Logo Polskiego Radia
PAP
Izabela Zabłocka 27.01.2014

UE: aresztowania rannych i zaginięcia na Ukrainie nie do zaakceptowania

Jan Tombiński zwrócił się do ukraińskiego rządu "o realizację obietnic i zapowiedzi w kontekście negocjacji z opozycją". Wyraził też zaniepokojenie pogarszającym się stanem praw człowieka na Ukrainie i wezwał do cofnięcia ustaw ograniczających prawa człowieka.
Ukraińskie kobiety przed barykadą podczas kolejnego dnia protestów antyrządowych w KijowieUkraińskie kobiety przed barykadą podczas kolejnego dnia protestów antyrządowych w Kijowie PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO

Jak ocenił w poniedziałkowym komunikacie, aresztowania rannych, przypadki zaginięć i doniesienia o torturach są "niezwykle niepokojące i w żadnym wypadku nie mogą być akceptowane". "Sprawcy tych zbrodni muszą w trybie pilnym zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Zatrzymanie tej praktyki jest niezbędnym warunkiem budowy zaufania między rządem a społeczeństwem" - uważa Tombiński.

Wezwał też opozycję "do utrzymania pokojowego charakteru demonstracji i wyraźnego odcięcia się od tych wszystkich, którzy używają przemocy w dążeniu do swoich celów".

Zaapelował też do stron  konfliktu "o cofnięcie ustaw ograniczających podstawowe prawa człowieka i podejmowanie dalszych decyzji na podstawie oceny Rady Europy i OBWE".

Wtorkowy szczyt UE-Rosja w cieniu kryzysu na Uranie >>>

Protesty na Ukrainie

Antyrządowe demonstracje na Ukrainie trwają od listopada, gdy władze nie podpisały umowy stowarzyszeniowej z UE. Protesty zaostrzyły się, kiedy 16 stycznia zdominowany przez prezydencką Partię Regionów parlament znacznie ograniczył m.in. prawo obywateli do demonstracji.

22 stycznia, w dniu święta państwowego Jedności Ukrainy, podczas starć z milicją padły pierwsze strzały. W wyniku zamieszek w Kijowie zginęło dotychczas sześć osób. Rannych nikt nie jest w stanie zliczyć.

Relacja pobitego przez Berkut / CNN Newsource/x-news

Ludzie giną bez wieści, Berkut bije manifestantów

Ostatnie doby, to brutalna pacyfikacja oponentów władz w kilku miastach na zachodzie i w centrum Ukrainy.

W Dniepropietrowsku manifestanci szturmowali budynek Administracji Obwodowej. Gmach  obroniła jednak milicja wraz z dresiarzami zwanymi "tituszkami", którzy strzelali do demonstrantów z broni pneumatycznej. Bili także osoby postronne i dziennikarzy. Co najmniej 4 pracowników miejscowych mediów zostało rannych. Zatrzymano niemal 40 osób. Według działaczy Euromajdanu, dresiarze byli związani z wicepremierem Ołeksandrem Wiłkułem, który pochodzi z tego regionu.

Również w Zaporożu są ranni i zatrzymani, po rozpędzeniu protestu przez milicję i oddziały specjalne. Podobnie i tam milicję w biciu protestujących wspomagali wynajęci dresiarze. Do manifestantów strzelano z broni pneumatycznej, a także rzucano w nich granatami hukowymi. "Sportowcy” strzelali w ludzi fajerwerkami. Po pacyfikacji manifestacji "tituszki" łapali i bili wszystkich bez białych wstążek, które sami nosili. Miejscowe szpitale są pełne rannych.

W Sumach manifestację oponentów władz rozbiły oddziały Berkutu. W dzień protestowało tam kilka tysięcy zwolenników opozycji, którzy weszli do budynku miejscowej administracji. Według relacji świadków, milicja zachowywała się bardzo agresywnie.

W Czerkasach uczestników miejscowego protestu przyjechali wesprzeć kijowianie z Auto-Majdanu. Protestujący próbowali zająć budynek Administracji Obwodowej. Interweniowała milicja, w tym oddziały Berkutu. Są pobici i zatrzymani. Aresztowano m.in. jednego z organizatorów protestów Sergeja Hadzhynowa. Zdemolowane zostały samochody manifestantów, którzy przyjechali z Kijowa. Pobici także zostali dwaj dziennikarze Telewizji Biełsat.

W Browarach koło Kijowa protestujący domagali się od władz miasta poparcia ich miejscowego Majdanu. Zamiast tego, władze zorganizowały alternatywne posiedzenie rady miasta, na które spędzono przymusowo pracowników państwowych. Do środka weszli też dresiarze. Wewnątrz był już także Berkut. Protestujący zażądali usunięcia "tituszek". Władze zgodziły się i dresiarze w szpalerze manifestantów opuścili budynek.

źródło You Tube

W ciągu ostatnich dni, zwolennicy Majdanu zdobyli siedziby Administracji Obwodowych w Winnicy, Czernihowie, w Iwano-Frankowsku, Równem, Tarnopolu, Lwowie i Chmielnickim oraz Łucku, Żytomierzu, Czerniowcach i Połtawie .

39 osób, związanych z protestami na Majdanie w Kijowie, uważanych jest za zaginione. Wśród nich jest lider Auto-Majdanu Dmytro Bułatow. Działacze antyrządowego ruchu, wykorzystujący w protestach swoje samochody, oferują 25 tysięcy dolarów za każdą informację, która pomogłaby w jego odnalezieniu.

Poszukiwaniem zaginionych zajmują się społecznie aktywiści ruchu Euromajdan SOS. Jego działaczka Iryna Muchina powiedziała Polskiemu Radiu, że ludzie znikają na ulicach, a także ze szpitali, gdzie są przywożeni ranni.

Najgłośniejszy przypadek zniknięcia, oprócz Dmytra Bułatowa, to uprowadzenie ze szpitala przez grupę nieznanych osób działaczy Ihora Łucenki i Jurija Werbyckiego. Przez kilkanaście godzin katowali ich zwolennicy władz. Później wyrzucono ich w lesie. Pierwszy z opozycjonistów przeżył i dostał się do najbliższych zabudowań, drugi zamarzł na śmierć.

Protesty na Ukrainie - zobacz serwis specjalny >>>

''