Logo Polskiego Radia
Trójka
migrator migrator 05.05.2008

Wojciech Olejniczak

Nie, nie. Ja nie jestem zwolennikiem, żeby kołysać. Jestem zwolennikiem, żeby realnie w życie wprowadzać rozwiązania. Chyba z tym pan premier ma trochę problemów.

Wojciech Olejniczak, przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Dzień dobry.

Witam. Dzień dobry.

Ćwiczyliśmy układ kołyskowy przed chwilą.

Tak, właśnie. Tutaj jedna z gazet pokazuje jak ręce trzeba trzymać.

Nie wiem, czy pan wie, ale – zacytuję Eryka Mistewicza, konsultanta politycznego – „układ jego [premiera] rąk to było trzymanie i kołysanie noworodka, co miało podświadomie sugerować opiekę nad Polakami. Tak się dziś uprawia politykę.” Tak?

Nie, nie. Ja nie jestem zwolennikiem, żeby kołysać. Jestem zwolennikiem, żeby realnie w życie wprowadzać rozwiązania. Chyba z tym pan premier ma trochę problemów.

Pewna praca dla pięćdziesięciolatków, ciepłe posiłki dla głodnych dzieci, łatwy dostęp do komputera i Internetu, boisko piłkarskie w każdej gminie – to powiedział między innymi premier. O głodnych dzieciach mówił też premier Leszek Miller. O głodnych dzieciach mówił Jarosław Kaczyński.

Trzeba pamiętać o tym, że w roku 2003 czy 2004 nasze rządy przyjęły takie rozwiązania, które wprowadzają posiłki dla głodnych dzieci, ale przede wszystkim dla najbiedniejszych. To jeszcze nie jest system, który funkcjonuje dobrze w stu procentach. Należy go zmieniać, ale to, co opowiadał pan premier Donald Tusk było ładnie opakowane, ale po pół roku oczekiwaliśmy raczej, że premier powie, co jest w trakcie realizacji, a nie pobożne życzenia. Tym bardziej, że jeżeli premierowi tak na sercu leży dobro dzieci czy program 50+, to należy poprzeć te ustawy, które są już w Sejmie złożone. Choćby przez nasz klub poselski. Ustawa o wychowaniu przedszkolnym – żeby każde dziecko mogło pójść do przedszkola. Bo dzisiaj z tym są ogromne problemy. I rząd powinien natychmiast się tym zająć.

Mam dwulatka i radzą mi, żebym go już do przedszkola zapisał.

No, właśnie. Ale to w Warszawie.

To jest pod Warszawą.

Czy pod Warszawą... mamy ułatwiony sposób wychowania dzieci. W stosunku do tego, co jest w małych miasteczkach czy na wsi.

Ale miejsc też nie ma w wielkich miastach.

Też nie ma. Ale tu i tak jest lepiej. Więc to jest problem i myślę, że pan premier zdaje sobie sprawę, że to jest problem, ale nic nie robi, żeby go rozwiązać. Poza zapowiedziami.

Ale to było dobre orędzie? Oglądał pan? Dobre wrażenie na panu zostawiło?

Ono zostawiło wrażenie pozytywne w sensie takich reakcji jak na spot reklamowy. Ale na pewno negatywne, jeżeli chodzi o sprawy związane z konkretami, z rozwiązaniami. Bo od premiera oczekiwalibyśmy więcej.

Nie jest tak, że przez polityków lewicy i PiS-u (bo w zasadzie mówią tu jednym głosem) przemawia trochę zazdrość? Pamiętam, poprzedni premierzy z tych formacji wywodzący się też nadużywali tej formy do kreowania wizerunku. To nie zawsze były treściwe, pełne konkretnego przekazu wystąpienia.

To zawsze były wystąpienia w sytuacji nadzwyczajnej. Kiedy Polska wstępowała do Unii Europejskiej, czy zbliżało się referendum przedakcesyjne, czy były wybory samorządowe. W przypadku tego wystąpienia pana premiera mieliśmy do czynienia z majówką i pan premier chciał się pokazać, być obecnym w mediach.

