Logo Polskiego Radia
Jedynka
Aneta Hołówek 23.11.2010

Korea Północna przyczółkiem Chin

Ostrzelanie Korei Południowej prawdopodobnie nie jest początkiem wojny, ale kolejną prowokacją Korei Północnej.
Żołnierze północnokoreańscy w strefie zdemilitaryzowanej między Koreą Pn. i Koreą Pd.Żołnierze północnokoreańscy w strefie zdemilitaryzowanej między Koreą Pn. i Koreą Pd.fot. wikipedia

- Porównując dzisiejszy atak to tego z 1983, w którym Koreańczycy z północy zaatakowali samolot południowokoreańskich linii lotniczych, w którym zginęło 200 ludzi, niemal pewne jest, że ten dzisiejszy atak jest tylko prowokacją – mówi Nicolas Levi, ekspert Centrum Studiów Polska-Azja.

Według gościa magazynu "Z kraju i ze świata", Korea Północna liczy, że dzięki takiej prowokacji dostanie kolejną pomoc finansową.

- To jest sposób na otrzymanie wymiernych korzyści – twierdzi Nicolas Levi. Korea potrzebuje pomocy finansowej, żywnościowej i energetycznej. Więc w obawie przed wybuchem konfliktu świat podsypie jej trochę dóbr, aby północni Koreańczycy się uspokoili.

Cały świat potępił dzisiejsze wydarzenie. Jedynym krajem, który tego nie zrobił są Chiny. A według eksperta z Centrum Studiów Polska-Azja, taka postawa Chińczyków nie jest przypadkowa.

- Chiny utrzymują Koreę Północną, są jej jedynym partnerem ekonomicznym, więc od Chin wiele zależy – stwierdza Levi w rozmowie z Grzegorzem Ślubowskim. Według gościa Jedynki, Korea Północna może stać się wręcz chińską kolonią.

- Podstawowym problem jaki mamy z Koreą Północną jest fakt, że nie wiemy czego możemy się po Koreańczykach spodziewać. Ten kraj jest nieprzewidywalny – dodaje Levi.

(ah)

Aby wysłuchać całej rozmowy kliknij "Nicolas Levi o koreańskim ataku " w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.

Magazynu "Z kraju i ze świata" można słuchać w dni powszednie od godz. 12:05.