Logo Polskiego Radia
PolskieRadio24.pl
Aleksander Zalewski 11.11.2023

Jan Himilsbach - gra w papier, nożyce i kamień

35 lat temu, 11 listopada 1988 roku zmarł w Warszawie Jan Himilsbach, aktor, pisarz i scenarzysta. Należał do najbarwniejszych postaci czasów PRL. Pod powierzchownością zniszczonego życiem kamieniarza - alkoholika skrywał głęboką wrażliwość artystyczną.

Jan Himilsbach to człowiek - legenda, człowiek - anegdota i człowiek - zabawa. Stał się osobowością warszawskiego światka artystów głównie za zasadzie kontrastu, bo prosty kamieniarz z Powązek kompletnie nie pasował do eleganckiego środowiska artystów i aktorów. Podziw i zainteresowanie budziły jednak jego role filmowe, bezpośredniość w relacjach z ludźmi, a także lekkość w stosunku do nadużywania alkoholu.

Urodzony w 1931, wychował się w prostej, ubogiej rodzinie w Mińsku Mazowieckim, w środowisku nizin społecznych. Przeszedł przez twardą szkołę życia, zaliczając jako nastolatek więzienie oraz poprawczak. Tam zdobył zawód kamieniarza, jednak później pracował również jako rębacz w kopalni, tragarz, piekarz, ślusarz czy palacz w różnych miejscach Polski.

Gra w kamień

Swojej pracy się nie wstydził, a nawet cenił ją i lubił zapewne jako pewien wentyl dla swojej kreatywności, która znalazł również inne ujście - pisarstwo oraz aktorstwo.

- Jestem z zawodu kamieniarzem - przyznawał Jan Himilsbach w rozmowie z Janem Chołodowskim w 1977 roku przytoczonej w audycji Polskiego Radia z 1991 roku. - Lubię po prostu tę robotę. Jestem sam tak samo w kamieniu, jak i w pisaniu. Kiedy siedzę sam, to wszystko ode mnie zależy - co zrobię, ile zrobię i jak zrobię. Mnie się wydaje, że jedno i drugie ma jednakowy ciężar - i to ciężka, i to jest ciężka robota. To jest normalna harówka, co tam będziemy się oszukiwać - podsumował.

Od roku 1956 Jan Himilsbach pracował w zakładzie kamieniarskim na warszawskich Powązkach, zaś w 1959 zadebiutował jako pisarz. Jeszcze dużo wcześniej próbował swoich sił w poezji, dziś nie ocenianej zbyt wysoko. Tymczasem jego krótkie formy prozatorskie okazały się niezwykle ciekawe.

- Chciał zostać pisarzem w duchu realizmu socjalistycznego, tak jak mu wkładali do głowy mentorzy - wspominał poeta Ernest Bryll w audycji Katarzyny Hagmajer-Kwiatek i Aldony Łaniewskiej-Wołłk w Polskim Radiu. - Czytał nam te fragmenty o Buczku, które były niesamowicie nudne. My go prosiliśmy, żeby coś opowiedział i wtedy, to się dopiero słuchało - wspominał Bryll.

Posłuchaj
45:52 janek.mp3 Jan Himilsbach we wspomnieniach przyjaciół, znajomych i krytyków. "Jan Himilsbach". Audycja Katarzyny Hagmajer-Kwiatek i Aldony Łaniewskiej-Wołłk z cyklu "Opowieści po zmroku". (PR, 2.05.2016)

 

W 1967 roku Himilsbachowi udało się wydać swój pierwszy tom opowiadań "Monidło", który stał się bardzo głośnym wydarzeniem literackim. Sfilmował go trzy lata później Antoni Krauze.

- Jednego miał tylko mistrza - Marka Hłaskę, którego wiele utworów znał bezbłędnie na pamięć. Mógł je mówić godzinami, z tym, że rzadko to mówił, nie płacząc - opowiadał profesor Andrzej Kasiak, filozof w Polskim Radiu w audycji z 1991 roku.