Ale był wtedy w pracy, bo robił przegląd budżetów.

Jeżeli po jednym przeglądzie pan premier czy ministrowie stwierdzają, że w tym momencie znaleziono jakieś gigantyczne oszczędności w resortach...

Trzy miliardy, a ceną jest osiem.

A ceną jest osiem..., to ja dziękuję za taki rząd, który w ciągu kilku godzin niby takie rzeczy wypracowuje.

A dlaczego?

Jestem zwolennikiem, żeby rządzenie nie było jakąś akcją, którą się wykonuje w danej chwili i to jeszcze na potrzeby mediów. Tylko, żeby rządzenie było procesem ciągłym i jeżeli minister, urząd, który podlega ministrowi mają pomysł na zrealizowanie pewnych działań, to je wdrażają natychmiast w życie. Ale bardziej zależy mi, żeby myśleć o przyszłości, o wykorzystaniu funduszy unijnych, czy o tworzeniu rozwiązań, które rzeczywiście spowodują, że trudna sytuacja rencistów i emerytów będzie się poprawiała. Oczekuję też, że w związku z wypowiedziami pana premiera będzie poparcie dla naszej ustawy o minimalnej rencie i emeryturze. Ustawa od kilku miesięcy jest złożona w Sejmie. Czeka na procedowanie

Marszalek Komorowski – jak pisze jeden z tabloidów – wziął się do pracy na swojej działce. Strasznie złośliwa robi się teraz prasa wobec rządzących.

Niee-e. Nie jest tak złośliwie. Na pewno jest inna atmosfera niż wcześniej. I pewnie premiera Tuska się przyjemniej oglądało niż premiera Kaczyńskiego, ale to moje odczucia, może nie wszyscy się z tym zgadzają.

Złośliwa jest też pani profesor Jadwiga Staniszkis, która komentuje jeden z sondaży, gdzie Kazimierz Marcinkiewicz wskazywany jest jako drugi po Donaldzie Tusku możliwy kandydat na premiera; liczy się też bardzo mocno w rankingu prezydenckim. Pytanie było, kogo Polacy w przyszłości widzą na tym stanowisku, kto może zająć dane miejsce? Profesor Staniszkis mówi tak: „A Marcinkiewicz ma w sobie coś miłego, co sprawia, że większość ludzi uważa, że nie wbije im noża w plecy, choć ja akurat miałabym co do tego wątpliwości.” A pan ma wątpliwości? Jak pan ocenia Marcinkiewicza? Skąd taka popularność tego polityka?

Ja się z tym zupełnie nie zgadzam. Kiedyś ktoś nas zapytał, czy Kazimierz Markiewicz mógłby zostać prezesem PZPN-u. Odpowiadam: jak człowiek, który nie sprawdził się jako premier, powołał do rządu i Giertycha, i Leppera, i wprowadził szereg rozwiązań, za które później musieliśmy się wstydzić, następnie nie sprawdził się jako komisarz Warszawy, nie wygrał wyborów prezydenckich, teraz słyszymy, że różnie mu tam w banku idzie, nagle ma zdobywać kolejne funkcje, i to tak ważne?

Tak Polacy mówią.

Tak. Dlaczego? Dlatego, że ten obraz przekazywany jest w sposób jednoznaczny. Przytoczyłem kilka działań z udziałem Kazimierza Marcinkiewicza, które były dla Polski nieszczęśliwe. To jest dzisiaj polityk sondażowy, dobrze opakowany, ale w działaniu nienajlepiej wypadający.

Profesor Staniszkis mówi też, że najpóźniej za rok Polacy powiedzą Donaldowi Tuskowi: sprawdzam.

Oczywiście, tak. Donald Tusk skrzętnie przechodzi obok codziennych problemów. Było kolejne exposé pana premiera, wystąpienie telewizyjne, zupełnie pominął sprawy związane chociażby z podwyżkami cen gazu, energii czy żywności. To są podwyżki kilkunasto-, kilkudziesięcioprocentowe. A pensje czy emerytury, renty pozostały na niezmienionym poziomie w ostatnich miesiącach.

