Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 27.05.2010

Zbiorniki retencyjne i powódź

Najwięcej kontrowersji budzi sprawa zrzutu wody ze zbiornika w Dobczycach...

Małopolska liczy straty po powodzi, wielu też zastanawia się, czy zrobiono wszystko, aby zapobiec tragedii i zminimalizować zagrożenie. Najwięcej kontrowersji budzi sprawa zrzutu wody ze zbiornika w Dobczycach. Według mieszkańców okolic Bochni, to spowodowało zalanie kilku miejscowości. W tej sprawie doniesienie do prokuratury złożył wójt Bochni. Z Krakowa Maciej Skowronek:

Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie przekonuje, że woda z Dobczyc nie miała decydującego wpływu na to co działo się np. w Proszówkach.

Jerzy Grela – dyrektor RZGW: - Główną przyczyną powodzi w Proszówkach i Cikowicach była fala ze Stradomki z Krzyworzeki. Spuszczenie wody ze zbiornika było konieczne. Gdybyśmy się spóźnili o godzinę z odpływem 600 m3/sek. musielibyśmy odprowadzać 800 albo 1100. Wtedy w Proszówkach mielibyśmy falę drugą spowodowaną przez zbiornik Dobczyce.

Władze Bochni twierdzą, że o zrzucie wody dowiedziały się zbyt późno i dlatego nie mogły w odpowiednim czasie zareagować.
Edward Materek – specjalista ds. gospodarki wodnej w Dobczycach zapewnia, że informował samorządowców o planach zrzutu.

Edward Materek: - O 3.30 zadzwoniłem i poinformowałem.

Jacek Pająk – starosta bocheński uważa jednak, że sucha informacja o zrzucie tak naprawdę niewiele mówi.

Jacek Pająk: - Nie mamy narzędzi do prognozowania tego, o ile zwiększenie zrzutu na Dobczycach przekłada się na wzrost rzeki.

Anna Ryłka z RZGW: - To powinien zbadać tamtejszy sztab kryzysowy. Nie jesteśmy w stanie określić, jako pracujący tutaj na zbiorniku, jaki będzie zasięg zalewu w Proszówkach w sytuacji, kiedy mamy jeszcze dwa dopływy. Dalsze postępowanie należy do władz, które muszą zdecydować co dalej z tym robić.

Jerzy Lysy – wójt Bochni, który złożył doniesienie do prokuratury, przekonuje, że nie chodzi o to, aby kogoś ukarać, ale żeby podobna sytuacja się nie powtórzyła.

Jerzy Lysy: - Chcielibyśmy wykluczyć przypadki, kiedy w wyniku nadmiernych spustów ze zbiornika retencyjnego czy też ze złego ostrzegania, później mamy znaczne straty materialne. Skutki tego żywiołu można by było jednak poważnie ograniczyć.

Lekcji po zeszłotygodniowym kataklizmie płynie więcej.

Anna Ryłka: - To jest apel przede wszystkim do gmin, które są przed opracowywaniem planów zagospodarowywania przestrzennego, aby się zastanowić i wprowadzać tereny zalewowe, informować ludzi o zagrożeniach. To jest profilaktyka, która powinna zostać wprowadzona w życie, czyli ograniczanie zabudowy jak najbliżej rzek.

Trudno bowiem wyobrazić sobie, aby kolejne powodzie miały nam o tym przypominać.