Logo Polskiego Radia
Jedynka
Marlena Borawska 09.02.2011

Platformie spada

Poparcie dla Platformy Obywatelskiej wyraźnie spada - tak wynika z ostatniego sondażu TNS OBOP. Powodów tego zimowego osłabienia jest kilka.
Prof. Henryk Domański w studiu JedynkiProf. Henryk Domański w studiu Jedynki fot. W.Kusiński/PR

Profesor Henryk Domański uważa, że duży spadek poparcia dla PO to wynik społecznego oczekiwania. Jak tłumaczył podczas rozmowy z redaktorem Przemysławem Szubartowiczem w systemie demokratycznym wyborcy spodziewają się, że po czteroletnim cyklu władzy, partia rządząca powinna oddać władzę partii konkurencyjnej. Według gościa Jedynki może być to jedną z przyczyn osłabienia pozycji PO.

Jednak to nie jedyny powód słabnącego poparcia dla Platformy. Do społecznego oczekiwania zmiany władzy dochodzą problemy wewnętrzne partii rządzącej.- Związane ze złym rozpoznawaniem nastrojów i z informowaniem społeczeństwa w związku z długiem publicznym – wyjaśniał profesor Domański.

W opinii politologa Polacy wciąż nie rozumieją w jakim celu rząd chce dokonać reformy emerytalnej.- Ludzie wciąż nie wiedzą na czym polegać ma racjonalność odebrania części składki z OFE do ZUS-u – mówił gość Jedynki.

Zdaniem Domańskiego Platformie z pewnością nie pomagają także informacje, które docierają do Polaków z instytucji unijnych.- Ze strony Unii Europejskiej jest oczekiwanie, że Polska musi zredukować dług publiczny, ponieważ jest to standard unijny – tłumaczył.

Pozycją partii Donalda Tuska mocno zachwiała także sprawa raportu MAK. Zdaniem profesora wpłynęło to na negatywną ocenę polityki zagranicznej rządu, którą Polacy w cieniu raportu postrzegają jako nieskuteczną. Domański stwierdził , że do słabych notowań PO swoje "pięć groszy" dorzucił Grzegorz Schetyna, który ośmielił się publicznie skrytykować poczynania premiera Tuska.

– Wszystkie te problemy nakładają się na siebie. Stają się coraz bardziej przejrzyste i stawiają rząd w negatywnym świetle – konkludował profesor Henryk Domański.

Z raportu TNS OBOP wynika, że gdyby wybory parlamentarne odbyły się na początku lutego, wygrałaby je PO z 41-proc. Poparciem. Na drugim miejscu znalazłoby się PiS z 26 proc. głosów. Poparcie dla PO w stosunku do stycznia spadło o 13 pkt proc., podczas gdy poparcie dla PiS wzrosło o 2 pkt proc. Do Sejmu weszłoby w sumie pięć ugrupowań. Oprócz PO i PiS w ławach poselskich zasiedliby też przedstawiciele: SLD (13 proc.), PSL (7 proc.) i PJN (6 proc.).

(mb)

Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Henryk Domański” w boksie "Posłuchaj” w ramce po prawej stronie.

Na "Popołudnie z Jedynką” zapraszamy codziennie w godz. 15.00-19.30.

*****

Przemysław Szubartowicz: Witam prof. Henryka Domańskiego, dyrektora Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.

Prof. Henryk Domański: Dzień dobry.

P.Sz.: Jak zawsze w środę, komentarz polityczny. Panie profesorze, dzisiaj najnowszy sondaż TNS OBOP, właśnie nowszy od tego poprzedniego, który pojawił się niedawno i wskazywał na duży spadek Platformy Obywatelskiej. No i tutaj też notowania Platformy nie są wcale dobre – 41% dla Platformy, 26% dla PiS i SLD 13%, PSL 7%, PJN 6%. Czyli poparcie dla PO w stosunku do stycznia spadło o 13 punktów procentowych, a poparcie dla PiS wzrosło o 2 punkty procentowe. W ostatnim sondażu SLD miał 19%. To jest najnowszy sondaż TNS OBOB. Ale tendencja jest taka, że Platformie spada. Jaki błąd popełnia Platforma?

H.D.: Przede wszystkim może nie od błędów. Wydaje się, że w systemie demokratycznym jest oczekiwanie ze strony wyborców, że po czteroletnim cyklu władzy partia rządząca powinna albo może oddać władzę partii konkurencyjnej, partii opozycyjnej, najsilniejszej, bo taka jest logika, a poza tym ludzie czegoś takiego chyba oczekują. Na to się nakłada już taki rzeczywiście chyba aspekt błędów Platformy Obywatelskiej. No, te, które znamy, zarówno problemy wewnętrzne związane z błędną... ze złym rozpoznaniem nastrojów i jeżeli chodzi o informowanie społeczeństwa o problemach z długiem publicznym. Mam tutaj głównie na myśli problemy z reformą emerytalną. W dalszym ciągu ludzie nie rozumieją za bardzo, na czym polegać ma racjonalność odebrania części składki z OFE do ZUS-u...

