Logo Polskiego Radia
PolskieRadio24.pl
Michał Czyżewski 23.11.2023

"Astronauci". "Gruby pan" zamawia u Lema lot w kosmos

– Kiedy pisałem tę powieść, nie wierzyłem, że loty kosmiczne staną się rzeczywistością jeszcze za mojego życia. Pisałem bajkę, fantazjowałem na temat czegoś, co może się zdarzyć za sto lub za pięćdziesiąt lat – mówił o "Astronautach" Stanisław Lem w 1965 roku.

23 listopada 1951 roku do księgarń trafiła debiutancka powieść Stanisława Lema pod tytułem "Astronauci". To ona stała się początkiem spektakularnej kariery największego polskiego twórcy fantastyki naukowej. Jednak Lem, choć gatunkiem tym zajmował się już wcześniej, nie wiązał z nim swojej pisarskiej przyszłości.

Lem 1200 PAP .png
(Nie) wszystkie dziwactwa Stanisława Lema

"Astronauci" nie powstaliby, gdyby nie splot kilku zdarzeń. Po pierwsze: w 1949 roku wprowadzono w Polsce socrealizm; po drugie: zablokowano druk "Szpitala Przemienienia", pierwszej ukończonej powieści Lema; po trzecie wreszcie: w 1950 roku podczas pobytu w Zakopanem pisarz spotkał pewnego "grubego pana", który odegrał kluczową rolę w powstaniu książki.

Człowiek z planety PRL

Wspominany przez Lema w wielu wywiadach "gruby pan" to Jerzy Pański, wpływowy redaktor ze Spółdzielni Wydawniczej Czytelnik. Lem poznał go w zakopiańskiej Astorii, gdzie jeździł kilka razy do roku leczyć swoje alergie oddechowe. Dwaj panowie wybrali się na długi spacer do Czarnego Stawu Gąsienicowego i dyskutowali o polskich i światowych mistrzach fantastyki - Grabińskim, Umińskim, Wellsie i Vernie.

Nagle Jerzy Pański zapytał, czy Lem byłby w stanie stworzyć taki tekst, z jakich słynęli tamci autorzy. Lem, który już w 1946 roku w czasopiśmie "Nowy Świat Przygód" opublikował nowelę fantastyczną "Człowiek z Marsa", potwierdził bez wahania, że byłby w stanie. Po dwóch tygodniach dostał pocztą umowę, w której było puste miejsce na tytuł. Po latach wspominał, że słowo "Astronauci" przypadkiem przyszło mu na myśl, choć nie wiedział jeszcze, o czym będzie książka. Ale to nie trwało długo. Powieść powstała w ekspresowym tempie i już w następnym roku była gotowa do druku. Gdy się ukazała, większość krytyków kręciła nosem.

– W 1951 roku, gdy wyszli "Astronauci", od razu dostałem bardzo srogie recenzje – opowiadał Stanisław Lem w 1978 roku w audycji Walentyny Toczyskiej. – Bardzo zjechano "Astronautów" za niewłaściwe podejście do wszystkich spraw ziemskich i kosmicznych. To był zupełnie inny okres, więc to może w tych kategoriach można to sobie wytłumaczyć – mówił, pokazując dziennikarce jeden z wycinków prasowych. – To jest jedyna recenzja, którą zachowałem: "Dwugłos o Astronautach". To było o tyle dziwaczne, że zazwyczaj, jeśli jest dwugłos, to powinno być tak, że jedna osoba chwali, a druga gani. Tu zaś oboje mnie chłostali, tylko z nietożsamych pozycji, jeśli tak można powiedzieć – dodał.

Posłuchaj
01:46 Astronauci 1978.mp3 Stanisław Lem: "Astronauci" to w gruncie rzeczy prehistoria, to sprawy wykopaliskowe (PR, 20.07.1978)

W tamtym czasie krytykowano dzieło Lema oczywiście za niedostateczne dostosowanie jego tekstu do wymogów socrealizmu, który w 1949 roku uznano za obowiązującą zasadę twórczości kulturalnej w PRL. Z tych samych powodów pisarz nie mógł liczyć wówczas na wydanie "Szpitala Przemienienia", choć ugiął się pod presją wydawnictwa, i dopisał do powieści dwa tomy, w których próbował wpisać się w poetykę realnego socjalizmu. A Lem już wtedy wiedział, że chce być tylko pisarzem. Aby utwierdzić się w tej życiowej decyzji, nie podszedł nawet do końcowych egzaminów na studiach medycznych, choć zabrakło mu naprawdę niewiele, by zdobyć zawód lekarza.

