchają. No, w Polsce jest tak, że Polacy nie lubią tak naprawdę być pouczani zbyt mocno. Dobra rada, dobre wskazanie, subtelne może by odniosło większy skutek, bo ja na przykład uważam, że Zbigniew Boniek jest potrzebny polskiej piłce i jego doświadczenie, aczkolwiek też rząd nasz w tej sprawie poruszał się tak trochę ja słoń w składzie porcelany i dlatego tak to wszystko wyszło. Ale podkreślę jeszcze raz – jest nowa szansa, żeby Polski Związek Piłki Nożnej wyszedł na prostą, zaczął walczyć z patologiami, a najbardziej potrzebne są udane Mistrzostwa Europy w 2012 roku, bo to nie tylko sprawa sportu, ale wielkiego kopa dla polskiej gospodarki.

J.K.: Ale też już wydaje się...

K.P.: Bo polska gospodarka może pójść bardzo do przodu w związku z tym.

J.K.: Chociaż już wydaje się pewne, że to nie będzie impuls modernizujący cały kraj, że te inwestycje raczej domkną się na poziomie takim minimalnym, czyli stadiony i ta niezbędna naprawdę infrastruktura. Ale chciałem, panie marszałku...

K.P.: Ale, panie redaktorze, krok po kroku można podnosić również poziom i sportowy, i gospodarczy. My musimy się nauczyć, że...

J.K.: To trzeba robić dzisiaj bez euro też, tak.

K.P.: ...trzeba iść powoli, ale w sposób bardzo rozważny i roztropny, tak żeby się podnosić. Polska gospodarka nadal jest „Kopciuszkiem”, tak jak polska piłka nożna, i powoli trzeba iść do przodu, roztropnie. Mam takie wrażenie, że Donald Tusk i minister Rostowski zrozumieli, że w Polsce jest potrzebna współpraca na każdym szczeblu, potrzebna jest współpraca z opozycją, żeby nie było zbyt silnego oddziaływania kłopotów finansowych na rynkach światowych. I mam takie wrażenie, że dobrze się stało, że trwają poważne rozmowy, trwa poważna debata pomiędzy ośrodkami władzy, jak zapobiec różnym trudnościom.

J.K.: A pan wie, o czym Jarosław Kaczyński z Donaldem Tuskiem rozmawiali poza tą agendą, którą podano? Czy tam były jakieś ciekawe, długofalowe plany, wymiana jakichś perspektyw czy scenariuszy?

K.P.: Panie redaktorze, Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości, jest człowiekiem, który... powiem bardzo pompatycznie, który kocha Polskę i jest wielkim patriotą. I zaproponował ponad miesiąc temu tę rozmowę. Dobrze, że ona się tydzień temu odbyła. O czym rozmawiano, to media były poinformowane, a o czym nie było informacji, po prostu ja też nie będę mówił.

J.K.: Panie marszałku, pan wspomniał o gospodarce, no, to wszystko wokół gospodarki się kręci. Minister Jacek Rostowski, gość Sygnałów Dnia kilkadziesiąt minut temu powiedział, że w grudniu rząd zastanowi się, czy nie dokonać korekty budżetu, a możliwy jest także scenariusz, w którym rząd po prostu od początku roku przyszłego ogranicza wydatki, nie przeprowadzając jeszcze formalnej korekty budżetu. To, oczywiście, pytanie o wzrost gospodarczy, który zapewne będzie niższy. Co pan sądzi o takim pomyśle, żeby po prostu realnie ciąć wydatki, ale nie zmieniać budżetu?

K.P.: Znaczy ja uważam, że to jest złe założenie. Słuchałem dzisiaj pana ministra, podoba mi się to, że wreszcie mówi jak minister finansów, czyli mówi ostrożnie, nie atakuje. To powinna być cecha stała ministra finansów, że minister finansów cedzi słowa, a nie podejmuje takiej polemiki, nie wchodzi na drogę krytyki zbyt mocnej opozycji czy też niezbyt tak optymistycznie na wszystko patrzy. Ale jeśli chodzi o wzrost gospodarczy, 4,8% PKB no to między bajki należy to włożyć, widać wszędzie spowolnienie...

J.K.: To minister już pośrednio przyznaje.

K.P.: Powinien powiedzieć to...

J.K.: On liczy na jakąś nagłą zmianę sytuacji, no, do czego ma prawo.

K.P.: Panie redaktorze, powinien już to dzisiaj powiedzieć wyraźnie, bo w Polsce będzie potrzeba będzie pewnie tak – zwiększenia trochę deficytu budżetowego, bo jak będzie mniejszy wzrost gospodarczy, no to skądś te pieniądze muszą się wziąć. Ostrożnie pan minister dzisiaj zapowiedział, że będzie ciął wydatki, nie mówi gdzie. My uważamy, że wszystko trzeba robić bardzo ostrożnie, aczkolwiek nie jest wykluczone, że trzeba będzie zwiększyć deficyt budżetowy, bo tam, gdzie są niezbędne pieniądze, szczególnie na inwestycje, na absorpcję środków europejskich, no to tutaj nie można sobie pozwolić na jakiekolwiek ruchy, które by...

J.K.: Panie marszałku, tak, ale Węgry na przykład mają duży deficyt i jest to uważane... jest to postrzegane jako jeden z ważnych czynników bolesności kryzysu.

K.P.: Ale Węgry mają bardzo duży deficyt, oni mają deficyt sięgający 8%, no to nie przesadzajmy. U nas deficyt był bardzo niski, ten rzeczywisty deficyt na przykład w 2007 roku był znacznie niższy od tego, który był zaplanowany w budżecie, my mieliśmy chyba 15 miliardów tylko deficytu, a zapisany był 28 miliardów, no to to jest... Polska gospodarka w stosunku do węgierskiej jest znacznie, znacznie stabilniejsza i silniejsza.

J.K.: To na koniec krótkie...

K.P.: Ja mówię tylko o tym, że pan minister finansów musi urealnić te wszystkie wskaźniki i to można zrobić już teraz przy tym budżecie. My, oczywiście, nie jesteśmy zwolennikami kłótni w sprawie budżetu i w sprawie polskiej gospodarki, raczej chcemy poważnej rozmowy, ale też żebyśmy nawzajem się po prostu szanowali. Trzeba przyjąć realne wskaźniki.

J.K.: Bardzo dziękuję. Krzysztof Putra, Wicemarszałek Sejmu, Prawo i Sprawiedliwość, to był drugi gość Sygnałów Dnia.

K.P.: Dziękuję.

K.P.: Dziękuję bardzo, panie marszałku.

(J.M.)