P.Sz.: Zwłaszcza że pojawiają się głosy takie, jak profesora Leszka Balcerowicza...

H.D.: Tak.

P.Sz.: ...który mówi zupełnie coś innego niż rząd, krytykuje rząd za te zmiany i też w zasadzie wprowadza taki element niezrozumienia, bo badania pokazują, że rzeczywiście ludzie w ogóle w znaczącym procencie nie wiedzą, o co chodzi.

H.D.: Tak. I badania poza tym pokazują również, że ludzie przesuwają swoje oceny, jeżeli chodzi o ocenę tego odebrania, w kierunku ocen negatywnych. Ale jeszcze oprócz profesora Balcerowicza trzeba zwrócić uwagę na aspekt międzynarodowy. Jednak się do wiadomości społecznej przedostaje krytyka ze strony Unii Europejskiej, a właściwie oczekiwanie, że rząd polski zredukuje, musi zredukować dług publiczny, ponieważ jest to taki standard unijny. No i poza tym pewna presja instytucji dokonujących ratingu ekonomicznego. W tym Polska zaczyna być wystawiana coraz częściej czy wzmiankowana jako kraj, który może dołączyć do (w dalszej kolejności rzecz jasna) Grecji, Portugalii i Irlandii w najbliższym czasie. Więc tego typu rzeczy się przedostają do świadomości społecznej...

P.Sz.: A czy to nie jest tak, że chodziło raczej o chaos na kolei, o raport MAK, opóźnienie w reakcji na raport MAK ze strony polskiego rządu? No bo takie były też sugestie, że może to tylko chwilowy spadek poparcia, a tak naprawdę to tendencja jest stale wznosząca.

H.D.: Raport MAK to jest kolejny czynnik... Tak, z tymi problemami kolejowymi to każdy, kto miał z tym do czynienia, to na pewno dołącza do tego głosu krytyków i obniża te notowania Platformy, natomiast myślę, że raport MAK-u jest tutaj ważnym elementem negatywnej oceny z kolei nieskuteczności polityki zagranicznej rządu Platformy. To, co właściwie PiS zarzuca Platformie od samego początku, pewną naiwność, i tutaj jest atak kierowany bezpośrednio na premiera. Są to sprawy bardzo, że tak powiem, które mają za sobą pewien łańcuch przyczynowo-skutkowy, bo muszę tutaj dorzucić w tym momencie krytykę ze strony samej... w ramach samej Platformy poczynań premiera. Mam na myśli znowu tutaj problemy wewnętrzne Platformy, to znaczy...

P.Sz.: Chodzi o konflikt Grzegorza Schetyny i Donalda Tuska?

H.D.: Tak, który publicznie... pozwala sobie na publiczną krytykę poczynań premiera...

P.Sz.: Ale premier potem odpowiada: nie możemy sobie pozwolić na brak solidarności, i podobno doszło do ostrych rozmów.

H.D.: Tak, ale to jest oczywiste, każda partia musi deklarować i każda partia... i deklaruje zresztą Platforma, że żadnego konfliktu tutaj nie ma. Oczywiście nie ma żadnego konfliktu, natomiast jest rywalizacja. To nie są sprawy przypadkowe, tego typu krytyki ze strony Schetyny się powtarzają i coś za tym stoi na pewno. Poza tym jest to silny przeciwnik, w końcu uzyskał stanowisko marszałka wbrew woli Donalda Tuska, Ewa Kopacz miała być desygnowana na to stanowisko. Więc w każdym razie te wszystkie problemy nakładają się na siebie i myślę, że dosyć dużo tego jest i one się stają coraz bardziej jakby przejrzyste i ustawiają rząd w negatywnym świetle.

P.Sz.: Dzisiaj pojawiła się nowa informacja – szef MSWiA Jerzy Miller powiedział, że prace nad raportem końcowym komisji mogą przedłużyć się nawet o 6 tygodni, ponieważ Tu-154M z numerem 102 uległ awarii, chodzi tam o usterkę wyświetlacza. I wychodzi na to, że raport Millera będzie ogłoszony w okolicach 10 kwietnia. Już mówi opozycja, PiS i SLD, że to jest gra na czas, polityczna gra na czas. Można się z tym zgodzić?

H.D.: Ja myślę, że tak, że rocznica tragedii smoleńskiej będzie wykorzystana przez PiS...

P.Sz.: A opóźnianie?

