Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 06.02.2011

Reporter Polskiego Radia w Kairze: Egipt ma w oczach znaki zapytania

- Niektórzy Egipcjanie ze łzami w oczach mówią, że po raz pierwszy poczuli się ludźmi. Trudno protesty w Egipcie redukować do ekonomii – mówi w rozmowie z portalem Michał Żakowski, reporter Polskiego Radia.
Miasteczko namiotowe: 13. dzień protestów na placu Tahrir w KairzeMiasteczko namiotowe: 13. dzień protestów na placu Tahrir w Kairzefot. PAP/EPA
Posłuchaj
  • Michał Żakowski z Kairu: Mubarak prezydentem honorowym?
  • Michał Żakowski z Kairu: zmiany za kulisami władzy, śledztwo ws. tajemniczych strzałów na placu Tahrir
  • Michał Żakowski z Kairu:ElBaradei na razie nie pokazał siły trybuna ludowego, na placu pojawił się Amr Musa
  • Michał Żakowski z Kairu: zbuntowani Egicpjanie uznali, że reżim ich dyskryminuje, także ekonomicznie
  • Michał Żakowski z Kairu: wiceprezydent Sulejman był od kilkudziesięciu lat szarą eminencją Bliskiego Wschodu
  • Michał Żakowski z Kairu: negocjacjami zainteresowane są Izrael, Turcja, Iran
Czytaj także

Nadal tysiące osób pilnują placu Tahrir, jednak Kair wraca do normalności. Michał Żakowski wybrał się rano na spacer po stolicy Egiptu. – Otwierają się banki, sklepy. Na ulice wróciła policja – relacjonuje. Wcześniej porządku pilnowały na posterunkach patrole obywatelskie uzbrojone w pałki, dzidy.

Egipcjanie nie wiedzą, czego się spodziewać. Pragną zmian, ale sytuacja w każdym momencie może przyjąć niespodziewany obrót. – Wszyscy mają w oczach znaki zapytania - tak określa nastroje w Kairze Żakowski. Istotnych pytań jest aż za dużo. Kto pokieruje Egiptem? Co z prezydentem Hosnim Mubarakiem? Jak ostatecznie zachowa się armia, podobno wewnątrz także podzielona? Co z ładem bliskowschodnim? Kto po stronie opozycji przekona do siebie Egipt i czym?

Negocjacje rządu z opozycją i z Bliskim Wschodem

Przede wszystkim Egipt czeka na przejściowe rozwiązanie polityczne: być może rząd tymczasowy do września. A co zrobić z prezydentem Hosni Mubarakiem? – Mówi się o funkcji prezydenta honorowego. Z drugiej strony krążą słuchy, że uda się na leczenie do klinki w Niemczech, gdzie i tak jeździ – mówi korespondent Polskiego Radia. Mógłby wówczas złożyć urząd ze względów zdrowotnych. - Nigdy w życiu nie będzie uciekał, jak prezydent Ben Ali, to nie jest tego typu kraj. Egipt jest regionalną potęgą. To jest państwo, którego Amerykanie nie mogą odpuścić. A jeszcze ów węzeł egipski pulsuje w rytm Bliskiego Wschodu - podsumowuje uwarunkowania egipskie Michał Żakowski.

Niezwykle ważnym graczem jest półmilionowe (nie licząc rezerwy) wojsko egipskie. – Na razie udało się zachować image armii, która jest rozjemcą, stabilizacją i pewnością, a także wielkością Egiptu – zauważa nasz reporter w Kairze.

Szara eminencja Bliskiego Wschodu, Sulejman na czele Egiptu

Znak zapytania to też kulisy władzy. Egipt już się trochę zmienia. Opozycja obecnie rozmawia z wiceprezydentem Omarem Sulejmanem. Poza tym są zmiany w łonie rządzącej partii – całe kierownictwo podało się do dymisji, m.in. syn prezydenta Gamal. - Próżni już nie ma. Jest nowy rząd, który próbuje rozliczać poprzednią władzę, a właściwie sam siebie. Próbuje wprowadzić reformy. Przez 30 lat nie było stanowiska wiceprezydenta, A teraz został nim Omar Sulejman, z byłego rządu, szef wywiadu, szara eminencja od kilkudziesięciu lat. Dopiero pięć lat temu można było zobaczyć jego zdjęcie. On jest tym człowiekiem, który rozmawiał z Fatahem, Hezbollahem, Hamasem, z tymi grupami, które przyjeżdżają do Kairu czy Szarm el-Szejk na negocjacje – tłumaczy Żakowski. I dodaje: - Dziennikarze chcieliby widzieć czarno-białą zmianę władzy. Takiej tutaj nie będzie.

