Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Agnieszka Kamińska 04.04.2014

Ukraina zapowiada: w razie ataku, będziemy się bronić

- Jeśli Rosja przekroczy granice i rozpocznie militarną agresję, będziemy bronić naszego kraju wszystkimi środkami, jakimi dysponujemy. To będzie wojna – zapowiedział premier Ukrainy, Arsenij Jaceniuk.
Ukraińskie wojska na poligonie DesnaUkraińskie wojska na poligonie DesnaPAP/EPA/ANDREY SINITSYN
Posłuchaj
  • Relacja Piotra Pogorzelskiego z Kijowa (IAR): liczba rosyjskich wojsk przy granicach nadal stwarza zagrożenie dla Ukrainy
  • Relacja Piotra Pogorzelskiego z Kijowa (IAR): 4 miliony dodatkowych turystów - na tyle mogą liczyć ukraińskie kurorty po aneksji Krymu. Większość Ukraińców nie widzi sensu jechać na półwysep
  • Relacja Piotra Pogorzelskiego z Kijowa (IAR): na Ukrainie coraz popularniejszy jest bojkot rosyjskich towarów
Czytaj także

Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>

Kalendarium zdarzeń na Ukrainie >>>

Rosja może rozmieścić broń jądrową na Krymie? [relacja] >>>

Szef MSZ Wielkiej Brytanii William Hague ocenił. Że Rosja nie łagodzi napięć wycofała ona jedynie symboliczną liczbę żołnierzy z oddziałów skoncentrowanych w wielkiej liczbie nad granicą z Ukrainą. Unia Europejska musi przygotowywać trzecią turę sankcji wobec Rosji - dodał Hague.

Ukraińskie MSZ stwierdziło w piątek, że wojska Rosji na granicy są nadal zagrożeniem. Poinformowano, że być może wycofano bardzo niewielką część z nich, z drugiej strony, nie wiadomo, czy nie było to przegrupowanie oddziałów.

”Rosyjska idea federalizacji to idea zniszczenia Ukrainy”

Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow wciąż naciska na federalizację Ukrainy. Zdaniem szefa rosyjskiej dyplomacji "obecne władze w Kijowie nie są w stanie w pełni uszanować praw wszystkich bez wyjątku Ukraińców, ich wolności, praw mniejszości narodowych, nie są w stanie okazać rzeczywistego, a nie gołosłownego poszanowanie interesów wszystkich bez wyjątku regionów".  Federalizacja to według wielu obserwatorów jeden z instrumentów, za pomocą którego Rosja chce doprowadzić do ewentualnego rozpadu Ukrainy.

Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk wypowiedział się kategorycznie przeciwko federalizacji państwa i zaapelował do Rosji, by nie mieszała się w wewnętrzne sprawy jego kraju. - Rosyjska idea federalizacji to idea zniszczenia Ukrainy – podkreślił.

Rosja próbuje destabilizować sytuację na wschodzie

Rosja działa bardzo intensywnienia wschodzie Ukrainy. Według informacji podanych w piątek przez wicepremiera Witalija Jaremę na Ukrainie doszło w ciągu ostatnich dwóch miesięcy do 320 akcji separatystycznych z udziałem około 242 tys. osób. Jarema zaznaczył, że w związku z przejawami separatyzmu wszczęto kilkadziesiąt śledztw. Jak dodał, 40 sprawami karnymi zajmuje się Służba Bezpieczeństwa Ukrainy, a 35 - MSW. Według niego liczba akcji separatystycznych ostatnio nieco spadła, ale "to nie znaczy, że możemy być spokojni".

Do demonstracji na rzecz referendum na temat statusu regionu dochodzi m.in. w Doniecku na wschodzie kraju. Pod koniec marca Doniecka Rada Obwodowa zażądała przyjęcia nowej wersji konstytucji Ukrainy, w której rosyjskiemu przyznano by status drugiego języka państwowego i zalegalizowano by przeprowadzanie miejscowych referendów.

