Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Izabela Zabłocka 27.01.2014

Gumowymi kulami rozstrzelali staruszka, byli szczególnie brutalni - relacja dziennikarzy Biełsatu z Ukrainy

W czasie gwałtownego ataku berkutowców w Czerkasach ranne zostały dziesiątki osób. Cztery są w ciężkim stanie. Pobici zostali dziennikarze Biełsatu.
Mimo represji protestujący nie ustępują  i umacniają barykadyMimo represji protestujący nie ustępują i umacniają barykady PAP/EPA/ZURAB KURTSIKIDZE
Posłuchaj
  • Berkut bił bez opamiętania - opowiada operator Biełsatu Siarhiej Marczyk
  • Demonstranci z ruchu Wspólna Sprawa wycofali się z siedziby Ministerstwa Sprawiedliwości relacja z Kijowa Piotra Pogorzelskiego/IAR
Czytaj także

Ekipa Biełsatu w Czerkasach przygotowała materiały do reportażu o akcji zmotoryzowanych uczestników protestów tak zwanego Auto-Majdanu. Dla operatora Sierhieja Mularczyka wyjazd zakończył się 11 szwami. Dziennikarz Juraś Wysocki ma rozbitą twarz. Obydwaj przejdą badania w kijowskim szpitalu. Ekipa straciła też swój sprzęt.

- W pewnym momencie, gdy ludzie atakowali budynek administracji z bocznego wyjścia wybiegło kilkudziesięciu, nawet może setka Berkutowców i zaczęli bić wszystkich znajdujących się placu. Również wszyscy dziennikarze znajdujący się na placu zostali pobici. Niektórzy trafili na posterunek inni do punktu medycznego. Metodycznie niszczono sprzęt dziennikarski, i można powiedzieć, że to właśnie dziennikarze z premedytacją zostali wzięci na cel. Oni wiedzieli, że jesteśmy dziennikarzami i specjalnie dążyli do tego żebyśmy nie mogli naszych materiałów przekazać dalej – opowiada Marczyk Telewizji Biełsat.

Berkut operujący w Czerkasach, w środkowej Ukrainie, mógł być ściągnięty ze wschodu kraju. Jak relacjonuje Mularczyk, beruktowcy byli szczególnie brutalni. Widzieliśmy jak dosłownie rozstrzelali gumowymi kulami starszego mężczyznę z odległości półtora metra. Gdy trafiłem do szpitala przede mną czekało już 11 osób z różnymi ranami: głowy, połamanymi kończynami. Cztery osoby są w stanie ciężkim. Jedną z nich jest jeden z Berkutowców, który został przejechany przez uciekającego uczestnika Auto-Majdanu.

To mogła być prowokacja

Świadkowie, z którymi rozmawiali dziennikarze Biełsatu twierdzą, że szturm na obwodową administrację w Czerkasach mógł być prowokacją. Atakujący budynek m.in. przy pomocy koktajli Mołotowa uciekli na sygnał, a na stojących z boku protestujących rzucił się Berkut - informuje telewizja.

Szturm na obwodową administrację w Czerkasach i atak Berkutu/ źródło You Tube

Jeden z aktywistów potwierdza tę wersję na swoim profilu na społecznościowym portalu. Dopiero co w Czerkasach „tituszki” zastawili pułapkę na kijowski Auto-Majdan. Gdy goście ze stolicy zaczęli wychodzić z samochodów kilkunastu miejscowych rzuciło się szturmować miejscową radę obwodową. Po dziesięciu minutach, jeden z miejscowych dał komendę do odwrotu, i napastnicy schowali się w okolicznych podwórkach. Jak tylko udający protestujących "tituszki" uciekły, z lewego skrzydła rady obwodowej wyskoczyła grupa Berkutu zaczęła bić wszystkich na placu. Są zatrzymani i ranni. Berkut rozbił samochody uczestników Auto-Majdanu - napisał Liachowicz.

Protesty na Ukrainie - zobacz serwis specjalny >>>

Polowania na manifestantów. Sądy po zamieszkach

Po nocnych zamieszkach w miastach na wschodzie Ukrainy trwają zatrzymania i procesy. Do interwencji milicji i oddziałów specjalnych wspieranych przez dresiarzy doszło nie tylko w Czerkasach, ale także między innymi w Dniepropietrowsku i Zaporożu.

W Czerkasach, milicja wywleka uczestników zajść nawet ze szpitali. Wśród zatrzymanych jest jeden z liderów Auto-Majdanu - Serhij Chadżynow.

Do brutalnej pacyfikacji doszło też w Zaporożu, gdzie zatrzymano 30 osób. Tam również milicję wspomagali w biciu wynajęci dresiarze. Do manifestantów strzelano z broni pneumatycznej, rzucano w nich też granatami hukowymi. Po pacyfikacji  dresiarze łapali i bili wszystkich, którzy nie mieli białych wstążek, jakie sami nosili. Miejscowe szpitale są pełne rannych.

W Sumach manifestację oponentów władz rozbiły oddziały Berkutu. W dzień protestowało tam kilka tysięcy zwolenników opozycji, którzy weszli do budynku miejscowej administracji. Według relacji świadków, milicja zachowywała się bardzo agresywnie.

15 osób z kilkudziesięciu zatrzymanych w nocy w Dniepropietrowsku zostało skazanych na kary 2 miesięcy aresztu. Decyzja została podjęta przez sąd od razu po ich zatrzymaniu przed budynkiem Administracji Obwodowej. Członkowie rodzin mówią, że wielu z przywiezionych do sądu miało ślady pobicia.

W ostatnich dniach zwolennicy Majdanu zdobyli siedziby Administracji Obwodowych w Winnicy, Czernihowie, Iwano-Frankowsku, Równem, Tarnopolu, Lwowie i Chmielnickim oraz Łucku, Żytomierzu, Czerniowcach i Połtawie.

W Kijowie demonstranci z ruchu Wspólna Sprawa wycofali się z siedziby Ministerstwa Sprawiedliwości. Szefowa tego resortu wcześniej zagroziła, że jeżeli tego nie zrobią, będzie wnosić o wprowadzenie stanu wyjątkowego.

Relacja torturowanego na Ukrainie: Założyli na głowę plastikową torbę, bili mnie/CNN Newsource/x-news

Ludzie giną bez wieści

39 osób, związanych z protestami na Majdanie w Kijowie, uważanych jest za zaginione. Wśród nich jest lider Auto-Majdanu Dmytro Bułatow. Działacze antyrządowego ruchu, wykorzystujący w protestach swoje samochody, oferują 25 tysięcy dolarów za każdą informację, która pomogłaby w jego odnalezieniu.

Poszukiwaniem zaginionych zajmują się społecznie aktywiści ruchu Euromajdan SOS. Jego działaczka Iryna Muchina powiedziała Polskiemu Radiu, że ludzie znikają na ulicach, a także ze szpitali, gdzie są przywożeni ranni.

Najgłośniejszy przypadek zniknięcia, oprócz Dmytra Bułatowa, to uprowadzenie ze szpitala przez grupę nieznanych osób działaczy Ihora Łucenki i Jurija Werbyckiego. Przez kilkanaście godzin katowali ich zwolennicy władz. Później wyrzucono ich w lesie. Pierwszy z opozycjonistów przeżył i dostał się do najbliższych zabudowań, drugi zamarzł na śmierć.

polskieradio.pl/IAR/iz

''