Logo Polskiego Radia
IAR
Beata Krowicka 27.01.2014

Ukraina: przeciwnicy rządu znikają bez śladu

Działacze Auto-Majdanu oferują 25 tysięcy dolarów za każdą informację, która pomogłaby w odnalezieniu ich lidera, Dmytro Bułatowa.

39 osób, związanych z protestami na Majdanie w Kijowie, uważanych jest za zaginione. Wśród nich jest właśnie Dmytro Bułatow.
Poszukiwaniem zaginionych zajmują się społecznie aktywiści ruchu Euromajdan SOS. Jego działaczka Iryna Muchina powiedziała Polskiemu Radiu, że ludzie znikają na ulicach, a także ze szpitali, gdzie są przywożeni ranni.
Zabierani są stamtąd przez nieznanych sprawców albo milicjantów. Gdy działacze szukają zaginionego w komisariatach, osoby tej nigdzie tam nie ma. - Mamy na przykład informację, że ktoś był w szpitalu, przyszedł milicjant i go zabrał, nie wiadomo gdzie. Powiedział nam o tym lekarz - mówi Muchina.

Protesty na Ukrainie - zobacz serwis specjalny >>>

Dodaje, że takie działanie jest niezgodne z prawem. - Dziwne jest to, że obcy może zabrać kogoś ze szpitala. Przy czym nawet w niektórych przypadkach bliscy nie mogą go odwiedzać - dodała rozmówczyni Polskiego Radia.
Działacze Euromajdanu SOS zauważają, że obecnie jest coraz więcej przypadków zaginięć w innych miastach, gdzie trwają walki o budynki rządowe.

Porwanie Werbyckiego i Łucenki

Najgłośniejszy przypadek zniknięcia, oprócz Dmytra Bułatowa, to uprowadzenie ze szpitala przez grupę nieznanych osób działaczy Ihora Łucenki i Jurija Werbyckiego.

Razem zostali wywiezieni do lasu, a potem do garażu, gdzie byli katowani przez nieznanych sprawców.

Ihor Łucenko, który został wypuszczony po kilkunastu godzinach w lesie pod Boryspolem powiedział, że znęcali się nad nimi zwolennicy władz. - Ci ludzie bili bardzo profesjonalnie. Być może są to milicjanci, byli albo obecni, ale teraz oni nie byli na służbie. To zdecydowanie styl bicia milicjantów - mówił dziennikarzom.

CNN Newsource/x-news

Już wtedy Łucenko mówił, że Jurij Werbycki był bity o wiele mocniej ze względu na to, że pochodził ze Lwowa, o czym często mówili znęcający się nad nim. - Słyszałem, że ten Jurij jest bardzo silnie naciskany. Dlaczego on, a nie ja? Bo on - jak się okazało - jest ze Lwowa, a dla tych ludzi jest to szczególna kasta wrogów. Dlatego się za niego wzięli ci - można powiedzieć - najbardziej aktywni ludzie. Mną w porównaniu z nim praktycznie nikt się nie zajmował - powiedział Łucenko.

Łucenko został wywieziony w pole i tam zostawiony przez porywaczy. Udało mu się dostać do szpitala. Ma wstrząs mózgu, podbite oko i uszkodzone nogi.

Wideorelacja na żywo z ulicy Hruszewskiego >>>

Jeśli zaś chodzi o Werbyckiego, to jego ciało zostało już zidentyfikowane przez bliskich. MSW twierdzi, że na zwłokach nie było śladów wskazujących, że mężczyzna zginął w wyniku stosowania przemocy. Mimo to wszczęto sprawę karną z paragrafu "umyślne zabójstwo” ponieważ na rękach były ślady taśmy klejącej.

Agencja Interfax-Ukraina podała, że ciało Werbyckiego odnaleźli mieszkańcy wsi Hnidyn wraz z ciałem innego, niezidentyfikowanego dotychczas człowieka. Ich głowy były obwiązane taśmą klejącą.

IAR, bk