Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Agnieszka Jaremczak 21.07.2014

"Los szefa klubu parlamentarnego PSL w rękach CBA"

- Sędzia na telefon. Wizyty VIP-ów w Prokuraturze Generalnej. Interwencje w sprawie podejrzanego biznesmena. Spotkania w restauracjach z prokuratorami w czasie afery korupcyjnej. Tak wygląda praca posła Jana Burego - pisze Newsweek.
Jan Bury wielokrotnie zapewniał, że nie ma sobie nic do zarzuceniaJan Bury wielokrotnie zapewniał, że nie ma sobie nic do zarzuceniaPAP/Jakub Kamiński

Według tygodnika, jeden z czołowych polityków PSL nazywany jest w swoim mateczniku, na Podkarpaciu - "Królem Janem" lub "Prezesem". - CBA dwa tygodnie temu przeszukało jego dom i biuro, a nawet dom jego ojca w podrzeszowskiej Łapajówce. Nazwisko Jana Burego pojawia się w trzech prokuratorskich śledztwach rozsianych po całej Polsce. Wiemy też, że od pewnego czasu telefon Burego był na podsłuchu - ustalili dziennikarze "Newsweeka".

Interesy polityka PSL szeroko opisuje też "Wprost". Czytamy w nim: "od kwietnia zeszłego roku, od czasu zatrzymania podkarpackiego marszałka Mirosława Karapyty, poseł Jan Bury jest przewrażliwiony. O ważnych sprawach nie rozmawia przez telefon, nie misze e-maili, nie wysyła SMS-ów, a nawet jak się z kimś spotka twarzą w twarz, to trudno się czegokolwiek od niego dowiedzieć. Kluczy, niczego wprost nie powie, więc nie ma co zwracać się do niego o przysługę".

Według "Wprost", "nie ma dziś sprawy przeciwko Buremu". - Ale czegokolwiek się tylko tkniemy, tam pojawia się w końcu jego nazwisko - mówi rozmówca gazety.

Tygodnik przypomina, ze Centralne Biuro Antykorupcyjne prowadzi dwie sprawy. - Można powiedzieć, że obie dotyczą tego samego, czyli świadczenia sobie wzajemnych uprzejmości. W obu przewija się nazwisko najważniejszego polityka z Podkarpacia - Jana Burego - informuje.

Sprawa dotyczy korupcji w urzędzie marszałkowskim, gdzie oskarżonym jest były marszałek województwa. Zaś drugie śledztwo prowadzone jest w sprawie powoływania się na wpływy w Ministerstwie Infrastruktury. W sprawie tej doszło do przeszukania w gabinecie wiceministra Stanisława Rynasiewicza (PO), oraz zatrzymania biznesmenów: Mariana D. i Pawła K. - przedsiębiorcy z firmy paliwowej z Leżajska (Podkarpackie), skąd również pochodzi Rynasiewicz.

Wiadomo, że biznesmenom przedstawiono zarzuty z art. 230a kodeksu karnego, czyli czynnej płatnej protekcji. Głosi on, że kara od pół roku do 8 lat więzienia grozi temu, kto udziela albo obiecuje udzielić korzyści majątkowej lub osobistej w zamian za pośrednictwo w załatwieniu sprawy w instytucji państwowej (...) polegające na bezprawnym wywarciu wpływu na decyzję, działanie lub zaniechanie osoby pełniącej funkcję publiczną, w związku z pełnieniem tej funkcji.

Ani CBA ani Prokuratura nie podają żadnych szczegółów.

Polityk PSL wielokrotnie zapewniał, że nie ma sobie nic do zarzucenia. - W tej sprawie wyjaśniłem wszystko, co mogłem - mówił Bury.

Z kolei zdaniem prezesa Stronnictwa Janusza Piechocińskiego, obecnie uwaga wszystkich przeniosła się z afery taśmowej na sytuację w PSL. Powiedział, że za dowód jego słabości uznaje się to, że chciał się poddać ocenie Rady Naczelnej partii. - Jeszcze polska demokracja nie dorosła do takich rozwiązań. W związku z tym nie będzie tego wniosku na najbliższej Radzie Naczelnej - wyjaśnił. Piechociński zapowiedział, że 26 lipca odbędzie się jedna z najspokojniejszych rad tej partii.

Newsweek, Wprost, asop