Logo Polskiego Radia
PAP
Sylwia Mróz 01.07.2011

Polska prezydencja w UE: fakty i mity

Przewodzenie Unii Europejskiej to władza nie tak wielka, jak wynika z nazwy.
Prezydent Bronisław Komorowski przemawia podczas iluminacji na Pałacu Prezydenckim w Warszawie, w związku z inauguracją przewodnictwa Polski w Radzie Unii EuropejskiejPrezydent Bronisław Komorowski przemawia podczas iluminacji na Pałacu Prezydenckim w Warszawie, w związku z inauguracją przewodnictwa Polski w Radzie Unii Europejskiej(fot. PAP/Paweł Supernak)

I znacznie mniejsza niż dawniej - pisze "Rzeczpospolita". Jak podkreśla gazeta wokół wagi przejęcia przez Polskę przewodnictwa narosło sporo mitów.

Wielu wyobraża sobie, że Donald Tusk będzie przez pół roku prezydentem Unii, będzie ściskał rękę Barackowi Obamie na szczycie UE - USA. A gdy wybuchnie konflikt zbrojny w pobliżu Unii, pojedzie negocjować porozumienie, jak zrobił to prezydent Francji Nicolas Sarkozy w sierpniu 2008 roku, gdy mediował między Rosją i Gruzją. Pomniejsze konflikty będzie zaś gasił szef MSZ Radosław Sikorski.

Niestety, ta wizja, choć ponętna, nie jest prawdziwa - pisze gazeta. Od grudnia 2009 roku, kiedy wszedł w życie traktat lizboński, UE ma swojego prezydenta, Hermana Van Rompuya. To on reprezentuje ją na szczytach bilateralnych, jeździ do siedziby ONZ oraz na szczyty G8 i G20. Dla Sikorskiego też nie będzie miejsca, bo Unia ma swój MSZ - Europejską Służbę działań Zewnętrznych, z Catherine Ashton na czele.

Zdaniem gazety, rząd Tuska ma natomiast szansę zrealizować strategiczny polski cel: wynegocjowanie i podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą, obejmującej strefę wolnego handlu.

sm