Logo Polskiego Radia
Jedynka
Piotr Grabka 08.04.2013

Zimowa depresja to nie żaden wymysł

- Dla niektórych to tylko lekki dyskomfort, ale są też tacy, dla których to bardzo poważny życiowy problem. Zimą prawie nie są w stanie pracować, przez co często tracą zatrudnienie. Część trafia nawet do szpitala - mówił w Jedynce profesor Łukasz Święcicki z Instytutu Psychiatrii i Neurologii.
Zimowa depresja to nie żaden wymysłGlow Images/East News
Posłuchaj
  • Prof. Łukasz Święcicki z Instytutu Psychiatrii i Neurologii (Cztery pory roku/Jedynka)
Czytaj także

Opierając się na swej zawodowej praktyce, wskazał on najczęstsze symptomy towarzyszące zimowej depresji. - Jesienią przychodzi taki dzień, w który człowiek czuje, że coś się zaczyna. Rano pojawiają się problemy z pobudką. Ludzie, którzy normalnie wstają bez budzika, nagle zasypiają i spóźniają się do pracy. Czują się przy tym senni i rozbici. A potem robi się coraz gorzej. Wyraźnie zmienia się też apetyt. Człowiek je więcej i ma ochotę na rzeczy, których wcześniej nie jadł - wyliczał.

Jak szacuje gość "Czterech pór roku", zimowa depresja w poważnym stopniu dotyka od 3 do 5 procent Polaków, a jej łagodniejsze objawy, jak lekkie przygniębienie, ma nawet 25 procent z nas.

- Duża część osób, które do mnie trafiają, niezupełnie zdaje sobie z tego sprawę albo tłumaczy to na przykład ogólnym osłabieniem, czy jakąś infekcją. To nie tak, że ludzie od razu wiedzą, iż mają depresję zimową i lecą do psychiatry. Wręcz przeciwnie: raczej przez wiele lat szukają pomocy u lekarza ogólnego, kardiologa albo gastrologa - mówił ekspert z Instytutu Psychiatrii i Neurologii.

Posłuchaj całej rozmowy Romana Czejarka z prof. Łukaszem Święcickim.

pg