W razie uderzenia, ”będzie wojna”

Jeśli rosyjskie wojska wtargną na terytorium Ukrainy, będziemy się bronić - powtórzył w piątek premier Arsenij Jaceniuk. W wywiadzie dla telewizji BBC szef ukraińskiego rządu ostrzegł Moskwę, że jej działania mogą doprowadzić do wojny. - Jeśli Rosja przekroczy granice i rozpocznie militarną agresję, Ukraina stawi opór i da odpowiedź w postaci kontruderzenia. Będziemy bronić naszego kraju wszystkimi środkami, jakimi dysponujemy. To będzie wojna - powiedział Arsenij Jaceniuk.

Rosja planuje niespodzianki na maj

Wicepremier Witalij Jarema powiedział, że według posiadanych przez władze ukraińskie informacji na 1 i 9 maja Rosja planuje masowe akcje, których celem jest zdestabilizowanie sytuacji na Ukrainie.

Wcześniej o przygotowywaniu nowych wystąpień separatystycznych na Ukrainie, w szczególności 9 maja, kiedy to w tym kraju obchodzony jest Dzień Zwycięstwa, wspominał sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Andrij Parubij.

W kasie pusto

Ukraiński premier Arsenij Jaceniuk przyznał w piątek, że znaczny spadek współpracy gospodarczej z Rosją jest dla jego kraju poważnym wyzwaniem.  - Ekonomiczne prognozy na ten rok są niezbyt zachęcające: minus 3 proc. PKB, dwucyfrowa inflacja. Wyzwania, które stoją dziś przed ukraińską gospodarką, to przede wszystkim faktyczne ograniczenie dwustronnej współpracy gospodarczej z Federacją Rosyjską z winy Rosji, która dopuściła się wojskowej agresji na terytorium Ukrainy - powiedział Jaceniuk na spotkaniu z ukraińskimi przedsiębiorcami w Kijowie.

Za kolejne poważne wyzwanie premier uznał odpływ zagranicznych inwestycji z Ukrainy. - Robimy teraz wszystko, żeby nie opuszczali oni (inwestorzy) Ukrainy. Trudno jednak przekonać zagranicznego inwestora, że w Ukrainie wszystko jest w porządku, jeśli na granicy stoją tysiące żołnierzy Federacji Rosyjskiej i setki czołgów - zaznaczył.

Jaceniuk wyraził nadzieję, że w maju do kraju zaczną napływać znaczne środki finansowe. - Jeśli powstaną niezbędne fundamenty ustawodawcze, to do końca kwietnia zostanie podjęta decyzja o uruchomieniu nowego programu współpracy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. W pierwszej dekadzie maja Ukraina może otrzymać znaczne środki - powiedział premier.

Dodał, że Ukraina liczy, iż w ciągu dwóch miesięcy otrzyma od różnych instytucji na ustabilizowanie gospodarki pierwsze transze pomocy wysokości 3 mld dolarów. Według niego oczekiwany rozmiar kredytów w tym roku to około 13,5 mld USD.

Jaceniuk zapewnił, że w przyszłym tygodniu rząd skieruje do parlamentu brakujące projekty ustaw, które należy przyjąć w celu kontynuowania współpracy z MFW.

Problemy z gazem

Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk powiedział w piątek, że rząd prowadzi pilne rozmowy ze swymi europejskimi sąsiadami na temat zagwarantowania dostaw gazu dla Ukrainy w cenie, którą byłby w stanie zapłacić Kijów.

Sprawa zagwarantowania Ukrainie gazu, na który będzie ją stać, stała się bardzo pilna odkąd Moskwa podniosła cenę swojego surowca - dwukrotnie w ciągu minionego tygodnia - aż do 485,5 USD za 1000 m sześc. Według Jaceniuka taka cena gazu dla Ukrainy jest "absolutnie nie do zaakceptowania".

- Prowadzimy pilne rozmowy z naszymi europejskimi partnerami. Jedną z możliwych metod (zaopatrzenia Ukrainy) jest odwrócenie kierunku przepływu gazu z krajów UE - powiedział premier.

Dodał, że główni kandydaci do takiej akcji pomocowej to Polska, Węgry i Słowacja.
- Na poziomie technicznym odwrócenie przepływu gazu nie stanowi problemu i mamy nadzieję, że będzie to oznaczało, że cena gazu będzie o 150 dol. niższa niż rosyjska - dodał Jaceniuk.
W czwartek premier powiedział, że spodziewa się dalszych nacisków Rosji, włącznie z ograniczeniem dostaw gazu.