Oferta wydania książki w Czytelniku była więc dla niego wybawieniem. Nie tylko dostał honorarium, ale mógł zapisać się do Związku Literatów Polskich i potwierdzić w dowodzie osobistym fakt, że jest literatem. Ta okoliczność ułatwiała mu publikowanie kolejnych tekstów. Teraz świat literatury stał przed nim otworem, zaś gatunek science fiction pozwalał mu na nieco więcej swobody pod czujnym okiem stróżów ideologicznego porządku. Oczywiście wciąż wymagano od niego, by opisy kosmicznych podróży zawierały stosowną porcję pochwały komunizmu, lecz cenzorom znacznie trudniej było znaleźć doktrynalny błąd w opowieściach o światach odległych lata świetlne od Moskwy.

***

Zobacz serwis specjalny galaktykalema.pl:

src=" //static.prsa.pl/18c6af74-3478-4b75-bc41-37b63c3bea80.file"

Wielki wyścig wyobraźni z rzeczywistością

W "Astronautach" Stanisław Lem podchwycił ogłoszoną w 1950 roku hipotezę radzieckich naukowców Lapunowa i Kazancewa, wedle której słynna katastrofa tunguska z 30 czerwca 1908 roku nie była wynikiem upadku asteroidy, lecz rozbicia się pojazdu pozaziemskiego. Bohaterowie "Astronautów", podążając tropem obcego statku, trafiają na planetę Wenus, skąd ten przyleciał. Odkrywają tam przerażającą tajemnicę...

W latach 50. wiedza o powierzchni i atmosferze Wenus była bardzo nikła. Dopiero w kolejnej dekadzie radzieckie i amerykańskie sondy zebrały pierwsze dane na ten temat. Okazało się, że planeta jest skrajnie niegościnnym miejscem. Nie tylko nie mogłoby powstać tam żadne życie, lecz także praktycznie nie dałoby się wysłać tam misji załogowej. Obraz spacerujących po wenusjańskim krajobrazie astronautów szybko okazał się więc zupełnie nienaukową fantastyką. Po latach Lem przyznawał, że powieść dość szybko się zestarzała.

– Ćwierć wieku minęło od tego czasu. To już jest tak dawno, że właściwie to czysto kuriozalna historia – mówił Lem o "Astronautach" w 1978 roku. - Zresztą, ja do samej tej książki nie jestem jakoś specjalnie przywiązany. Dzisiaj w ogóle nie potrafiłbym już takiej napisać, z jakąś błogą, taką dziewiczą wręcz, naiwnością – przyznał.

O ile jednak w kwestii atmosfery i powierzchni Wenus Lem dał się ponieść wyobraźni, o tyle zupełnie nie doszacował talentu inżynierów z obu stron żelaznej kurtyny, którzy rozwijali programy kosmiczne w ZSRR i USA. W 1951 roku nie przypuszczał, że ludziom uda się tak szybko polecieć w kosmos. Pierwszy załogowy lot w przestrzeń kosmiczną - słynny wyczyn pilota Jurija Gagarina i sterujących rakietą radzieckich uczonych - odbył się 12 kwietnia 1961 roku. W "Astronautach" Lem był na tyle ostrożny, że stwierdził, że człowiekowi uda się polecieć w kosmos dopiero na początku XXI wieku.

Podczas spotkania z Borisem Jegorowem, radzieckim kosmonautą i wielbicielem prozy Stanisława Lema, pisarz przyznał, że rzeczywistość prześcignęła jego wyobraźnię. – Pisałem bajkę, fantazjowałem na temat czegoś, co się nie może zdarzyć albo może się zdarzyć za lat sto czy pięćdziesiąt, ale nie za mego życia – powiedział. – Minęło jednak niewiele ponad dziesięć lat i rzeczywistość przeszła wszelkie oczekiwania. A to zobowiązuje pisarzy, albowiem muszą teraz przyśpieszyć tempo w fantazjowaniu, jednym słowem: dopędzić i prześcignąć rzeczywistość – dodał.

Posłuchaj
01:33 Lem o Astronautach 1965.mp3 Stanisław Lem: kiedy pisałem swoją pierwszą powieść fantastycznonaukową, nie wierzyłem loty kosmiczne mogą stać się rzeczywistością za mojego życia (PR, 10.11.1965)

Zobowiązanie to Stanisław Lem podejmował przez kolejne dekady, pisząc "Obłok Magellana", "Eden", "Solaris", "Niezwyciężonego" i dziesiątki innych tekstów fantastycznonaukowych, eseistycznych i filozoficznych. "Astronauci" byli po prostu pierwszym większym przystankiem tej niezwykłej międzygwiezdnej podróży.

***

Z okazji setnej rocznicy urodzin Stanisława Lema, sławnego na całym świecie autora książek fantastycznonaukowych, twórcę powieści "Solaris" i "Astronauci", opowiadań o pilocie Pirxie i Ijonie Tichym, esejów futurologicznych i filozoficznych, portal PolskieRadio24.pl przygotował serwis specjalny galaktykalema.pl, pełen unikatowych nagrań archiwalnych oraz informacji o życiu i twórczości pisarza.


***

Korzystałem z książki Wojciecha Orlińskiego "Lem. Życie nie z tej ziemi" (Wołowiec 2017)

mc