Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 13.06.2007

25 lat temu powstała Solidarność Walcząca

Idea solidarności, tamta polityka wszystkich nas czyniła nieco lepszymi, nawet naszych przeciwników czyniła lepszymi.

Paweł Wojewódka: Rozmowa Dnia – Marek Mądrzejewski i jego gość: Kornel Morawiecki, założyciel Solidarności Walczącej, a powstała ona w 1982 roku.

Marek Mądrzejewski: Młodzi ludzie są często i nie bez powodu zbuntowani. To, czy ich bunt wyda owoce, zależy od wielu czynników. Gdyby tym, których słuchaliśmy przed chwilą wedle chińskiego przekleństwa przyszło żyć w latach tak ciekawych, jak lata 80. w Polsce, może mieliby alternatywę – Solidarność Walczącą. Jutro jej działacze obchodzić będą ćwierćwiecze powstania tej organizacji. Czy organizacji, zważywszy na to, iż od 18 lat żyjemy w kraju niepodległym, a te idee niepodległościowe przyświecały państwu głównie, organizacji ludzi spełnionych? Kornel Morawiecki.

Kornel Morawiecki: Pod względem dojścia do wolności na pewno tak, znaczy mamy dużo więcej wolności, dużo więcej prawdy. Jeżeli chodzi natomiast o Solidarność, to nie jest z tym dobrze i tutaj taką ideową, że tak powiem, stratą ludzką, poważną ludzką stratą jest ten moment przejścia z komunizmu do demokracji, do niepodległości, ponieważ ten moment uczynił dawnych właścicieli Polski Ludowej – komunistów, ich współpracowników – uprzywilejowaną warstwą w nowej Polsce. I to jest smutne. (...)

Marek Mądrzejewski: Dobrze, do tego momentu dojdziemy, ale chciałbym wrócić na chwileczkę do korzeni. Z kim walczyła Solidarność Walcząca?

K.M.:
Walczyła z komunizmem generalnie, z reżimem.

M.M.: Ale nie tylko.

K.M.:
Tak, nie tylko. Walczyliśmy ze swoimi przeciwnościami, ze swoim strachem, ze swoimi obawami, walczyliśmy ze swoją małością też.

M.M.: No dobrze, to spójrzmy inaczej. Solidarność Walcząca wyrosła z Solidarności, tego najważniejszego w tej części Europy masowego ruchu sprzeciwu, ale wyrosła też jako sprzeciw przeciwko niemu. A to na tej zasadzie, iż uważała, że te władze podziemia, na przykład Tymczasowa Komisja Koordynacyjna, a później też dołączający do niej Lech Wałęsa, działają w sposób jakiś taki kunktatorski, nie dość wyraźny...

K.M.:
Tak, to wszystko prawda.

M.M.: Czyli Solidarność Walcząca w jakiejś mierze walczyła też z tą Solidarnością...

K.M.:
Ale ja bym chciał podkreślić może co innego bardziej, że jak pan mówi, że walczyła z Solidarnością. Może nie, może uzupełniała tamtą walkę zupełnie bardziej ważnym elementem związanym z przyszłością Polski. Ale też Solidarność Walcząca, proszę nie zapominać, żeby pan i żeby słuchacze nie zapominali, że walczyła o Solidarność. Po prostu jednym z głównych postulatów, jednym z głównych celów było przywrócenie legalnej działalności Solidarności. I z tego żeśmy nie zeszli, tu byliśmy wierni wtedy, kiedy sama Solidarność jakby tak schodziła z linii, znaczy schodziła z tych swoich głównych celów.

M.M.: No tak, prawda była taka, że 10 milionów stopniało bardzo szybko, a wielu przywódców...

K.M.:
Ale nie tylko. (...)

M.M.: A wielu przywódców zapomniało rzeczywiście o tym podstawowym postulacie.

K.M.:
Ja powiem tak – jak w połowie lat 80. ukazał się program Solidarności podpisany przez pana Lecha Wałęsę, to w tym programie dużo więcej było samorządności, spółdzielczości i takiej jakiejś tam obywatelskiej podmiotowości, niż po prostu o Solidarności. Pan rozumie, to dla nas wtedy było oburzające.

M.M.: Rozumiem i pamiętam, jak Lech Wałęsa wówczas mówił, że Solidarność to jest piękny sztandar, który należy zanieść do muzeum, schować...

K.M.:
Tak schować. I my nigdy tego sztandaru...

M.M.: ...i tylko na specjalne okazje używać.

K.M.:
My nigdy tego sztandaru nie chowaliśmy, pan rozumie? My, Solidarność Walcząca, sztandaru Solidarności nigdy nie chowaliśmy.