Pan by podniósł emerytury i renty o kilkanaście procent?

Tak. Wprowadziłbym nadzwyczajne rozwiązania, choćby te, które już zaproponowaliśmy, czyli minimalna renta i emerytura, żeby odejść od zwykłej rewaloryzacji.

A skąd wziąłby pan na to pieniądze?

Przecież jednym cięciem Donald Tusk wspólnie z Jarosławem Kaczyńskim zdecydowali się jeszcze w poprzedniej kadencji Sejmu, a Donald Tusk obecnie, by utrzymać obniżenie składki emerytalno-rentowej, z czym się nie zgadzał chociażby profesor Gomułka. Czy sprawa związana z obniżeniem podatku z 40% na 32%, a to oznacza, że najlepiej zarabiający będą mieli kilka tysięcy złotych więcej w portfelu, a tymczasem braknie dla tych, którzy większych emerytur czy rent, większych świadczeń oczekują. Czy choćby dla nauczycieli.

Jest w tym sondażu też dobra wiadomość dla pana. Który z następujących polityków może w przyszłości zostać liderem lewicy? I 32% mówi, że pozostanie nim Wojciech Olejniczak. A Grzegorz Napieralski ma tylko 9% wskazań.

Tam nieźle też wypada Włodzimierz Cimoszewicz – 18%.

Tak.

Myślę, że respondenci doceniają, że te trzy lata zostały przeze mnie zmarnowane…

Nie zostały?

Nie zostały zmarnowane, bo ja przejąłem stery w SLD w największym kryzysie, kiedy wszystko było podzielone, skłócone. Odeszliśmy od realizacji naszego programu.

Kłoci się nadal? SDPl na przykład już pana Rosatiego promuje na kandydata na prezydenta…


Być może respondenci doceniają moją osobę dlatego, że ja o personaliach, o tym, kto będzie na kogo kandydował chcę mówić na końcu, a najważniejsze są sprawy programowe.

Ale kandydatura pana Rosatiego to jest realny news?

Jest wielu liderów, którzy pretendują do różnych funkcji. Pan profesor Rosati jest przeze mnie bardzo cenionym politykiem.

Pan Piotr Gadzinowski pretendował do funkcji członka Rady Programowej TVP, związany z tygodnikiem „Nie”, polityk lewicy. Nadaje się na nadzór programu TVP?

On jest w tej radzie od lat. Wszedł do prezydium ostatnio. I dobrze.

Czy to jest sojusz PiS – SLD w mediach?

Nie. To nie jest żaden sojusz. Jak czytałem, Piotr Gadzinowski był jedynym kandydatem akurat na tę funkcję. Został wybrany i poparty przez większość w Radzie Programowej.

I przez nominowany przez PiS także?

No, choćby przez pana Ołdakowskiego, dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego, którego bardzo cenię. Nie należy mylić Rady Programowej z Radą Nadzorczą Telewizji, bo to są dwa różne ciała.

Panie przewodniczący, mówił pan (chyba w „Gazecie Wyborczej”) jasno i twardo, że „nie poprzemy nowelizacji ustawy medialnej, nie poprzemy obalenia przyszłego weta prezydenta, którego Platforma z pewnością będzie chciała”, a potem pan Gadzinowski zostaje wybrany do Rady Programowej.

Tak. Ale dziwię się na przykład politykom Platformy Obywatelskiej, że nie głosowali za Piotrem Gadzinowskim.

Ale jest ta sekwencja zdarzeń?

Nie, ale jeszcze raz mówię: to dobry kandydat na tę funkcję. Dobrze, że w Radzie Programowej mediów publicznych jest Piotr Gadzinowski.

TVP konkretnie.

Tak. I dziwię się Platformie, że za nim nie głosowała. To przedziwna sytuacja.

Premier mówił w orędziu także o likwidacji abonamentu dla emerytów i rencistów jako o ulżeniu losu seniorów. Dobrze mówił?