Jaceniuk uważa, że najnowsza podwyżka rosyjskich cen, w dwa tygodnie po aneksji Krymu przez Rosję, może mieć jedynie polityczne przyczyny.

Prezes Gazpromu Aleksiej Miller poinformował w czwartek, że cena gazu dla Ukrainy od kwietnia wyniesie 485,5 dol. za 1000 m sześc. Ponadto premier Rosji Dmitrij Miedwiediew dał do zrozumienia, że Moskwa może w ogóle zerwać współpracę z Ukrainą w sferze gazowej, jeśli ta nie ureguluje długu za odebrany gaz i nie będzie płacić w terminie za bieżące dostawy.

Według ukraińskiego ministerstwa energetyki Ukraina ma w magazynach 7,2 mld metrów sześć. gazu. Żeby zapewnić zimą stały przepływ gazu do Europy musi mieć zmagazynowanych 12-14 mld metrów sześc. surowca.

Rosyjska gazeta o broni atomowej

”Niezawisimaja Gazieta” opublikowała materiał pod tytułem "Krym może uzyskać status jądrowy".
Wynika z niego, iż zdaniem rosyjskich ekspertów wojskowych Moskwa powinna w trybie pilnym wzmocnić zdolności obronne Krymu, w tym przez rozmieszczenie na półwyspie broni jądrowej, co stałoby się jeszcze jednym argumentem w rysującej się konfrontacji z USA i NATO.

Według gazety podpisanie przez prezydenta Rosji Władimira Putina dekretu o włączeniu Republiki Krymu i Sewastopola do Południowego Okręgu Wojskowego zbiegło się z aktywizacją sił NATO na wschodniej flance sojuszu i zwiększeniem stacjonujących w Europie amerykańskich sił reagowania kryzysowego. - Jeśli uwzględnić przerzucenie znacznych sił armii ukraińskiej ku granicom z Federacją Rosyjską, groźba konfliktu militarnego w regionie rośnie - pisze "Niezawisimaja Gazieta".

Cytowany przez nią dyrektor Centrum Badań Społeczno-Politycznych Władimir Jewsiejew uważa, że formalnie nie ma przeszkód do rozmieszczenia broni jądrowej na Krymie. W tym i od strony technicznej. Ekspert przypomina, że do roku 1996 w rejonie Sudaka działały składy takiej broni; broń wywieziono, lecz magazyny zostały.

Jewsiejew zastanawia się, na ile Rosji jest obecnie potrzebna modernizacja tych składów, skoro "kolizje są tu możliwe, bo państwa Zachodu nie uznały Krymu". Podkreśla też, że potencjał USA i NATO, jeśli chodzi o broń konwencjonalną wielokrotnie przewyższa rosyjski i jeśli będzie dalej umacniany w pobliżu rosyjskich granic, to Moskwa będzie mieć ważki argument w postaci taktycznej broni jądrowej, której można użyć z terenu Krymu.

Generał Leonid Iwaszow, który w przeszłości stał w ministerstwie obrony na czele głównego zarządu międzynarodowej współpracy wojskowej, uważa, że "rozniecanie wojennej histerii ze strony NATO i USA, ich dążenie do zwiększenia liczebności wojsk i ilości sprzętu w pobliżu rosyjskich granic, mogą wywołać reakcję Moskwy". - De iure nic nam nie przeszkadza, na przykład, rozlokować na Krymie taktyczną broń jądrową, którą będzie można umieścić na powietrznych i morskich środkach przenoszenia. Byłby to, oczywiście, środek ostateczny. Lecz nasi zachodni oponenci nie powinni o tym zapominać - zaznacza generał Iwaszow.
- Przecież Krym to teraz terytorium rosyjskie, a na swoim terytorium możemy rozmieszczać wszelaką broń, jeśli to nie jest sprzeczne z umowami międzynarodowymi. A ograniczeń w rozmieszczaniu taktycznej broni jądrowej na terenie Rosji obecnie nie ma - podkreślił generał.

PAP/IAR/agkm