Logo Polskiego Radia
PAP
Anna Wittenberg 02.06.2011

Dzieci nie wychodzą na przerwę, bo gangi strzelają na podwórku szkoły

„Policyjny helikopter to tutaj część krajobrazu” – mówi gazecie „Le Parisien” jeden z nauczycieli szkoły w podparyskim Sevran. Dzieci między lekcjami nie wychodzą z budynku, bo w okolicy trwają wojny gangów.

Lokalni dilerzy od wielu tygodni budzą postrach mieszkańców przedmieścia Paryża. W departamencie Seine-Saint-Denis to narkotykowe grupy de facto stanowią prawo. O sytuacji od miesięcy alarmują francuskie media, policja jednak pozostaje bezsilna.

- Tylko rano nie słychać wystrzałów – mówi francuskiemu dziennikowi matka jednego z uczniów. Rodzice przypuszczają, że wokół szkoły odbywają się gangsterskie porachunki, a uczestnicy walk używają ostrej amunicji. Do tej pory żadne z dzieci nie odniosło obrażeń, ale rodzice boją się, że uczniom może stać się coś złego.

Kiedy coś niepokojącego dzieje się za murami budynku, dyrekcja zakazuje więc dzieciom wychodzenia na szkolne podwórko. Tylko w tym tygodniu taką decyzję podjęto już dwa razy - w poniedziałek i czwartek. Za pierwszym razem przyczyną był pościg prowadzony wokół szkoły. Za drugim – odgłosy strzelaniny. Dwa tygodnie temu strzelanina wybuchła, gdy dzieci były jeszcze na podwórku.

Co na to policja? W Sevren działają oddziały specjalne, dzielnicę patroluje też policyjny helikopter. Mer Sevren przyznaje jednak, że takie działania nie przynoszą rezultatów. W rozmowie z „Le Parisien” Stephane Gatignon spekuluje, że wyjściem z sytuacji jest zmiana prawa. Jego zdaniem pomoże na przykład legalizacja miękkich narkotyków, która odbierze rację bytu gangom.

wit