Logo Polskiego Radia
PAP
Beata Krowicka 14.02.2014

Powódź w Wielkiej Brytanii. Książęta William i Harry pomagali umacniać wały

Z pomocą dla powodzian pospieszyła też Elżbieta II. Królowa kazała wysłać ze swych majątków w Windsorze żywność i pościel dla farmerów, których gospodarstwa zostały zalane.

W piątek William i Harry nosili worki z piachem we wsi Datchet położonej około 30 km od Londynu.
W Anglii, gdzie od grudnia leje deszcz i hula wiatr, styczeń był najbardziej mokrym miesiącem od 1766 roku, kiedy zaczęto regularnie notować zjawiska pogodowe. Opady deszczu utrzymują się nadal, a podczas burz w tym tygodniu porywy wiatru przekraczały 160 km na godzinę.
Najbardziej powodzie dały się we znaki na południowo-zachodnim wybrzeżu Anglii w hrabstwie Somerset i w Dolinie Tamizy na zachód od Londynu, gdzie podtopionych zostało wiele posiadłości.

Sytuacja nadal groźna
Kolejna wichura uderzyła w Anglię w piątek. Spadło do 4 cm deszczu i istnieje niebezpieczeństwo podtopienia kilkuset gospodarstw.

CNN Newsource/x-news

Agencja do spraw środowiska wydała 17 ostrzeżeń powodziowych najwyższego stopnia. Przed lokalnymi podtopieniami ostrzeżono mieszkańców Anglii i Walii.

- Powiedziano nam, że jeśli ma nas zalać, to wydarzy się to w piątek. Układam właśnie worki z piaskiem. Przenieśliśmy już wartościowe rzeczy z parteru na piętro, ale większości mebli nie mogliśmy tak zabezpieczyć - mówił Polskiemu Radiu jeden z mieszkańców miasteczka Egham w hrabstwie Surrey.

- Woda przybiera błyskawicznie - mówi Polskiemu Radiu mieszkanka hrabstwa Surrey - jednego z najbardziej poszkodowanych. - Widok jest szokujący: partery domów pod wodą, pływające meble.

TVN24/x-news

Mieszkańcy opowiadają, że wiele osób, szczególnie starszych, postanowiło zostać w swoich domach. Właściciele motorówek pomagają im w zakupach. - Sytuacja jest naprawdę poważna - dodaje emigrantka z Polski, Barbara. Jak mówi, sąsiedzi mieszkający w jej miejscowości od 50 lat nie pamiętają takiej powodzi.

Według służb meteorologicznych zanim opadnie woda w wezbranych rzekach, upłynąć mogą nawet tygodnie.

Rząd przeprasza

W niedzielę, po raz pierwszy od siedmiu tygodni, brytyjski rząd zdobył się na słowo "przepraszam" pod adresem powodzian. Minister społeczności i samorządów lokalnych Eric Pickles przeprosił mieszkańców hrabstwa Somerset za zaprzestanie pogłębiania rzek, co spotęgowało powódź.
Zdaniem obserwatorów te przeprosiny były jednak połowiczne, gdyż minister jako przedstawiciel rządu nie wziął pełnej odpowiedzialności i zrzucił winę na inną instytucję. - Może zanadto polegaliśmy na radach Agencji do spraw Środowiska. Powinniśmy byli pogłębiać - mówił minister.

Agencja nie jest ciałem rządowym, ale jej rola polega na doradzaniu rządowi i kierowaniu państwowych funduszy, między innymi na zabezpieczenia przeciwpowodziowe.

Według komentatorów, prezes Agencji, Chris Smith stał się kozłem ofiarnym, którego wskazano powodzianom i mediom. Rząd wysłał go w piątek do Somerset, gdzie musiał zmierzyć się z falą krytyki. Tymczasem w komentarzach przypomina się, że to kolejne brytyjskie rządy już od 18 lat cofnęły fundusze na pogłębianie i szlamowanie rzek na terenach sztucznie osuszonych ponad tysiąc lat temu, co zniweczyło wysiłki pokoleń.

PAP, IAR, bk