Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 23.02.2009

Zakłamany sojusznik

Podejrzenia o wspieranie przez Islamabad talibów rzucają ceń na największego w regionie sojusznika USA.
Pakistańska armiaPakistańska armiafot. Wikipedia

Pakistan staje się najgroźniejszym państwem świata. Możliwości operacyjne terrorystów ukrywających się w górach na granicy z Afganistanem rosną każdego dnia. Choć władze państwa zapewniają, że coraz więcej sił poświęcają na walkę z terroryzmem, podejrzenia o wspieranie przez Islamabad talibów rzucają ceń na największego w regionie sojusznika USA.

Rehman Malik, doradca ds. bezpieczeństwa pakistańskiego premiera Yousafa Razy Gilaniego, przyznał, a tym samym potwierdził tezę ekspertów z Indii, że listopadowe zamachy w Mumbaju były przygotowane w Pakistanie. - Część spisku miała miejsce w Pakistanie i zgodnie z dostępnymi informacjami, większość podejrzanych jest w naszych rękach – oświadczył Malik. Polityk przyznał, że sześć osób zostało aresztowanych, a dwie kolejne nadal przebywają na wolności. - Niektórzy z podejrzanych zdali nam pełne relacje - podkreślił Malik.

Pakistańskie władze prawdopodobnie aresztowały Zakiego ur Rehmana Lachwiego uważanego za organizatora ataku. Wcześniej udało się schwytać Hafeza Muhammeda Sajjefa, założyciela i duchowego przywódcę Armii Prawych (Laszkar-e Taiba). To do tego ugrupowania należała większość zamachowców z Mumbaju.

Wiadomość z Pakistanu miała pokazać, że Islamabad skutecznie walczy z terrorystami. Jednak złapanie zamachowców nie przekonało opinii międzynarodowej, która zaczyna dostrzegać w Pakistanie bardziej obrońcę islamskiego fundamentalizmu, niż państwo mogące obezwładniać terrorystów.

Płaszczyk terrorystów

Prezydent Pakistanu Asif Zardari przyznał, że obecnie rząd nie kontroluje armii ani podległego mu wywiadu wojskowego (ISI). Sytuacja tych formacji jest skomplikowana. Niezwykle potężna armia, którą z upodobaniem wzmacniał były prezydenta Pervez Musharraf, jest gwarantem stabilizacji kraju. Zardari obawia się, że w każdej chwili generałowie niezadowoleni z prowadzonej w kraju polityki mogą dokonać zamachu stanu. W samej armii ścierają się dwie siły, popierające rządy laickie i te chcące wspomóc pasztuńską rebelię na północy. Na razie wygrywają zwolennicy demokracji, jednak wpływy stronników fundamentalistów stale rosną. Gdyby armia przeszła na stronę talibów powtórzyłby się scenariusz z Afganistanu, w którym fundamentaliści zdobyli Kabul i przejęli władzę.

ISI jest ośrodkiem władzy w Pakistanie, a związani z wywiadem ludzie są łącznikami między rządem, armią a terrorystami. To właśnie wywiad zaangażowany jest w każde działania na północy, które wiążą się z negocjacjami z porywaczami lub prowadzeniem akcji przeciwko nim.

Historia długiej przyjaźni

Związki pomiędzy talibami a pakistańskim wywiadem wojskowym sięgają czasów wojny ze Związkiem Sowieckim w Afganistanie. ISI wspierała talibów za pieniądze pochodzące ze Stanów Zjednoczonych i Arabii Saudyjskiej. Z nawiązanych wówczas kontaktów wywiad korzysta do dziś.

O wspieraniu talibów przez ISI są przekonane Indie. Szef tamtejszej dyplomacji Shivshankar Menon oznajmił, że jego rząd ma dowody, że zamach na hotel w Mumbaju przeprowadzony przez fundamentalistów był osłaniany przez pakistański wywiad.

Również dowódca NATO w Afganistanie, generał David McKiernan, powiedział, że ma pewność o istnieniu „pewnego poziomu współpracy” ISI z bojownikami islamskimi w Pakistanie. McKiernan zaznacza, że nie jest w stanie wskazać jak duże wpływy mają talibowie na najwyższych stopniem generałów wywiadu. ISI prawdopodobnie wspiera transgraniczne ataki bojowników w Afganistanie, Indiach i w indyjskiej części Kaszmiru.

Aby uniknąć podejrzeń o współpracę generałowie ISI wykorzystują prywatne firmy, zakładane przez emerytowanych członków wywiadu, które pośredniczą pomiędzy terrorystami a służbami. Pakistański dziennikarz Ahmed Rashid, autor książki "Talibowie", od lat przekonuje, że ISI odgrywa podwójną rolę w kontaktach z Waszyngtonem i talibami. – To byłoby zbyt infantylne powiedzieć, że rząd nie kontroluje służb. W rzeczywistości to generałowie kontrolują premiera – podkreśla dziennikarz.