H.D.: A opóźnianie, a każde zaniedbanie również będzie traktowane jako kolejny przyczynek do tej krytyki.

P.Sz.: Ale czy Miller i rząd gra na czas, próbując przesunąć, przedłużyć opublikowanie raportu, czy rzeczywiście aspekt techniczny tylko tutaj wchodzi w grę?

H.D.: Jaki by nie był powód, to opóźnianie publikacji tego raportu działa na rzecz opozycji, a jakby pogłębia przekonanie o niekompetencji rządu czy też podejmowaniu od samego początku takich działań, które wystawiają na szwank dobre imię Polski i naszą rację stanu. No, na to się nakłada pewna niepewność, która istnieje w społeczeństwie, dotycząca, no właśnie, narastania tego długu. To są sprawy egzystencjalne, które właściwie każdego dotyczą, a przypuszczam, że Donald Tusk i rząd i Platforma są jakby pod bezpośrednią presją prezydencji w Unii Europejskiej, która będzie w drugiej połowie tego roku i pewnej niepewności z tym związanej. Na przykład te manewry z tym wczesnym ustalaniem list wyborczych Platformy Obywatelskiej świadczą o tym. Można to różnie interpretować.

P.Sz.: No właśnie, bo Grzegorz Napieralski, szef SLD, mówi, że może chodzić o przyspieszone wybory, i sam uważa, że te przyspieszone wybory nie byłyby wcale złym pomysłem i podaje takie argumenty, że nowy rząd mógłby przygotować własny budżet na kolejny rok, no i nie byłoby kampanii wyborczej w chwili, gdy nasz kraj będzie przewodniczyć Unii Europejskiej od lipca. Czyli myśli pan, że w ogóle jest taka szansa, jest możliwość, żeby wybory odbyły się na wiosnę?

H.D.: Myślę, że w interesie Platformy pewne względy przemawiają za szybszymi wyborami, inne za nie. Prezydencja w Unii Europejskiej daje okazję obozowi rządzącemu wykazać się kompetencjami, no i zabłysnąć w świetle jupiterów, reflektorów , a ponieważ do tej pory jednak Platforma i rząd dobrze sobie radziły w stosunkach międzynarodowych w porównaniu z poprzednią ekipą, tak że ja myślę, że to jest argument za przeciąganiem wyborów, czyli odbyciem ich w takim normalnym, ustawowym terminie. Natomiast w tej chwili te notowania Platformy są takie, że być może byłoby korzystne przyspieszenie wyborów. Tak że każdy termin właściwie dla Platformy jest dobry. Myślę, że w tej chwili to już jest za późno, żeby myśleć realistycznie o tym, że one mogą być teraz.

P.Sz.: No chyba że się koalicja rozpadnie.

H.D.: Chyba że tak, ale na to chyba się z kolei nie zanosi, bo obydwu stronom zależy na tym zdaje się, żeby dotrwać do wyborów.

P.Sz.: Panie profesorze, ostatnie pytanie. Jak pan ocenia inicjatywę prezydenta Komorowskiego reaktywacji Trójkąta Weimarskiego i zaproszenia na następny szczyt prezydenta Miedwiediewa? To jest próba stworzenia nowej wizji polityki zagranicznej?

H.D.: Pozycja międzynarodowa Polski zależy w dużym stopniu od tego, jakie mamy stosunki z Rosją, i tak jesteśmy postrzegani. Im te stosunki są lepsze, tym dla Francji i Niemiec w szczególności jesteśmy bardziej wiarygodnym partnerem. Wydaje się, że ruch Komorowskiego do tego zmierza, żeby pokazać, że Polska jest rzeczywiście... jest w stanie pewne zaszłości usunąć na drugi plan i podejmować taką racjonalną politykę. Tak że z tego punktu widzenia jest to taki gest właściwie, symbol, ponieważ w tym czworokącie to akurat Polska miałaby najmniej do powiedzenia, tak zresztą jak i w trójkącie ma najmniej do powiedzenia. Ale w ogóle pomysł reaktywacji Trójkąta Weimarskiego jest bardzo dobry, no bo zwłaszcza w świetle jednak bardzo realnego dzielenia się Europy na Europę dwóch prędkości, czyli na Europę prędkości euro i nie euro, co jest jednak dla nas faktem bardzo niekorzystnym i takim, który może mieć bardzo negatywne konsekwencje w ciągu najbliższych lat, jeżeli nie podejmiemy tych środków, o których stale mowa, przede wszystkim redeficytu długu budżetowego, który mógłby nas wprowadzić i zbliżyć ewentualnie do strefy euro.

P.Sz.: Bardzo dziękuję. Prof. Henryk Henryk Domański, komentarz polityczny.

(J.M.)