Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Tomasz Owsiński 07.05.2011

Akcja ratunkowa w kopalni Krupiński przerwana: ratownicy wycofani do bazy

Ze względu na wysokie, grożące wybuchem stężenie metanu ratownicy przez blisko dwie doby poszukujący kolegi zaginionego w kopalni Krupiński zostali wycofani do bazy
Akcja ratunkowa w kopalni Krupiński przerwana: ratownicy wycofani do bazyfot. PAP/Andrzej Grygiel

Wejdą ponownie do wyrobiska, gdy stężenie gazu spadnie do bezpiecznego poziomu.

Wskutek zapalenia się metanu w kopalni Krupiński prócz jednego ratownika, zginął także 27-letni górnik a 11 trafiło do śląskich szpitali. Pod ziemią pozostaje nadal jeden ratownik, którego nie udało się odszukać.

Obecnie podejmowane są próby wentylowania chodnika w którym doszło do wybuchu. Jak tłumaczy prezes Wyższego Urzędu Górniczego Piotr Litwa ekipy zostały wycofane po to, żeby zabezpieczyć ratowników przed ewentualnymi skutkami wybuchu metanu.

Prezes zapewnia, że w tej chwili będą podejmowane inne działania, mające na celu doprowadzenie atmosfery kopalnianej do takiego stanu, żeby ratownicy mogli ponownie wejść do wyrobiska. Do tej pory ratownikom udało się przeszukać przeszło 100 metrów chodnika. Niestety jego większa cześć nadal nie została spenetrowana - dodaje Litwa. - Zostało około 550 do 600 metrów. Oczywiście im bliżej ściany, gdzie mamy do czynienia z ogniskiem pożaru tym warunki są gorsze i w związku z tym czas trwania akcji się wydłuża - mówi.

Cały czas trwa pożar

Nie wiadomo, kiedy zastępy ratownicze będą mogły wrócić do zagrożonego rejonu. Wiele zależy od skuteczności przewietrzania tego wyrobiska. Ponieważ w kopalni przez cały czas trwa podziemny pożar, podwyższone są stężenia nie tylko metanu, ale też innych gazów, atmosfera nie nadaje się do oddychania.

- Oczywiście cały czas wierzymy w to, że ten ratownik przebywa w miejscu, w którym atmosfera jest zdatna do oddychania. Takie miejsce przecież było w przypadku czterech pracowników, których udało się uratować i mamy nadzieję, że w tym przypadku też tak jest - oświadczył prezes WUG.

Kiedy już ratownik zostanie odnaleziony i przetransportowany na powierzchnię, zagrożony rejon zostanie prawdopodobnie otamowany, aby odciąć dopływ powietrza i ugasić pożar.

Nie są jeszcze znane dokładne okoliczności, w których ratownik odłączył się od reszty swojego zastępu. W polskim górnictwie generalnie zastęp pracuje razem, ale są sytuacje ekstremalne, które mogą powodować odstępstwo od tej reguły - powiedział Litwa, zapowiadając dokładną analizę. - Na pewno ratownicy nie podjęliby takiej decyzji, jeśli ona nie byłaby odpowiednio uzasadniona. W to po prostu nie wierzę - zaznaczył szef WUG.

to