Dzisiaj już część emerytów i rencistów jest zwolniona. My przedstawiliśmy własne propozycje, gdzie mówimy o odpisach podatkowych dla ludzi płacących podatki. Bardzo poważnie traktujemy propozycję, aby całościowo zwolnić emerytów i rencistów z abonamentu. Ale też denerwuje mnie też to, że tego typu zapowiedzi padają w różnego rodzaju spotach reklamowych, tak zwanych orędziach, a praktyka jest zupełnie inna. Czyli jeszcze daleko do tego typu rozwiązań, które zostaną wprowadzone w życie.

Dzisiaj „Gazeta Wyborcza” tak tytułuje swoją relację ze spotkania biskupów: „Jasna Góra walczy z jasnogrodem” i cytat "Aborcja jest zawsze zabójstwem całkowicie bezbronnego dziecka. Dziecko ma własne prawo do życia od momentu poczęcia, zaś matka, znajdująca się w trudnej sytuacji, zawsze ma prawo do otrzymania od społeczeństwa słusznej pomocy " – bardzo mocny głos księży biskupów przeciwko aborcji. Przekonuje pana?

Nie. Dlatego też, że znamy badania. I choćby ostatnio czytałem reportaż w „Gazecie Wyborczej” mówiący o tym, że tam, gdzie przepisy są bardzo restrykcyjne tak jak w Polsce do aborcji dochodzi znacznie częściej niż w krajach, gdzie przepisy nie są restrykcyjne, bądź nie ma ich w ogóle w tym zakresie, przykładem jest Holandia czy Hiszpania. Jestem zwolennikiem lepszych rozwiązań niż te, które obecnie obowiązują.

Pana zdaniem aborcja jest „zabójstwem całkowicie bezbronnego dziecka”?

Jeżeli mamy teraz w Polsce dwieście tysięcy aborcji, choćby farmakologicznych, i biskupi mówią, że nie ma tego problemu, to ja odpowiadam: jest ten problem.

Ale ja pytam o to, czy aborcja jest zabójstwem? A nie o to, czy są dokonywane aborcje? Bo te jest kwestia trochę wtórna wobec tego pierwszego zdania.

Nie. To nie jest kwestia wtórna. Dlatego, że jeżeli mamy do czynienia z użyciem środków farmakologicznych kilka dni po stosunku, to ja nie widzę tu żadnego naprawdę problemu. Trzeba to tak uregulować, żeby to było wcześniej omówione z lekarzem i żeby było to pod nadzorem lekarskim. Ja na pewno nie zgadzam się z taka ideologią, która jest tu przedstawiana przez biskupów, bo ona prowadzi donikąd. Albo doprowadziła Polskę do momentu, że mamy najgorszą i najbardziej dramatyczną sytuację w tym obszarze w całej Europie.

Ale nie ma wiarygodnych badań. To jest trochę takie przerzucanie się różnymi argumentami. No, jak można zrobić wiarygodne badanie podziemia aborcyjnego?

Są zrobione badania. Można choćby sprawdzić, jak się kupuje środki farmakologiczne w Internecie. Wtedy całość wychodzi na światło dzienne. Jestem zwolennikiem lepszych, a nie gorszych rozwiązań w tym zakresie. Dzisiaj są złe rozwiązania.

Pan Jerzy Szmajdziński, były minister obrony narodowej, polityk SLD, mówił dziś w „Sygnałach dnia”, że lewica nie będzie płakała, jeśli tarczy antyrakietowej w Polsce nie będzie. Pan się podpisze pod tym zdaniem?

Nawet powiem mocniej – będziemy zadowoleni, jeżeli tarczy antyrakietowej w Polsce nie będzie.

Nie chcemy jej?

Nie chcemy jej, uważamy, że to nie są najlepsze rozwiązania i nie bylibyśmy najszczęśliwszym narodem, gdybyśmy tę tarcze mieli.

A jak Amerykanie pójdą sobie gdzie indziej?

To wolna droga!