Logo Polskiego Radia
Jedynka
Andrzej Gralewski 06.11.2010

Prezydentowi jest przykro

Aleksandr Łukaszenka (prezydent Białorusi): Jest mi przykro, że stosunki z Polską tak źle się układają.
Aleksander ŁukaszenkaAleksander ŁukaszenkaFot. PAP/Leszek Szymański

- Sąsiadów się nie wybiera - zauważa filozoficznie prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka. Mówi, że jest mu przykro, gdyż między Polską a Białorusią nie ma tak ciepłych stosunków, jakie powinny być między sąsiadami. - Nasze stosunki z Polską nienajlepiej się układają - przyznaje prezydent w rozmowie nadanej w "Sygnałach Dnia".

Aleksandr Łukaszenka zapewnia, że wybory prezydenckie19 grudnia będą demokratyczne. Powiedział, że zostanie zrobione wszystko, aby tak właśnie się stało.

Łukaszenka chce, aby wybory monitorowała jak największa liczba zagranicznych obserwatorów i dziennikarzy. Białoruski prezydent twierdzi, że w jego interesie i w interesie Białorusi jest, aby nikt nie mógł powiedzieć, iż wybory zostały sfałszowane. - Jeśli wiecie, że wasze notowania, według ostatnich danych wynoszą 68 procent - to czy zdecydowalibyście się na fałszerstwo - pyta retorycznie Łukaszenka.

Prezydent zapewnia również, że komisje wyborcze dopuszczą zagranicznych obserwatorów do liczenia głosów. - Poprosiłem, żeby do 1 stycznia, na czas wyborów zlikwidować wszystkie czarne listy na granicach - ujawnia prezydent. I mówi, że może na Białoruś przyjechać każdy, kto chce przyjechać. - Przyjeżdżajcie, sprawdzajcie, oglądajcie, otwieramy nasz kraj - deklaruje białoruski prezydent w rozmowie z Maciejem Jastrzębskim. Zapewnia, że wybory będą uczciwe.

Żeby wysłuchać całej rozmowy kliknij "Rozmowa z prezydentem Białorusi" w boksie "Posłuchaj" po prawej stronie.

"Sygnałów Dnia" można słuchać w Jedynce w dni powszednie od godz. 6:00. Zapraszamy.

(ag)

*

Co wpłynęło na to, że pan prezydent zgodził się spotkać z polskimi dziennikarzami?

Aleksander Łukaszenka: W moim interesie jest, żeby w Polsce wiedziano o Białorusi o wiele więcej niż wynika to z mojego interesu wobec was czy waszego wobec mnie. Uwierzcie mi, że nie mówię tego tylko dlatego, że jestem prezydentem. Zapoznaję się z tym, co piszą masowe środki informacji, nie wszystkie oczywiście, szczególnie te największe i elektroniczne środki przekazu. Nie to, że jestem urażony, ale tak po prostu jest mi przykro, że z Polską tak właśnie układają się kontakty, które znajdują odzwierciedlenie w mediach. I to nie dlatego, że są dobre i złe media, ale po prostu takie są nasze stosunki.

W takim razie jaka jest pana opinia o polskich politykach?

Szczerze powiem, że nie ma między nami takich ciepłych stosunków, jakie powinny być historyczne i faktyczne, jak to pomiędzy sąsiadami. Sąsiadów się nie wybiera, oni są od Boga. Wy to doskonale rozumiecie. Biorąc pod uwagę wszystkie punkty widzenia, nasze stosunki z Polską nie najlepiej się układają. Dlatego nigdy tak wnikliwie nie interesowałem się ani biografiami, ani losami waszych polityków i ich działalnością, tyle co z waszych innych środków przekazu i oczywiście z raportów kompetentnych organów.

Jak pan ocenia polsko-białoruskie stosunki?