Jedną z najbardziej wpływowych postaci w Pakistanie jest były szef ISI, Hamid Gul. Jest on uważany za założyciela ruchu talibskich fundamentalistów, który wykorzystywał m.in. do walki w Kaszmirze. Gul współpracował ściśle z CIA podczas wojny w Afganistanie. Po ogłoszeniu przez USA w 2001 roku „wojny z terroryzmem” Gul zadeklarował jednak, że świat islamu powinien się zjednoczyć aby „zniszczyć” USA, ponieważ Waszyngton wypowiedział wojnę nie terroryzmowi, ale wszystkim muzułmanom. Obecnie Gul silnie lobbuje w armii na rzecz zwycięstwa frakcji fundamentalistycznej. Jeżeli uda mu się przejąć kontrolę nad wojskim, talibska rebelia zdobędzie sprzymierzeńca, którego nikomu w historii Pakistanu nie udało się zwyciężyć.

Kolejny Irak?

Swoje niezadowolenie z polityki Islamabadu wobec talibów okazują przede wszystkim Stany Zjednoczone. Od czasu zamachów z 11 września, USA łoży na Pakistan ogromne pieniądze, które miały pomóc w walce z terrorystami. Po niemalże ośmiu latach „współpracy” efekty są żadne. Rebelia rośnie w siłę i potrafi skutecznie stawiać opór zarówno siłom pakistańskim jak i stacjonującym w Afganistanie siłom NATO.

Bruce Riedel, analityk instytutu Brookings w Waszyngtonie, nowo powołany szef specjalnego zespołu, który opracowuje politykę Ameryki wobec Pakistanu i Afganistanu, powiedział, że największym zagrożeniem dla świata nie jest obecnie Irak, Afganistan czy nawet Iran, ale właśnie Pakistan.

W górach na granicy Pakistanu i Afganistanu ukrywają się obecnie najgroźniejsi terroryści świata. Jest to prawdziwa wylęgarnia islamskich bojowników.

Zdaniem Riedel'a północno-zachodni Pakistan to nie tylko miejsce, gdzie talibowie mogą spokojnie odpoczywać, zbroić się i przegrupowywać, by z coraz większymi sukcesami walczyć z wojskami koalicji w Afganistanie, ale też miejsce, skąd przyjdzie kolejny wielki atak terrorystyczny na Zachód. Być może o skali zamachów w Bombaju w listopadzie 2008 roku.

Riedel ma przygotować do kwietnia 2009 roku raport działania USA wobec Pakistanu i Afganistanu. Na razie wiadomo, że administracja Obamy chce wysłać do Afganistanu 30 tysięcy nowych wojsk . Jak dowiedziała się anonimowo agencja McClatchy, w raporcie znajdzie się zdanie, że "Pakistan jest najbardziej pilnym wyzwaniem dla polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych".

Całe zło świata

W górach na granicy Pakistanu i Afganistanu ukrywają się obecnie najgroźniejsi terroryści świata. Jest to prawdziwa wylęgarnia islamskich bojowników. Opanowane przez terrorystów tereny w północno-zachodnim Pakistanie nie są kontrolowane ani przez Islamabad ani przez NATO. Terroryści mają tam na tyle dużo spokoju, że są wstanie prowadzić regularne szkolenia, a także opracowywać plany kolejnych ataków. Tutaj szukają schronienia terroryści ścigani w innych krajach. Tu zapadają także najistotniejsze decyzje.

Wojna w Afganistanie ma zatem coraz szersze międzynarodowe implikacje. Radykalna zmiana przebiegu tras dostawczych do tego kraju może siłom NATO pomóc w rozwiązaniu jednych problemów, ale postawić je przed zupełnie innymi.

Przeczytaj raport "Pod okiem niedźwiedzia"

W górach, dających prawie niemożliwe do sforsowania schronienie (budowę sieci górskich korytarzy wspomagało w latach 80’ CIA), żyją pokonani i wpędzeni z Kabulu afgańscy talibowie i ich „bracia” zza granicy, pusztuńscy nacjonaliści. Obie grupy przenikają się ze względu na to samo pochodzenie. Nigdy jednak zarówno talibowie jak i pasztunii nie byli zainteresowani współpracą ze sobą. Dopiero po obaleniu przez Amerykanów fundamentalistycznego rządu w Kabulu, talibowie zaczęli ściśle współpracować z pusztuńskimi nacjonalistami. Ich celem jest zarówno destabilizacja Pakistanu i Afganistanu, a w rezultacie przejęcie władzy. Talibowie prowadzą również silną indoktrynację plemion pusztuńskich, którym narzucają fundamentalizm religijny.

Obecnie pasztunii, którzy chronią afgańskich talibów zamieszkują Wiziristan Północny, Wiziristan Południowy i kilka mniejszych okręgów administracyjnych, które razem tworzą FATA (Federally Administered Tribal Areas). Drugim terytorium, którym rządzą talibowie to North West Frontier Province (NWFP). Islamabad na tych terenach nie ma żadnej władzy. Talibowie uzyskali nawet zgodę od rządu na wprowadzenie na części swoich terenów (w dolinie Swatu) prawa szariatu. Według pakistańskich analityków porozumienie z rebeliantami to kapitulacja władz wobec talibów.

Najbliższe miesiące będą decydujące. Jeżeli Pakistańskim władzom nie uda się powstrzymać rebelii, do działania będzie musiało wkroczyć NATO. Pytanie tylko czy za przyzwoleniem Islamabadu czy bez.

Rafał Kowalczyk

Przeczytaj raport Krzysztofa Iwanka "Dwa kraje, jedna wojna".