Nieznana opozycja

Jeśli chodzi o opozycję, to wiadomo tyle, że islamistyczne Bractwo Muzułmańskie ma struktury polityczne i społeczne. Jest też ruch 6 kwietnia, grupuje młodzież, jest ruch społeczny Kefaya, lewicowe ugrupowanie Tagammu, grupa wokół noblisty Mohameda ElBaradeia. – Problem z nimi jest taki, że nie mają czytelnego programu. Nikt nie wystąpił z planem reform, udziału we władzy. Podobno grupa ElBaradei pisze konstytucję. Nie jest pewne jednak, czy poważniejszym kandydatem na prezydenta nie jest Amr Musa, sekretarz Ligi Państw Arabskich – zauważa Michał Żakowski.

Jak zaznacza korespondent Polskiego Radia ElBaradei nie sprawdził się jeszcze jak trybun ludowy. Nie było go na placu po poważnych starciach. Wydał też dwa sprzeczne komunikaty: dopiero po tym, gdy Amr Musa na pytanie czy zostanie prezydentem, odpowiedział „why not”, również ElBaradei tego nie wykluczył.

Plac na swoją konstrukcję

Jak podejrzewa Michał Żakowski, władze liczą, aż protest na placu Tahrir sam się wypali. Jest tam jednak nadal kilka tysięcy osób. – Plac ma strukturę. Są prości ludzie fellachowie, wozacy, albo walczący twardzi mężczyźni np. przewodnicy turystyczni. To około dwa tysiące, które pilnują tego placu, żeby tam się nikt nie wdarł. - Poza tym zwykli ludzie przychodzą, żeby wesprzeć demokrację. Filmy są wyświetlane, trwa festyn. Wcześniej przed starciami było mnóstwo dzieci, choć i teraz znów przychodzą całe rodziny – opisuje „konstrukcję” placu Michał Żakowski.

Będzie śledztwo ws. tajemniczych strzałów na placu Tahrir, w wyniku których zginęło kilka osób. - Rozmawiałem z lekarzem – to na pewno kule snajpera, ze względu na precyzję, z jaką zabito trzy osoby, które badał. Śledztwo może wskazać albo na którąś grupę polityczną, albo na zwykłych kryminalistów - mówi nasz korespondent.

Bojówki zwolenników Mubaraka widuje się czasem na jednej z ulic, kilkadziesiąt osób zbliży się czasem od strony mostu do zasieków armii. Poza tym Kair jest od nich wolny.

Ekonomia i polityka

Żakowski zauważa, że niezadowolenie Egipcjan z powodu biedy wiąże się w ich pojęciu ściśle z polityką. – O 30 lat jest ta sama władza. Rozumują tak: potrzebne są zmiany polityczne, żeby były zmiany ekonomiczne – mówi Żakowski.
Podkreśla, że wielu Egipcjan jest wykształconych, chcą leczyć, konstruować mosty. Nie mogą. Nawet najbardziej wykształceni cierpią biedę.- Profesor zarabia kilkaset funtów egipskich: 1 dolar to około 5,80 funtów. Kawa w dzielnicy dyplomatycznej kosztuje 16 funtów. Profesorowie jeżdżą w nocy taksówkami, żeby dorobić – tłumaczy nasz korespondent.

- Ci ludzie i młodzi ludzie, poniżej 30 lat, którzy stanowią trzon tego protestu, chcą w końcu godnie żyć, uczestniczyć w podziale dóbr. Uważają, że są dyskryminowani przez system Mubaraka, jego rodzinę, znajomych. W rządzie są byli generałowie, w biznesie, turystyce, telewizji są byli generałowie, oficerowie. Ludzie są sfrustrowani, chcą dołączyć do klasy średniej – mówi Michał Żakowski.

Relacji Michała Żakowskiego z Kairu można słuchać codziennie na antenie Polskiego Radia.

Z Michałem Żakowskim, korespondentem Polskiego Radia w Kairze rozmawiała Agnieszka Kamińska, portal polskieradio.pl