Logo Polskiego Radia
PAP
Aneta Hołówek 22.01.2013

Radwańska: nic nie mogłam zrobić. Jej nie zdarzają się dołki, jak większości

Agnieszka Radwańska przegrała z Chinką Na Li (6.) 5:7, 3:6 w 1/4 finału wielkoszlemowego Australian Open na twardych kortach w Melbourne.
Posłuchaj
  • Wojciech Fibak żałuje straconej szansy na awans do półfinału (IAR)
  • Wojciech Fibak uważa też, że główną faworytką do zwycięstwa w Australian Open pozostaje Amerykanka Serena Williams, a Chinka Na Li może sprawić kolejną niespodziankę w tym turnieju (IAR)
Czytaj także

- Myślę, że ona grała dzisiaj lepiej, niż poprzednio w Sydney. Grała naprawdę dobry i solidny tenis, od samego początku meczu. Cały czas odgrywała długie piłki na końcową linię i świetnie serwowała. Były takie gemy, że nie mogłam praktycznie nic zrobić. Jest trudną rywalką, bo cały czas gra na tym samym poziomie, nie zdarzają jej się "dołki, jak większości dziewczyn" - powiedziała Radwańska po trwającym godzinę i 42 minuty meczu.
Li poprawiła bilans pojedynków z Polką na 6-4, w tym na twardej nawierzchni na 5-1. Zrewanżowała się za porażkę sprzed niespełna dwóch tygodni z półfinału turnieju WTA w Sydney 3:6, 4:6. Od sierpnia Chinkę trenuje Argentyńczyk Carlos Rodriguez, który stał za największymi sukcesami Belgijki Justine Henin.
- Trudno mi ocenić co specjalnego Carlos wniósł do tenisa i taktyki Li. Grałyśmy ze sobą już kilka razy w ciągu ostatnich lat i wydaje mi się, że w każdym meczu grała podobnie. Zawsze były długie gemy, długie wymiany, jakoś nie widzę wyraźnej różnicy. U niej nie ma wyraźnej różnicy między forhendem i bekhendem. Obydwa uderzenia są groźne i pewne, podobnie jak jej serwis - stwierdziła Radwańska, która w Melbourne miała przez cały czas wysoki procent celności pierwszego podania (około 75 proc.).
- Nie wiedziałam, że miałam dotychczas jedne z najlepszych statystyk serwisowych w turnieju. Tym bardziej miło o tym słyszeć. Jednak w tym spotkaniu serwis nie odgrywał zbyt dużej roli, głównie przez wiatr i świecące w oczy słońce. Grałam tu większość meczów koło południa, a o tej porze słońce chwilami wręcz oślepia. Stąd pewnie dużo gry na przewagi i obustronnych szans na przełamania - dodała.
We wtorek 23-letnia krakowianka poniosła pierwszą porażkę w tym roku, po 13 kolejnych wygranych spotkaniach i to bez straty seta. Przed przyjazdem do Melbourne triumfowała w dwóch turniejach z cyklu WTA - w Auckland i Sydney.
- Na pewno czuję, że mam za sobą sporo meczów, ale tutaj grałam co drugi dzień, więc miałam trochę czasu na odpoczynek między nimi. Dzisiaj niestety nie byłam wystarczająco szybka, szczególnie po meczącym początku meczu, który kosztował sporo sił. Ale obie byłyśmy przecież w podobnej sytuacji - uważa Polka.
Po raz czwarty awansowała w Melbourne do ćwierćfinału, a trzeci z rzędu (wcześniej też w 2008 roku). Obroniła więc 500 punktów sprzed roku i wygrała 250 tysięcy dolarów.
Teraz wraca do Krakowa, gdzie po krótkim odpoczynku rozpocznie razem z ojcem Robertem Radwańskim przygotowania do występu w reprezentacji kraju. W dniach 6-9 lutego wystąpi ona w rozgrywkach o Fed Cup w Grupie I Strefy Euroafrykańskiej w izraelskim Ejlacie. W drugiej połowie przyszłego miesiąca czekają ją starty w obowiązkowych turniejach WTA w Dausze i Dubaju.
30-letnia Li ma za sobą występ w finale Australian Open przed dwoma laty, osiągnięty rok po tym, jak odpadła tu w półfinale. W poprzedniej edycji przegrała w czwartej rundzie.
Jej kolejną rywalka będzie w czwartek Rosjanka Maria Szarapowa (2.). Wiceliderka rankingu WTA Tour, która wciąż nie straciła seta w turnieju, pewnie pokonała we wtorek po południu rodaczkę Jekaterinę Makarową 6:2, 6:2.
Pozostałe mecze 1/4 finału, w górnej połówce drabinki, wyznaczono na środę. Wtedy spotkają się ubiegłoroczna triumfatorka - Białorusinka Wiktoria Azarenka (1.) z Rosjanką Swietłaną Kuzniecową oraz Amerykanki Serena Williams (3.) ze Sloane Stephens (29.).


ah, PAP