Protesty na Ukrainie - zobacz serwis specjalny >>>
Pentagon ostrzega Ukrainę przed użyciem - w jakiejkolwiek formie - sił wojskowych wobec demonstrantów. Amerykański sekretarz obrony Chuck Hagel w telefonicznej rozmowie ze swoim ukraińskim odpowiednikiem Pawło Lebediewem wezwał władze w Kijowie do powściągliwości. Prezydent Wiktor Janukowycz obiecał w środę, że władze nigdy nie użyją siły wobec pokojowych protestów.
Protesty na Ukrainie - relacja na żywo >>>
Ukraińskie władze krytykuje także Biały Dom. Rzecznik prezydenta Baracka Obamy Josh Ernest oświadczył, że władze Ukrainy powinny respektować prawo obywateli do pokojowych zgromadzeń i protestów. - Przemoc do jakiej doszło na ulicach Kijowa jest niedopuszczalna w państwie demokratycznym - powiedział Ernest. Rzecznik Białego Domu wezwał prezydenta Janukowycza, by posłuchał woli narodu i powrócił na drogę do Europy.
Źródło: CNN Newsource/x-news
Niemal równocześnie departament stanu USA poinformował, że rozważa zastosowanie ostrzejszych środków wobec Ukrainy. - Wszystkie metody polityczne wchodzą w grę, włącznie z sankcjami. W tej chwili dokonujemy oceny sytuacji - powiedziała rzeczniczka departamentu stanu Jen Psaki odmawiając sprecyzowania jakie sankcje wchodzą w grę.
Z kolei Hillary Clinton wzywa władze w Kijowie do naśladowania politycznej drogi Nelsona Mandeli. Była amerykańska sekretarz stanu napisała na Twitterze: "Ukraiński rząd powinien brać przykład z Madiby i wybrać dialog z ludźmi, a nie przemoc".
Demonstracje na Ukrainie
Protesty na Ukrainie rozpoczęły się 21 listopada, kiedy to rząd ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Podpisanie miało nastąpić na ubiegłotygodniowym szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie.
Źródło: UA 1+1/x-news
W sobotę i niedzielę (30 listopada i 1 grudnia) milicja użyła wobec demonstrantów siły, za co opozycja obwinia rządzących. W związku z tymi wydarzeniami złożono wniosek o dymisję rządu. Parlament Ukrainy nie przyjął jednak rezolucji o wotum nieufności dla rządu Mykoły Azarowa.
PAP/IAR/aj