Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 24.11.2008

Sen o rewolucji

„Rewolucja róż" miała swoje romantyczne chwile. Jednak pomiędzy „piękną" rewolucją, a początkami demokracji, którą budował Micheil Saakaszwili szybko pojawiła się przepaść.
Sen o rewolucjifot.Wikipedia

Protest przed parlamantem. Źr. Wikipedia


Główną rolę w spektaklu zatytułowanym „rewolucja róż” odegrali młodzi działacze ugrupowania „Kmara" i największa partia opozycyjna, Ruch Narodowy, której liderem był Micheil Saakaszwili. Obalenie Eduarda Szewardnadze, prezydenta Gruzji, byłego ministra spraw zagranicznych ZSRR, odbyło się za przyzwoleniem samej Moskwy. Kuluarowe rozmowy nie przyćmiły medialnego blasku demokratycznego przewrotu.

Rewolucjoniści byli dobrze zorganizowani. Saakaszwili przez lata studiów w Stanach Zjednoczonych patrzył jak „robi się" politykę i już na początku swojej gruzińskiej kariery był w Europie znanym politykiem. Organizacja studencka „Kmara", która odpowiadała za drukowanie ulotek i wyborczą agitację, była skuteczna nie dzięki doświadczeniom walki podziemnej, ale szkoleniom jakie urządzał dla nich serbski „Otpor" i zachodnie organizacje demokratyczne.

Paweł Reszka: Podczas protestów wszyscy jedli popularne na Kaukazie słoneczniki. Nad ranem, kiedy ludzi zawsze ubywało, cały plac był usłany pestkami. Dlatego, moim zdaniem, tę rewolucję należy nazywać „słonecznikową”

Paweł Reszka, dziennikarz, który w dniach rewolucji przebywał w Tbilisi, przyznaje, że nawet nazwa rewolucji nie powstała spontanicznie. – Róże były pomysłem marketingowym ekipy Saakaszwilego, na to jak pokazać rewolucję w telewizji. Kwiaty, które policji rozdawały młode dziewczyny miały być symbolem pokoju - mówi Reszka.

Romantyczne chwile

Według sondaży exit polls, mimo wielu nadużyć ze strony władz, w wyborach parlamentarnych w listopadzie 2003 roku najwięcej głosów otrzymał Ruch Narodowy Saakaszwilego. Szewardnadze postanowił jednak nie dopuścić do opanowania przez opozycję izby niższej parlamentu i komisja wyborcza ogłosiła zwycięstwo partii prezydenckiej. Na ulice Tbilisi wyszły tysiące ludzi.

Protesty przebiegały spokojnie. Całymi dniami na głównych placach Tbilisi, przed parlamentem i merostwem, ludzie słuchali wielogodzinnych przemówień i skandowali okrzyki przeciwko Szewardnadze`mu. Żądania były proste: prezydent musi ustąpić i rozpisać nowe wybory. – Podczas protestów wszyscy jedli popularne na Kaukazie słoneczniki. Nad ranem, kiedy ludzi zawsze ubywało, okazywało się, że plac jest usłany pestkami. Dlatego, moim zdaniem, tę rewolucję należy nazywać „słonecznikową” – mówi Paweł Reszka.

Nie całe społeczeństwo podchodziło do rewolucji entuzjastycznie. Zdaniem Reszki, Gruzini od początku lat 90. mieli z takimi ruchami bardzo przykre doświadczenia. – Mieszkańcy Tbilisi byli świadkami regularnej wojny domowej pomiędzy zwalczającymi się klanami Zwiada Gamsachurdi, a bojówkami Tengiz`a Kitovani`ego i Jaba Ioseliani`ego. Ludzie pili sobie kawę przy stolikach, a dwieście metrów dalej rozgrywała się bitwa – przyznaje Reszka. Dodaje, że przez wiele dni rewolucji ludzie nie chcieli uczestniczyć w protestach ponieważ obawiali się, że dojedzie do starć z milicją. - Chwała Saakaszwilemu, że przewrót zakończył się bez rozlewu krwi – kwituje Reszka.

Bilans rewolucji

Wojciech Bartuzi: Saakaszwili zbudował silne państwo, nierzadko kosztem łamania pewnych procedur demokratycznych

Gruzję za prezydentury Szewardnadze`go przeżerała korupcja. Administracja miała problemy z utrzymaniem porządku w wielu częściach kraju. Powoli od Gruzji zaczęły odrywać się separatystyczne prowincje – Abchazja, Osetia Południowa, Adżaria i Swanetia. Państwo nie zbierało również podatków, a więc nie wypłacało emerytur czy pensji dla pracowników budżetówki. Bez żołdu pozostawali żołnierze.

