Logo Polskiego Radia
Jedynka
Łukasz Kłosowski 09.08.2010

Ulewy w górach przynoszą skutki nieprzewidywalne

Pomimo tego, że Bogatynia spodziewała się powodzi, z powodu swojego górskiego położenia, nie udało się jej uratować.
Wiesław Leśniakiewicz w studiu radiowej JedynkiWiesław Leśniakiewicz w studiu radiowej JedynkiFot. Wojciech Kusiński/PR

Wiesław Leśniakiewicz, Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej powiedział w magazynie "Z kraju i ze świata", że proces przekazu informacji był właściwy i winą powodzi nie można obarczyć służb ostrzegawczych.

- Intensywne opady deszczu w tamtym regionie przekroczyły miesięczną normę. Nastąpiła skala zjawiska, na którą nie jest przygotowany żaden ciek, szczególnie górski - mówi Leśniakiewicz. Doszło do sytuacji, że woda nie zmieściła się w korycie rzeki, w wyniku czego wylała się i zalała wszystko, co napotkała na drodze.

Leśniakiewicz powiedział, że służby ratownicze nie są w stanie zapobiec takiej powodzi, ale są przygotowane na ratunek ludzi żyjących na górskich terenach.

Jeżeli znajdziemy się w podobnej sytuacji, należy starać się zachować bezpieczną odległość od cieków wodnych. Jeżeli znajdujemy się w budynkach, należy wejść na jak najwyższe piętro. Ale może zdarzyć się też taka sytuacja, że budynek zostanie zmyty z powierzchni ziemi. Dlatego, gdy jest takie zagrożenie, należy jednak starać się szukać schronienia na zewnątrz.

Aby zminimalizować skutki podobnych kataklizmów, w przyszłości należy jeszcze bardziej usprawnić komunikację przeciwpowodziową. - Pracujemy nad projektem z wykorzystaniem telefonii komórkowej - zdradza Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej.

(łk)


*

  • Przemysław Szubartowicz: Witam państwa. I Wiesław Leśniakiewicz, Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej.

    Wiesław Leśniakiewicz: Dzień dobry.

    P.S.: No właśnie, mamy dramatyczną sytuację, sytuację, która teraz, jeżeli oglądamy jakieś relacje stamtąd, z Bogatyni właśnie, no, kataklizm, zresztą ludzie tam mówią, że to jest apokalipsa, no i teraz pytanie: czy coś poza pogodą zawiodło? Czy zawiódł jakiś system ostrzegania, system, ustawa, nie wiem?

    W.L.: Jeżeli chodzi o proces przekazu informacji o trudnej sytuacji pogodowej, która będzie miała miejsce na terenie województwa dolnośląskiego, to w tym obszarze można sobie powiedzieć wprost, że wszystkie procedury zostały dokonane. Informacja przeszła z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej zarówno do służby ratowniczych, myśmy taką informację przekazali, którą przekazaliśmy właściwym komendantom wojewódzkim, te komendy z kolei przekazały swoją informację komendom powiatowym po to, by przygotować sprzęt, po to, by przygotować ratowników do tego typu działania. Również w podobnym duchu przekazano informację na poziom gminny po to, by z kolei przekazać mieszkańcom. Natomiast trzeba jedną rzecz podkreślić: regiony górskie mają określoną specyfikę. Tam intensywny opad deszczu, który przekraczał normy miesięczne, bo przecież ponad 100 mm przy założeniu, że miesięczna norma, która... 100 mm to jest sześciogodzinny opad, który miał miejsce na tym terenie, a norma miesięczna jest 60 mm, to jest jak gdyby skala zjawiska, na którą nie jest przygotowany żaden ciek (...)

    P.S.: No tak, tylko tu jest też tak, że ta skala zjawiska jest tak ogromna i dlatego jest takie ogromne poruszenie, bo właściwie można mówić o tym, że z powierzchni ziemi omalże znika jakiś region, jakaś miejscowość. No to nie było takich chyba wypadków, aż tak drastycznych w ostatnim czasie.

    W.L.: Pozwolę sobie przypomnieć niektóre sytuacje, które miały miejsce choćby nawet na terenie województwa małopolskiego, kilka lat temu, na terenie powiatu Sucha Beskidzka, gdzie mieliśmy zalaną miejscowość Maków Podhalański, że chyba miejscowość Budzów była dotknięta tego typu ulewnymi deszczami. Pamiętamy również o Kotlinie Kłodzkiej. To są właśnie te regiony górskie, gdzie intensywny opad powoduje, że w doliny rzek spływa ogromna masa wody, która nie mieści się w korycie rzeki i w konsekwencji tym swoim impetem niszczy wszystko, co stoi na jej drodze. Stąd też prowadzenie akcji ratowniczej było tam niesamowicie utrudnione na tym terenie.

    P.S.: No właśnie, to jest pytanie: czy dla straży pożarnej to jest szczególne i specyficzne wyzwania, poza tym, że ofiarnie, bo i również ofiara śmiertelna ze strony...

    W.L.: No tak.

    P.S.: ...po tej stronie strażaków, no, to jest wyzwanie?

    W.L.: Niewątpliwie to jest wyzwanie, ale również i pewien proces przygotowywania naszego do tego typu działań. My mamy nawet taki program szkolenia strażaków do ratowania ludzi w ciekach szybko płynących, realizowany jest przez Szkołę Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie na części tej szkoły w Nowym Sączu, gdzie między innymi na Dunajcu przygotowujemy strażaków, w jaki sposób ewentualnie prowadzić ewakuację i ratować ludzi w przypadku zagrożenia tego typu wodą. Ale...

