Logo Polskiego Radia
PAP
Michał Chodurski 24.05.2012

Kaczyński: cała bajka o brzozie jest nieprawdą

Prezes PiS Jarosław Kaczyński uczestniczył w posiedzeniu zespołu parlamentarnego badającego przyczyny katastrofy Tu 154, na które przybył prof. Wiesław Binienda.
Jarosław Kaczyński po posiedzeniu zespołu MacierewiczaJarosław Kaczyński po posiedzeniu zespołu Macierewicza PAP/Andrzej Hrechorowicz

Profesor Binienda, kierownik Wydziału Inżynierii Cywilnej na uniwersytecie w Akron w Ohio (USA), po raz kolejny przedstawił swoje badania dotyczące katastrofy smoleńskiej. Wynika z nich, że skrzydło samolotu nie mogło odpaść po zderzeniu z brzozą, jak można wyczytać w raporcie rosyjskiego MAK i powtarzającego tę tezę raporcie rządowym Jerzego Millera.

"Wnioski będą smutne"

"Liczę na aktywizację polskiego środowiska naukowego i to już następuje" - powiedział Jarosław Kaczyński dziennikarzom po posiedzeniu zespołu. Argumentował, że "wielu wybitnych polskich naukowców publicznie stwierdza, że to, co głosi na podstawie badań prof. Binienda to jest prawda".

Jak ocenił prezes PiS, "cała bajka o brzozie jest nieprawdą (...) polskie społeczeństwo i międzynarodowa opinia publiczna były w sposób wyjątkowo cyniczny i bezczelny oszukiwane" - uważa Jarosław Kaczyński i dodaje: "nie za długo przyjdzie czas na bardzo spektakularne przedstawienie kolejnych informacji, kolejnych wyników badań, a później na wnioski, które pewnie będą smutne".

"Takie są wyniki symulacji komputerowej"

Sam profesor Binienda podkreśla, że w swojej analizie katastrofy oparł się na raporcie MAK, raporcie Millera oraz podręczniku eksploatacji i reperacji Tu 154M. Użył także symulacji komputerowej, którą wykorzystuje m.inn. firma Boeing (której Binienda jest konsultantem red.).

Zapewnił także, że metodologia, którą posłużył się w swojej pracy, została wielokrotnie przetestowana w USA, a wyniki badań z jej użyciem znalazły zastosowanie w budowie silników Dreamlinerów.

"W żadnym przypadku (tej symulacji red.) nie pojawiła sie sytuacja w której drzewo byłoby w stanie urwać skrzydło. We wszystkich sytuacjach krawędź przednia skrzydła jest zniszczona na długości 60-80 cm, a drzewo jest przecięte przez dźwigary skrzydła" - dowodził Binienda.

Binienda badał również ułożenie poszczególnych części samolotu na miejscu katastrofy, w tym sufitu i podłogi. "Najpierw musiał być wybuch i musiał on nastąpić w powietrzu, żeby ściany mogły się otworzyć na zewnątrz. dopiero później upadł całym ciężarem na ziemię i przygniótł sufit i ściany" - uważa.

"Naukowcy w Polsce mówili jasno po moich prezentacjach, że drzewo ani błąd pilota nie powinny być brane pod uwagę w katastrofie tego samolotu" - powiedział profesor Wiesław Binienda.

Raport Millera

Komisja badająca katastrofę smoleńską, którą kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller zaprezentowała swój raport w lipcu 2011 roku. Zgodnie z jej ustaleniami, załoga Tu-154M chciała wykonać jedynie próbne podejście do lotniska w Smoleńsku, nie wykonała jednak automatycznego odejścia m.in. z powodu braków w jej wyszkoleniu w 36. specpułku; były też nieprawidłowości w pracy rosyjskich kontrolerów i w wyposażeniu lotniska. Według komisji nie było bezpośrednich zewnętrznych nacisków na załogę, by lądowała w Smoleńsku; dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik w końcowej fazie lotu był (według komisji Millera) w kokpicie Tu-154M, nie ingerował jednak w działanie kapitana ani załogi. Te ostatnie ustalenia zostały później podważone przez analizę kryminalistyczną Instytutu Sehna w Krakowie. Biegli ustalili, że odczyty stenogramów nie zawierają słów przypisanych gen. Błasikowi. Nie ma też żadnych dowodów na to że generał znajdował się w kabinie pilotów.

Odnosząc się do kwestii uderzenia samolotu o brzozę Miller mówił wówczas, że "czym innym jest uderzanie brzozą o samolot, a czym innym zderzenie pędzącej maszyny z drzewem". Dodał, że brzoza nie była pierwszą przeszkodą, którą napotkał samolot. "Pierwsze przeszkody czyniły na tyle nieznaczące szkody w poszyciu samolotu, że nie prowadziło to do zmiany trajektorii lotu, co nie oznacza, że nie pozostawiało żadnych śladów na torze przelotu samolotu" - mówił Jerzy Miller.

Zobacz serwis specjalny - Smoleńsk 2010>>>

mch