Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Klaudia Hatała 06.02.2011

Egipt: Bractwo Muzułmańskie rozpoczęło rozmowy z władzami

Egipskie Bractwo Muzułmańskie uważą, że rozmów z wiceprezydentem Egiptu nie można nazwać na razie negocjacjami. Przywódcy największego opozycyjnego ugrupowania rozmawiają z Omarem Suleimanem o rozwiązaniu kryzysu politycznego.
Egipt: Bractwo Muzułmańskie rozpoczęło rozmowy z władzami Fot. PAP/EPA/ANDRE PAIN

Według jednego z przedstawicieli ugrupowania, cytowanego przez telewizję Al-Jazeera, rozmów nie można nazwać negocjacjami. Jak podkreślił, do tych potrzebne byłoby spełnienie głównego warunku - odejścia prezydenta Mubaraka. Bractwo Muzułmańskie chce też rozwiązania obu izb parlamentu i wniesienia poprawek do konstytucji. Władze Egiptu już wcześniej mówiły, że te warunki są nie do spełnienia. W poniedziałek Bractwo ma ogłosić jakie jest jego stanowisko wobec sytuacji w Egipcie.

Według egipskiej telewizji państwowej, wiceprezydent Omar Sulejman rozpoczął rozmowy z przedstawicielami różnych grup opozycyjnych w sobotę rano.

To pierwsze spotkanie władz Egiptu z Bractwem Muzułmańskim, którego działalność jest w tym kraju zabroniona przez prawo. To największe i najlepiej zorganizowane ugrupowanie opozycyjne w Egipcie.

Egipskiej opozycji nie udało się wypracować wspólnego stanowiska wobec rządu. Część ugrupowań domaga się natychmiastowego ustąpienia prezydenta Hosni Mubaraka, część uważa, że powinien on piastować honorowo urząd do wrześniowych wyborów.

Główne opozycyjne partie to - oprócz bractwa Muzułmańskiego, Ruch 6 Kwietnia, skupiający młodzież, Narodowe Stowarzyszenie na rzecz Zamiany noblisty Mohammeda El Baradeia, lewicowe Tagammu i narodowe ugrupowanie Kefaya.

Banki otwarte. Tworzą się listy kolejkowe

W Kairze - po tygodniu przerwy spowodowanej protestami - ponownie otwarto banki. Tłoczą się przed nimi ludzie, którzy obawiają się, że państwo może ograniczyć im wypłaty oszczędności.

W stolicy otwarto o godzinie 10.00 (9.00 czasu polskiego) 152 filie banków. Porządku przed bankami pilnują żołnierze. Ludzie tworzą listy kolejkowe, aby usprawnić dostęp do kas.

"Pozostaniemy aż do ustąpienia prezydenta"

Tymczasem na głównym placu w Kairze wciąż koczują przedstawiciele opozycji, którzy domagają się ustąpienia Mubaraka. Mimo apeli wojska o opuszczenie placu i odblokowanie przebiegających przez niego ulic zapowiadają, że pozostaną tam aż do ustąpienia prezydenta.

Obserwatorzy odnotowują znaczący spadek napięcia i pierwsze oznaki stabilizowania się sytuacji. Ludzie przynoszą na plac namioty, koce, żywność i lekarstwa. Starają się pomóc osobom, poszkodowanym w zamieszkach. Jeden z lekarzy - wolontariuszy wyjaśnia, że w miejscowym meczecie zorganizowano punkt medyczny:

- Przedtem był tu meczet al - Rachmana. Teraz mamy szpital polowy. Wszystkim, którzy przychodzą by nam pomóc, mówimy, że nie przyjmujemy żadnych pieniędzy. Najbardziej potrzebujemy lekarstw i żywności".

"Z głodu kręci mi się w głowie"

Wszystko wskazuje na to, że protestujący zamierzają pozostać na placu tak długo, aż ich żądania zostaną spełnione. Domagają się bezwarunkowego odejścia prezydenta Mubaraka i nie chcą słyszeć o żadnym kompromisie:

- Tak naprawdę to jestem strasznie głodny. Z głodu po prostu kręci mi się w głowie. Rana znowu zaczęła krwawić i musiałem wziąć antybiotyk. Zjadłem go na pusty żołądek, choć wiadomo, że tak się nie robi. Z drugiej strony gdybym coś zjadł - musiałbym szukać jakiejś toalety. A toalet tu nie ma. Ale nawet tym się już nie przejmuję.

Wielu demonstrantów mówi dziennikarzom, że powstrzymują się od jedzenia i przyjmowania czegokolwiek. Chcą w ten sposób udowodnić bezzasadność zarzutów, że ktoś im zapłacił za udział w manifestacji.

kh