To czas zmarnowanych możliwości. Oczywiście, że moglibyśmy mieć bardziej ścisłe kontakty, nie patrząc na to, że wy jesteście w Unii Europejskiej, co was w wielu aspektach ogranicza różnymi normami czy aktami prawnymi. Ja to oczywiście rozumiem. Tu jest u nas tak naprawdę wielkie pole do różnej działalności. Jeśli zebrać przykładowo biznesmenów, którzy z nami współpracują, nie będę mówił, jak my wychodzimy im naprzeciw, ale sądzę, że od razu zmienilibyście swoje spojrzenie na Białoruś. Nieistotne, że nie zgadzamy się w wielu kwestiach politycznych, że są różnice zdań i niedomówienie na poziomie urzędniczym. Ważne, że granica między Polską a Białorusią nie jest jak ściana.

W związku ze zbliżającymi się na Białorusi wyborami na pewno będzie chciało do Mińska przyjechać spore grono zagranicznych polityków, obserwatorów i dziennikarzy.

Poprosiłem, żeby aż do 1 stycznia przyszłego roku ze względu na tę przedwyborczą kampanię zlikwidować wszystkie czarne listy na granicach. Niech przyjeżdżają wszyscy, którzy chcą tu przyjechać. Proszę bardzo, przychodźcie, oglądajcie. Otwieramy nasz kraj. Macie pięć dni. Przyjeżdżajcie wszyscy, którzy chcecie.

Podczas spotkania z ministrami spraw zagranicznych Polski i Niemiec powiedział pan, że wybory będą jeszcze bardziej demokratyczne.

Powiedziałem, że nasze wybory odbędą się bez problemów i przeszkód, ponieważ nam jest to potrzebne. Nie Polakom, nie Niemcom. Chociaż i oni chcieliby, żeby tak było. I nie tylko dlatego, że tu przyjechali i jakiegoś pijaru nas chcą uczyć. Ja wierzę w to, że Polska i Niemcy chcą z nami współpracować. Jasne, że są zarówno jakieś uprzedzenia, ale i obiektywne przyczyny do tego. Absolutnie wierzę, że ministrowie chcieli, żeby Białoruś zrobiła te kroki, które oni widzą w procesie wyborczym. Dlatego po prostu ich zapewniłem, że u nas wybory będą absolutnie uczciwe i otwarte. Dlaczego powiedziałem „bardziej demokratyczne” – bo jestem przekonany, że wybory prezydenckie były u nas zawsze demokratyczne. Te rozkłady sił, te procenty podczas głosowania zawsze odpowiadały rozkładowi sił w naszej politycznej białoruskiej kuchni. Dlatego nie wolno mówić, że one wczoraj były niedemokratyczne albo mało demokratyczne, a teraz będą bardziej demokratyczne.

Panie prezydencie, w Polsce przy okazji każdych wyborów różnego szczebla władzy zawsze odbywają się debaty, kandydaci mają możliwość spotykania się na żywo przed kamerami czy w radiu. Zauważamy, że na Białorusi nie ma takich debat na żywo. Dlaczego?

Nie tylko na Białorusi nie ma debat na żywo. Tak jest w wielu krajach. Nie zabraniam kandydatom debatować także i w państwowych programach, proszę bardzo. Będzie wyznaczony czas, idźcie, debatujcie, chociażby wszyscy razem. Nie wszyscy są zgodni. W tym przypadku ja nie widzę na przykład takiej konieczności z wielu powodów. Może tak się zdarzyć, że będę uczestniczył w takiej debacie.

Przyznam szczerze, panie premierze, że ja sam z wielkim zainteresowaniem obejrzałbym debatę na żywo, w której spotyka się prezydent Białorusi z którymś z kandydatów opozycji. Sądzę, że cały świat patrzyłby na to z zainteresowaniem.

Nie ma żadnych, absolutnie żadnych problemów. Już przywykam do takich debat, debatuję już półtora dziesiątki lat i nie tylko z kandydatami opozycji, ale w ostatnim czasie tak się złożyło, że ze swoimi kolegami z wielkiej Rosji muszę debatować, broniąc naszych interesów.