M.M.: Pamięta pan takie słowa? „Wobec Boga i Ojczyzny przysięgam walczyć o wolną i niepodległą Rzeczpospolitą Solidarną... (jeżeli pan pamięta dalej, proszę mówić za mną) ...poświęcać swe siły. Czas, a jeśli zajdzie potrzeba, swe życie dla zbudowania takiej Polski przysięgam walczyć o solidarność...”

K.M.:
„Przysięgam walczyć o solidarność między ludźmi i narodami”.

M.M.:: „Przysięgam rozwijać idee naszego ruchu, nie zdradzić go...”

K.M.:
„Nie zdradzić go i sumiennie spełniać powierzone mi zadania”.

M.M.: To jest tekst Roty, tekst przysięgi członków Solidarności Walczącej. Większość z nich złożyła taką przysięgę, aczkolwiek były wyjątki.

K.M.:
Była to organizacja podziemna i trudno było tu o kontrolę, ale dla jednych ta przysięga była za surowa, że tak powiem, dla niektórych też była taka troszeczkę za bardzo harcerska, a dla innych była jakimś takim bardzo istotnym elementem tożsamości, identyfikacji z nami. Ta przysięga spełniała swoją rolę, ale to jest jeden z elementów tej organizacji ta przysięga, znaczy ta organizacja miała znaczenie takie, że ci, którzy ją tworzyli identyfikowali się, podzielali nasze zasady, nasze idee. (...)

M.M.: I chodziło też o stopień determinacji, którego brakowało tym, o których mówiliśmy troszeczkę wcześniej.

K.M.:
To prawda, to prawda.

M.M.: Mało – pan może był człowiekiem, mówiąc tak delikatnie, troszeczkę starszym niż ci, którzy stanowili, że tak powiem, trzon...

K.M.:
No, na pewno. Chociaż wtedy byliśmy o 25 lat młodsi.

M.M.: Nawiasem mówiąc, byli w pana bardzo zapatrzeni wszyscy.

K.M.:
To prawda, tak.

M.M.: Oglądałem, nawiasem mówiąc, w ubiegłym roku taki film w telewizji, wywiad z panem poprzedzony rozmowami z ludźmi, którzy z panem mieli przyjemność współpracować. I oni podkreślali dwie rzeczy. Pierwsze – to, że pan był wizjonerem politycznym (rzeczywiście niewielu było ludzi, którzy wówczas mieliby odwagę powiedzieć, że komunizm na pewno runie), a druga rzecz to to, iż u pana dwie rzeczy szły obok siebie nierozłącznie i tak pan sobie wyobrażał działalność publiczną, mianowicie moralność i polityka.

K.M.:
Tak.

M.M.: Patrząc z tego punkt widzenia...

K.M.:
Tak, w dalszym ciągu sobie tak wyobrażam działalność publiczną.

M.M.: No więc właśnie, ale obawiam się, że należy pan do wymierającego gatunku.

K.M.:
Ja nie myślę, myślę, że jednakże ta idea solidarności, która wtedy się zrodziła, może czasem jakby tak nieoczekiwanie, czasem ze zbiegu okoliczności i z tej woli narodu polskiego, że ta idea solidarności wszystkich nas... tamta polityka wszystkich nas czyniła nieco lepszymi, nawet naszych przeciwników czyniła lepszymi. No i mi się wydaje, że to jest głównym celem polityki, nie tylko osiąganie celów doraźnych, nie tylko korzyści osobistych, ale to, żeby ta zbiorowość, której służymy, żeby w ogóle świat stawał się lepszy.

M.M.: Gdybyśmy wrócili na chwileczkę do tekstu przysięgi. Mówi się tam o niepodległej Rzeczpospolitej Solidarnej. Jak daleko jesteśmy od niej teraz?

K.M.:
Myślę, że od Rzeczpospolitej Solidarnej jesteśmy dosyć daleko, to znaczy ten moment przejścia, ten Okrągły Stół, ten sposób wyjścia na niepodległość...

M.M.: Pan był przeciwnikiem i Solidarność Walcząca była wielkim przeciwnikiem Okrągłego Stołu, przypomnijmy.

K.M.:
Byłem, bo uważałem, że to jest pomyłka, taka historyczna pomyłka dogadywanie się z nimi na takich zasadach, żeby oni zajęli uprzywilejowane, główne pozycje. I ten Okrągły Stół rzeczywiście wyznaczył 18 lat naszej niepodległości i przez tych 18 lat, niestety, zgubiliśmy dużą część tej naszej solidarności. A wolność bez solidarności jest słaba.

