Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Katarzyna Karaś 18.06.2014

Irańczycy wkroczą do Iraku? "Uczynimy wszystko, by ochronić święte miejsca szyitów"

Taką deklarację złożył prezydent Iranu Hasan Rowhani w reakcji na trwającą od ponad tygodnia ofensywę sunnickich bojowników na północy Iraku.
Sunniccy rebelianciSunniccy rebelianci PAP/EPA/ALBARAKA NEWS

- Co się tyczy miejsc świętych związanych z szyickimi imamami w Iraku, to ostrzegamy światowe mocarstwa, ich sługusów, zabójców i terrorystów, że wielki naród irański zrobi wszystko, by je ochronić - oświadczył Rowhani w transmitowanym w telewizji przemówieniu wygłoszonym w Chorramabadzie na zachodzie Iranu, niedaleko granicy z Irakiem.

Prezydent Iranu, który w ponad 90 procentach jest krajem szyickim, wymienił cztery irackie miasta, w których znajdują sanktuaria szyickich imamów i dokąd co roku pielgrzymują setki tysięcy Irańczyków. Chodzi o Karbalę, Nadżaf i Samarrę w środkowej części kraju, a także bagdadzką dzielnicę Kazimija.

Jak dodał zgłosiło się już "wielu ochotników - szyitów, sunnitów i Kurdów, żeby walczyć z terrorystami" w Iraku. Wcześniej duchowy przywódca szyitów Ajatollah Ali al-Sistani wezwał Irakijczyków, by zgłaszali się jako ochotnicy i stawili opór sunnickim dżihadystom.

Rowhani zadeklarował także pomoc dla irackiego rządu premiera Nuriego al-Maliki, jeśli ten się o nią zwróci. Zaznaczył, że do tej pory Bagdad o taką pomoc nie poprosił.
Walki na północy Iraku

Irackie wojsko odzyskało największą w kraju rafinerię ropy naftowej, zajętą wcześniej przez sunnickich rebeliantów. Premier kraju wystąpił w mediach z apelem o jedność w walce z bojownikami, którzy chcą przejąć władzę w kraju. Jednak wśród Irakijczyków rośnie poczucie strachu. Coraz większe napięcie panuje też w całym regionie.

Irackie siły bezpieczeństwa poinformowały, że odbiły z rąk rebeliantów rafinerię w Baidżi, choć tej informacji nie można na razie potwierdzić. Sunniccy rebelianci wywodzący się z Al-Kaidy od kilkunastu dni zdobywają kolejne miasta na północy kraju i chcą przejąć władzę w Bagdadzie. Iracki premier zaapelował w państwowej telewizji o jedność w walce z rebeliantami, ale obecni na miejscu dziennikarze mówią o coraz większym strachu wśród Irakijczyków, tak szyitów jak i sunnitów.

Północny Irak jest od przeszło roku pogrążony w walkach, w których ugrupowanie Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIL) usiłuje opanować terytorium aż do granicy z Libanem, aby utworzyć tam własne, sunnickie państwo.
Ponad tydzień temu bojownicy zintensyfikowali działania. Między innymi przejęli kontrolę w dwóch miastach: 2-milionowym Mosulu (drugim co do wielkości w Iraku) i 150-tysięcznym Tikricie. Z Mosulu uciekło co najmniej pół miliona mieszkańców. Na miejscu panuje chaos. Dochodzi do brutalnych starć między rebeliantami a irackimi służbami bezpieczeństwa.
x-news.pl, CNN

Decyzji w sprawie Iraku nie podjął jeszcze amerykański prezydent. Niewykluczone, że Stany Zjednoczone mogą zdecydować się na szybką operację z powietrza, by wspomóc irackie władze. Rząd w Bagdadzie właśnie formalnie poprosił o to Waszyngton. Na razie Amerykanie wysłali na wody Zatoki Perskiej lotniskowiec USS George H.Bush, wyposażony w rakiety Tomahawk.

Od wielu lat Irak jest areną krwawych walk na tle religijnym - między szyitami a sunnitami. Tylko w 2013 roku, według ONZ, w zamachach i atakach zginęło w tym kraju blisko 9 tysięcy ludzi. Narastająca fala przemocy jest najpoważniejsza od czasu krwawego konfliktu wewnętrznego z lat 2006-2007.

PAP/Estera
PAP/Estera Godlewska

IAR, PAP, kk, to

''