Posłuchaj
32:47 Wniebowzięci2.mp3 "Cztery pory roku - wspomnienia o Janie Himilsbachu". (PR, 14.12.1991)

 

Gra w papier

Jan Himilsbach zaczął być na dobre rozpoznawalny dzięki legendarnej komedii Marka Piwowskiego "Rejs" (1970) - i od tego rozpoczął swoją karierę aktorską. Zadebiutował tam jako naturszczyk w improwizowanej roli Sidorowskiego, pasażera statku po Wiśle. W swojej błyskotliwej karierze zagrał ponad 60 ról, a wiele z nich u boku zawodowego aktora, Zdzisława Maklakiewicza, z którym tworzyli barwny duet zarówno w filmie jak i w życiu jako przyjaciele.

Wyróżniała go powierzchowność człowieka prostego, ale naturalnego, lumpenproletariusza, który nie sili się na bycie kimś lepszym w przeciwieństwie do innych ludzi, którzy często aspirują do klasy wyższej. Jednocześnie taki właśnie był Himilsbach naprawdę, był to jego prawdziwy wygląd, a nie charakteryzacja. Grał więc po prostu siebie, nikogo nie udawał.

Wbrew pozorom i oczekiwaniom kryła się za tym wizerunkiem osobowość wewnętrznie wrażliwa i twórcza. Jaki był naprawdę - mówił reżyser, Andrzej Kondratiuk:

- Człowiek utalentowany, oczytany, erudyta, o czym zdaje się nikt nie wie, zakochany bardzo w literaturze rosyjskiej i to w tej najlepszej, zakochany w Bablu, w pewnym micie odeskim. Benia Krzyk - to jedna z postaci, którą ukochał sobie najbardziej, "Benia Krzyk, który zajechał na cmentarz czerwonym automobilem, a klakson zatrąbił wesoło - śmiej się pajacu" - opowiadał Kondratiuk w Polskim Radiu.

W prozie Himilsbacha gówne miejsce zajmowały historie ludzi prostych. Przewrotnie opowiadał o sprawach poważnych w sposób bardzo lekki, dowcipny, przekorny.

- Jeżeli potraktujemy pisarstwo jako twórczość artystyczną, to nie należy według mnie opisywać życia - twierdził Jan Himilsbach w Polskim Radiu. - Na pewno nie było braci Karamazow czy Raskolnikowa. Być może spotykamy go gdzieś na codzień, ale takiego konkretnego nie było. I to jest twórczość. Trzeba tworzyć. Życie - dodawał.

Himilsbach napisał wiele opowiadań, które ukazały się za życia pisarza w trzy tomach. Kolejne pięć tomów wydano po jego śmierci. Pisał też scenariusze filmowe, wiele z nich wspólnie z Andrzejem Kondratiukiem.

Gra w nożyce

Himilsbach był niezwykle rozrywkowy i towarzyski, a potęgowała to jeszcze skłonność do picia. Był stałym bywalcem wielu popularnych warszawskich lokali, takich jak SPATiF, Harenda czy Kameralna, w których spotykał się z ówczesną śmietanką towarzyską i zarazem kulturalną stolicy. Ludzie lubili z się z nim bawić i bywać, choć mocno się wyróżniał przez swój wygląd i pochodzenie. Był w nim tak bardzo poszukiwany autentyzm i prostota.

- Myślę, że trzeba rozbić mit Janka - brata łaty, Janka - bywalca Harendy, serdecznego kumpla, z którym się czasem warto pokazać, bo jest to pewnego rodzaju snobizm, pokazać się z tym kamieniarzem-pisarzem - gorzko konstatował Andrzej Kondratiuk w Polskim Radiu. - Myślę, że Janek założył pewnego rodzaju maskę, maskę z kamienia, i z pełną świadomością ją obnosił. A skrywał niesłychaną wrażliwość. Był wnikliwym obserwatorem ludzi - mówił reżyser.

Potwierdza taki stosunek do Jana Himilsbacha badaczka jego twórczości literackiej.

- Wydaje mi się, że ludzie byli nie fair wobec niego - twierdziła Alicja Gluza w Polskim Radiu. - Wszyscy namawiali go na alkohol. Można go było poklepać po plecach, bo my tu jesteśmy elita, a on nas bawi, z niego można pożartować, pośmiać się. To było coś w rodzaju lekceważenia - oceniała.

Mimo wszystko Himilsbach w tej śmietance towarzyskiej cały czas się obracał i pił coraz więcej. Zmarł w wieku 57 lat.

az