    P.S.: Byłem świadkiem takiego szkolenia właśnie w Nowym Sączu, oglądałem taką akcję przy moście. Być może to byli właśnie strażacy, ale wyglądali na ludzi, którzy ćwiczą właśnie taką akcję.

    W.L.: I potem są tego skutki związane z tym, że staramy się pomagać osobom, które są w tego typu sytuacji. A pamiętajmy o tym również, że zjawisko, z którym mamy do czynienia, jest nie jakimś takim powtarzającym się. To jest raz na jakiś czas, ale w ostatnim okresie, z ostatniego okresu wynika, że jest coraz częstsze. Stąd też mieszkańcy nie tylko gór, ale muszą być przygotowani na bardzo intensywne opady deszczu, regionalne albo lokalne, i określona umiejętność zachowania się w takiej sytuacji, obserwowania tego zjawiska...

    P.S.: Tylko to jest zawsze tak... zawsze trzeba pamiętać o tym – ktoś na przykład mieszka w jednym domu przez dekady, kilka, prawda, i nigdy nie zdarzyło się coś takiego, no to myśli sobie, że podczas różnych tego typu ewentualnych sytuacji nic się nie stanie, a tu nagle traci dorobek całego życia i jest szok. No więc może jakiś system informowania, szkolenia, ostrzegania, nie wiem, jakiegoś informowania społeczeństwa czy nowego podejścia jest potrzebne, żeby zastosować jakiś nowy cykl edukacyjny, nie wiem, jak to nazwać.

    W.L.: To jest również korzystanie z doświadczeń i z obserwowania tychże zjawisk i sytuacji, z którymi potencjalnie możemy się spotkać. I jak się w takiej sytuacji zachować, na co zwrócić uwagę, co należy zrobić.

    Więc przede wszystkim należy szukać miejsca, które jest oddalone od danego cieku wodnego, to jest sprawa najważniejsza. Odsuwać się na tyle daleko, by bezpiecznie przeczekać tę falę, która z reguły trwa godzinę, dwie, czasami trzy, to w zależności od tego, w jakim miejscu jesteśmy.

    To jest również ewakuacja na wyższe piętra, ale w budynkach, które dają gwarancję statyczności, bo widzieliśmy tutaj, że jednak część budynków, które leżała bezpośrednio przy tym cieku wodnym, została zniszczona. I na taką okoliczność należy się również liczyć. Ja pamiętam takie tego typu sytuacje właśnie z lat poprzednich, mieliśmy podobne zjawiska – budynki podmyte, przewrócone części konstrukcji, stare budynki, które kilkanaście lat funkcjonowały, zostały całkowicie zmyte.

    Stąd też plany reagowania są niesamowicie ważne. Każda gmina musi mieć plan reagowania w takiej sytuacji. Również powiat musi być właściwie przygotowany. Jednostki ratownicze gaśnicze Państwowej Straży Pożarnej (...) ochotnicze straże pożarne są przygotowywane na tego typu działania, ale pamiętajmy o tym, że jeżeli jest duże zagrożenie i obejmuje duży obszar, potrzebne znacznie więcej tych zasobów niż są lokalnie na tym terenie. Temu służy ten krajowy system ratowniczo-gaśniczy. Ale w każdym przypadku mamy czas dotarcia tych jednostek. I nie ma takiej sytuacji, że w przeciągu kilkunastu minut zjawi się tylu strażaków-ratowników na danym terenie...

    P.S.: No a oczekiwania ludzi, ludzi, którzy są dotknięci taką tragedią, właśnie wobec strażaków są bardzo duże, to są czasami takie sytuacje na miejscu, takie, że są ludzie dotknięci tragedią, przyjeżdżają strażacy i od razu odbywają się tam jakieś prośby, negocjacje i tak dalej. To jest właśnie sprawa równie istotna.

    W.L.: My jesteśmy przede wszystkim ratownikami, mamy ratować życie, mamy ratować mienie. Później jest ten czas odbudowy. Ale również wychodzimy z tego założenia, że w tej pierwszej fazie chcielibyśmy być z tą społecznością, pomagać im w odzyskaniu tego mienia, które jeszcze się udaje odzyskać. Ale z uwagi na określone zasoby, którymi dysponujemy, to nie jest tak, że w każdym zabudowaniu będziemy w jednym czasie, bo dzisiaj musimy odpompować wodę z zalanych piwnic czy też z części obiektów, pomagać tam, gdzie na przykład mamy osoby starsze, gdzie nie mogą liczyć na żadną pomoc z zewnątrz, ale musi być również pewna taka mobilizacja wewnętrzna społeczeństwa.

    P.S.: Ostatnie pytanie: czy da się coś na przyszłość zrobić, żeby zminimalizować skutki tego typu kataklizmów?

    W.L.: Myślę, że w regionach górskich jest to niesamowicie trudne. Ale myślę, że taką konkluzją powinna być również i kwestia związana z budową może lepszego systemu informowania społeczeństwa. Mamy dzisiaj coraz lepszą technologię, być może takiego przekazu on line, informacji, że jest już ten duży opad deszczu na tym terenie. Pracujemy nad przygotowaniem pewnego projektu związanego z wykorzystaniem telefonii komórkowej.

    P.S.: No, może to się uda. To są rzeczywiście bardzo istotne kwestie – informowanie. I dlatego również między innymi na antenie Polskiego Radia o tym mówimy. Wiesław Leśniakiewicz, Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej, był naszym gościem. Bardzo panu dziękuję.

    W.L.: Dziękuję. Dziękuję wszystkim ratownikom i społeczeństwu, które razem z nami jest.

    P.S.: My również dziękujemy.

    (J.M.)