Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Agnieszka Jaremczak 07.07.2014

Roman Giertych: Nisztor to gangster, szantażysta i bandyta

- Język tej rozmowy był dostosowany do mojej opinii o panu Nisztorze. Uważałem go za szantażystę. Takie były wówczas informacje, że chodzi z tą książką i próbuje ją jakoś upchnąć poza rynkiem. Uważałem go za gangstera i bandytę. A dzisiaj jeszcze bardziej tak uważam - mówił w TOK FM mecenas Roman Giertych.
zdjęcie ilustracyjnezdjęcie ilustracyjnePAP/ARCH Rafał Guz

Sprawa dotyczy spotkania sprzed trzech lat. Latem 2011 roku w kancelarii byłego wicepremiera dochodzi do spotkania Giertycha z Piotrem Nisztorem (wówczas dziennikarzem śledczym "Rzeczpospolitej"). Inicjatorem spotkania jest Jan Piński (w przeszłości szef "Wiadomości" TVP za czasów prezesury Piotra Farfała, związanego z LPR, dziś redaktor naczelny "Uważam Rze").

Spotkanie zostało nagrane przez Nisztora, a kilka dni temu przekazane tygodnikowi "Wprost".

Jak opisywała w weekendowym wydaniu "Gazeta Wyborcza", panowie spotykają się na wódce. - Wypili trzy butelki 0,75 l. Tematem ich rozmowy była sprzedaż za 400 tys. zł. praw autorskich do książki, którą Nisztor napisał o Janie Kulczyku - pisała gazeta. Chodziło o to, by książka nigdy się nie ukazała. - Wedle Giertycha negocjacje się nie powiodły, ponieważ Nisztor chciał więcej pieniędzy. Ale musiał je w końcu od kogoś dostać, bo ostatecznie książka się nie ukazała - ujawnili dziennikarze. I daje: - Nisztor wszystko nagrał i właśnie przekazał do tygodnika "Wprost", z którym teraz współpracuje.

Giertych broni się, że propozycja była blefem. - Rozmowa okazała się w połowie skuteczna. Ja nie nabyłem praw autorskich do tej książki. A pan Nisztor książkę przekazał. Myśmy tą książkę przeanalizowali prawnie w kancelarii. Mam ją do dziś. Mogę ją każdemu pokazać - mówił Roman Giertych w radiu TOK FM. - Pan Nisztor budził moje obrzydzenie. Nigdy więcej się z nim nie spotkałem.

Co innego mówi we "Wprost" Piotr Nisztor. Według niego, książka jeszcze nie powstała. - Jest obszerny materiał. (...) Na razie ogromny szkic. Trzeba byłoby temu jeszcze poświęcić sporo czasu, materiał pochodził z przeróżnych możliwych źródeł - mówi.

Dziennikarz twierdzi, że udało mu się zgromadzić sporo dokumentów na temat Jana Kulczyka - Od śledztw, które były prowadzone przez prokuratury, przez sprawy, które znajdują się w teczkach prywatyzacyjnych w Ministerstwie Skarbu, do materiałów z IPN. No i rozmowy z ludźmi. Jeśli dziś zgłosi się do mnie wydawnictwo i da gwarancję, że ta książka się ukaże, z wielką chęcią podpiszę taką umowę - deklaruje.

Przyznaje zarazem, że fragmenty swojej pracy przekazywał rozmówcom. - Jedyna rzecz, która może gdzieś funkcjonować, to są fragmenty szkicu, kilka lub kilkanaście stron, które komuś wysłałem do autoryzacji lub przejrzenia. Czasami rozmówcom podsyłałem fragmenty zawierające czyste fakty, by się do nich odnieśli, coś uszczegółowili - twierdzi.

Co innego mówi Giertych: - Tak książka ma ponad 200 stron. Jest słabo napisana, nie ma w niej jakichś specjalnych rewelacji  - ujawnił mecenas.

Sprawa znajdzie prawdopodobnie finał w sądzie. Giertych twierdzi, że dziennikarze "Wprost" złamali prawo i działają "jako grupa przestępcza". Mecenas zapowiedział złożenie pozwu cywilnego o pół miliona złotych przeciw tygodnikowi "Wprost" i doniesienie do prokuratury o złamaniu prawa przez Nisztora. - Nigdy nikogo nie szantażowałem. Pozew będzie gotowy w ciągu kilku dni - powiedział były lider LPR.

Rząd na podsłuchu. Serwis specjalny portalu Polskiego Radia >>>

Zdaniem byłego wicepremiera, publikacja taśm to zemsta za prowadzenie spraw kilku podsłuchanych polityków. Jako adwokat Giertych reprezentuje Radosława Sikorskiego i Jacka Rostowskiego przeciwko "Wprost" w sprawie podsłuchów.

Giertych po wycofaniu się z polityki założył kancelarię adwokacką. Wśród jego klientów był między innymi szef dyplomacji Radosław Sikorski, syn premiera oraz były minister transportu Sławomir Nowak.  Po tym jak w ubiegłym roku "Wprost" ujawnił, że Nowak nie wykazywał w oświadczeniach majątkowych wszystkich swoich zegarków, Giertych złożył w sądzie pozew przeciwko tygodnikowi. Domagał się 30 milionów złotych. Później jednak wycofał się z tego żądania.

IAR/asop

Zobacz galerię: Dzień na zdjęciach>>>