- To co udało się Saakaszwilemu w cztery lata po rewolucji to zaprowadzenie porządku w finansach publicznych. Wprowadzono nowe podatki i uszczelniono system ich egzekucji. Zaczęto wypłacać emerytury. Biznes, który do tej pory był prowadzony przede wszystkim w szarej strefie, zaczął się legalizować. Z danych z listopada zeszłego roku wynika, że budżet Gruzji wzrósł 16-krotnie - mówi Wojciech Bartuzi z Ośrodka Studiów Wschodnich. Dodaje, że wśród Gruzinów wzrósł szacunek dla instytucji państwowych. Stało się to jednak kosztem ich radykalnego umocnienia. - Saakaszwili zbudował silne państwo, nierzadko kosztem łamania pewnych procedur demokratycznych – przyznaje Bartuzi.

Zdaniem eksperta, w sytuacji w której Saakszwili miał do wyboru zachowanie stabilności państwa i utrzymanie standardów demokratycznych, zawsze wybierał pierwsze. - Nie stwierdziłbym jednak, że Gruzja jest państwem policyjnym czy autorytarnym – przyznaje.

Jednak najważniejsze zmiany zaszły w polityce zagranicznej Gruzji. Państwo, do tej pory trzymane w rękach Rosji zaczęło wyrywać się z postsowieckich łap. Saakaszwili jednoznacznie określił nowych sojuszników, którymi stali się Unii Europejska i NATO. Gruzja, jako jedyny kraj w regionie, tak jednoznacznie opowiedział się za dążeniem do stworzenia stałych sojuszy z Zachodem. Saakaszwili zaangażował się w powstanie GUAM - Organizacji na Rzecz Demokracji i Rozwoju. Należą do niej Azerbejdżan, Mołdawia, Ukraina i właśnie Gruzja. Jej celem jest wspólne działania na rzecz politycznego i gospodarczego uniezależniania się od Rosji, a także współpraca z państwami Unii Europejskiej.

Test na demokrację

Listopad 2007 roku przyniósł największe od czasu „rewolucji róż" protesty. Kiedy, po kilku dniach demonstracji pod parlamentem, ludzie zaczęli się rozchodzić, władze postanowiły rozpędzić pozostały tłum. 7 listopada Saakaszwili wysłał na plac policję. Rozegrała się bitwa. - To był krok w tył jeśli chodzi o standardy demokratyczne, które Gruzja chciała budować. Z drugiej strony władza argumentowała to zagrożeniem stabilności państwa, poprzez wpływy rosyjskiej agentury. Wydaje się, że po prostu komuś wtedy puściły nerwy – uważa Wojciech Bartuzi. Po protestach Saakaszwili ustąpił i rozpisał nowe wybory prezydenckie, które wygrał już w pierwszej turze.

Wojciech Bartuzi przyznaje, że wydarzenia z listopada 2007 roku pokazały, że w Gruzji partie opozycyjne poza ugrupowaniem Nino Burdżanadze, nie mają szans na zdobycie władzy. - Kilkanaście, a w pewnych momentach nawet 20 partii opozycyjnych, nie ma programów a ich głównym postulatem było odwołanie Saakaszwilego. Konkurencja polityczna mogłaby się zrodzić jedynie przy podziale w szeregach obecnej władzy – uważa Bartuzi.

Umocnienie wewnętrzne Gruzji, którego dokonał Saakaszwili, pozwoliło mu rozwinąć współpracę z państwami Unii Europejskiej. Gruzja była wymienia również jako strategiczny sojusznik Paktu Północnoatlantyckiego, a Saakaszwili ubiegał się o objęcie Gruzji Planem Działań na rzecz Członkostwa w NATO.

Amerykanie są natomiast zainteresowani zainstalowaniem w Gruzji ruchomego radaru, który miałby być częścią systemu tarczy antyrakietowej.

To właśnie dążenia Gruzji do uniezależnienia się od Moskwy i kontakty z Zachodem, doprowadziły do inwazji Rosji. Destabilizacja regionu powidła się. Rosja zniszczyła gruzińskie porty i rurociąg BTC, co znacznie osłabiło gospodarkę Gruzji.

Obecnie na fali „przegranej” wojny z Rosją, wewnątrz kraju rodzi się poważna opozycja wobec Saakaszwilego. Jego odejście może spowodować dalsze działania Moskwy na rzecz przywracania Gruzji statusu państwa będącego pod stałym zwierzchnictwem Kremla.

Rafał Kowalczyk

Zobacz fragmenty, ostatniego dnia "rewolucji róż", kiedy tłum wdziera się do Parlamentu. Saakaszwili na mównicy ostentacyjnie dopija herbatę, którą chwilę wczesniej pił Szewardnadze.