A coś się stało, że stosunki z Rosją tak się pogorszyły?

A wy nie widzicie? Słyszeliście tylko?

W wielu publikacjach w Moskwie, w wypowiedziach polityków można usłyszeć, że nie zrobimy nic, co wsparłoby Aleksandra Grigorjewicza, a ręcz przeciwnie – żeby nie był już więcej prezydentem Białorusi.

To prawda, mówią: nie będziemy nic robić. A ja myślę, że oni robią wszystko, żebym przegrał te wybory.

Ale co się takiego stało? Bo w Polsce wiele osób dziwi się ochłodzeniu białorusko-rosyjskich stosunków. Ludzie przyzwyczaili się, że budujecie państwo związkowe.

Jeśli już mówić o państwie związkowym, to tam jest główna przyczyna. Wcześniej mówiono o związku, o równouprawnieniu, o tym, że nie ma starszych i młodszych braci. Teraz od razu powiedziano: my widzimy Białoruś w granicach Rosji. A ja na to, że nigdy czegoś takiego nie obiecywałem.

Panie prezydencie, a może pan sobie wyobrazić na przykład Białoruś w Unii Europejskiej?

Nie mogę, bo po pierwsze nikt nas nie zapraszał i myśmy też takich wariantów nie rozpatrywali. Jeśli chodzi o to, jak ja bym widział nas w Unii, to zapewniam, że poradzilibyśmy sobie nie gorzej niż wy, Polacy. Uwierzcie mi, klnę się, wcale nie gorzej. I to wszystko. Potrzebujemy tylko równych warunków. Jeden z Anglików czy też Niemców powiedział kiedyś, że z państw wschodnich, w tym spośród państw byłego Związku Radzieckiego, najbardziej ze wszystkich pasuje do Unii Europejskiej właśnie Białoruś.

A jeśli pojawiłyby się takie zaproszenia?

To byśmy jak najszybciej zaczęli je rozpatrywać.

Wracając jednak to tematyki wyborczej, jak pan prezydent może skomentować opinię, że wybory mogą, a właściwie nie mogą, a będą sfałszowane?

Zadam nieretoryczne pytanie. Jeśli jednak nie chcecie odpowiadać, niech będzie retoryczne. Jeśli wiecie, że wasze notowania według ostatnich danych przekraczają 68%, dziś na mnie głosowałoby minimum 68%, to w takiej sytuacji zdecydowalibyście się na fałszerstwo?

A jeśli pan przegra wybory, to co dalej?

Jak odnosicie się do urzędu prezydenckiego? Jak do konia roboczego, czy jak do cara? Bo biorąc pod uwagę wszystko, także i okres mojej prezydentury, to jeśli ty się zdecydowałeś na tym stanowisku być carem, niezmierne bogactwa się u ciebie pojawiają, wszystko masz, tobie i twoim dzieciom w przyszłości wystarczy na wszystko, to pojawia się pytanie: a ileż można? My, ale i Polska to nie kraje, w których można rządzić po królewsku. My musimy bardzo uważać, szczególnie ja. Polacy na mnie z ukosa patrzą, z państw nadbałtyckich tak samo, Rosjanie – sami widzicie. I przez te wszystkie lata, półtorej dziesiątki kręcę się jak wąż, ratując swój kraj. Nie byłem carem w tym czasie. Wiecie, ja nie jestem świętym człowiekiem, jestem na widoku, ale nie chowam się, mam masę wad. Nigdy jednak nawet kopiejki nie wziąłem od swojego narodu. Ani jednej kopiejki. A to najcięższe przestępstwo dla polityka. Jeśli jest skorumpowany, jeśli kradnie lub z kimś dzieli pieniądze, to koniec. Sądzicie, że gdyby tak było ze mną, to byłoby to tajemnicą? Nigdy. Nawet miliona dolarów dziś nie ukryjesz, mój miły, nie ukryjesz. Dlatego jeśli przegram wybory, to cóż, będę żył dalej. I tyle.

(J.M.)