M.M.: Czy w tej chwili, zważywszy na różnego rodzaju inicjatywy i prezydenta Kaczyńskiego, i obecnej ekipy rządzącej (myślę o jej trzonie – o Prawie i Sprawiedliwości) coś w tej mierze się zmienia?

K.M.:
Myślę, że się zmienia, chociażby te nasze obchody czy sam fakt, że pewne hasła są podnoszone, te hasła są wpisywane na główne programy... [sygnał komórki]

M.M.: Nie, to teraz poinformujemy, że pan Kornel naprawdę rozmawiać nie może. Proszę się wyłączyć. O, dziękujemy serdecznie.

K.M.:
Przepraszam bardzo państwa i słuchaczy za tę...

M.M.: Nie traćmy czasu, panie Kornelu.

K.M.:
No więc uważam, że zmienia się, że jest to czas lepszy niż był. To jest jakaś nadzieja, że odejdziemy od tamtych złych praktyk. Jednym z takich elementów jest rozwiązanie Wojskowych Służb Informacyjnych, są te projekty deubekizacji, pewne projekty dekomunizacji. Natomiast ubolewam, że nie wychodzi nam lustracja, że to już mija tyle lat...

M.M.: No, nie wychodzi lustracja, nie wychodzi generalnie rozliczenie z przeszłością. Ja chciałbym o jednym aspekcie powiedzieć. Tego jesteśmy świadkami w ciągu ostatnich dni, takiej akcji, jak to Lech Wałęsa zawiesza w internecie pewne strony, potem je zdejmuje, potem zawiesza na powrót. Tymczasem na przykład Solidarność Walcząca jest bardzo konsekwentna i już od dawna na swojej stronie internetowej wywiesza strony dokumentów dotyczących „Bolka”. Kim był „Bolek”?
K.M.:
Nie mnie rozsądzać. Ja uważam, że ta prawda powinna wynikać z dokumentów, ale jak patrzę na działanie w ostatnich kilkunastu latach pana prezydenta Wałęsy, to jest mi smutno po prostu, że to działanie jest takie jakby nieszczere, że nie widać tutaj takiej odwagi, szczerości, że on kluczy, że on na pewno działa przeciwko lustracji, co do tego nie ma żadnej wątpliwości, od kilkunastu już lat, że jego niechlubną rolą było to, że w 1992 roku ten proces lustracyjny został przerwany, ta „noc teczek”, którą telewizja pokazuje. To wszystko świadczy o tym złym udziale Wałęsy w najnowszej historii Polski. Ale, oczywiście, nie można zapominać o symbolicznym znaczeniu tej postaci.

M.M.: Czy ludzie Solidarności Walczącej znaleźli swoje miejsce w obecnym życiu politycznym? Przypomnijmy, że powołali państwo Partię Wolności, było to w roku 1990, jeśli dobrze pamiętam. Potem ta partia weszła w skład Ruchu dla Rzeczpospolitej, potem część z tych ludzi do Ruchu Odbudowy Polski. No i odnosi się wrażenie, że umarła razem z nimi.

K.M.:
Myślę rzeczywiście, że jeśli chodzi o polityczną rolę Solidarność Walcząca przez tych 18 lat tej roli nie odgrywała. Ale w tej chwili te nasze obchody pomagają nam też spojrzeć na siebie, pomagają...

M.M.: Policzyć się?

K.M.:
Policzyć się, dostrzec swoje znaczenie społeczne, przekazać społeczeństwu, zwłaszcza młodemu pokoleniu część tej naszej legendy. I myślę, że jeszcze nie do końca powiedzieliśmy ostatnie słowo. Ae to nawet nie chodzi o nas, to chodzi o to, żeby ta legenda, którą żeśmy wtedy współtworzyli, której żeśmy służyli, aby ona została przekazana tym, którzy teraz przyjdą po nas, temu młodemu pokoleniu, które moim zdaniem na gwałt potrzebuje jakichś uczciwych, czystych wartości.

M.M.: Panie Kornelu, przydałoby się, zwłaszcza że rozżalenie rośnie bardzo właśnie wśród ludzi młodych, szczególnie ich emigracja to jeden z przykładów, ale nie tylko, bo takie zamknięcie, taka ucieczka przed działaniem publicznym. Urodzony w Polsce, w Bochni, niemiecki dziennikarz i satyryk Gabriel Laub mawiał: „Wszelka władza wychodzi z ludu i nigdy do niego nie wraca”. Zróbcie coś, aby wróciła.

K.M.:
Wróci, wróci.

M.M.: Dziękujemy serdecznie.

K.M.:
Dziękuję bardzo za rozmowę.

J.M.