Logo Polskiego Radia
PAP
Agnieszka Jaremczak 21.07.2014

Mocne słowa Sikorskiego. "Wojna na Ukrainie zagraża całej Europie"

- Ukraina jest ofiarą agresji, Europa musi poważnie myśleć o swoim bezpieczeństwie - mówi szef MSZ Radosław Sikorski

Rozpoczynająca się w poniedziałek narada ambasadorów ma być okazją do zastanowienia się nad pozycją Polski, nad polityką Europy wobec kryzysów i polityką bezpieczeństwa. Gościem polskiego MSZ będzie między innymi szef niemieckiej dyplomacji Frank Walter Steinmeier. - Dwaj nasi sąsiedzi są w stanie konfliktu, nasz strategiczny partner, Ukraina, jest ofiarą agresji i to oznacza, że Europa musi poważnie myśleć o swoim bezpieczeństwie - mówił dziennikarzom Sikorski.

Zestrzelenie malezyjskiego samolotu: serwis specjalny  >>>

W wywiadzie, który w poniedziałek ukazał się w hiszpańskim dzienniku ABC szef polskiej dyplomacji w sposób zdecydowany opowiedział się za wprowadzeniem ostrych sankcji przeciwko Rosji. Apeluje też o niewpadanie w pułapkę propagandy Moskwy.
(źródło: TVN24/x-news)

- To, co dzieje się we wschodniej Ukrainie to wojna. Niby na niewielką skalę, ale jej intensywność wzrasta. Zagraża całej Europie, nie tylko nam - ostrzega Sikorski. Dlatego, jego zdaniem, należy zwiększyć obecność NATO wzdłuż wschodniej granicy Sojuszu Północnoatlantyckiego oraz uświadomić Putinowi, że obrał złą drogę.

Miejsce katastrofy malezyjskiego Boeinga - zdjęcia satelitarne (źródło: CNN Newsource/x-news)

Jego zdaniem, dotychczasowa reakcja państw zachodu na kolejne posunięcia Moskwy była zbyt słaba. Przestrzegł też przed międzynarodowymi sojuszami, jakie mógłby zawrzeć Putin. - Obawiam się ich. Dlatego tym razem musimy dobrze zareagować - mówił Sikorski, nie wymieniając nazwy żadnego z państw.

Sikorski: Polska ma plany obronne w przypadku napaści Rosji>>>

Wschód Ukrainy, gdzie doszło do katastrofy malezyjskiego samolotu pogrążony jest w chaosie. Rano dotarły stamtąd informacje o kolejnych działaniach wojennych. Prorosyjscy separatyści twierdzą, że ukraińskie wojsko usiłuje wkroczyć do centrum Doniecka. Kijów nie potwierdza tych doniesień, padają jedynie słowa o "aktywnej fazie" operacji antyterrorystycznej na wschodzie kraju.

Według bojówkarzy, trwają walki w pobliżu stacji kolejowej w Doniecku, a do miasta usiłują przedrzeć się cztery czołgi oraz transportery opancerzone. Wcześniej informowano o głośnych eksplozjach w centrum Doniecka. W rezultacie działań ukraińskiej armii, główne grupy separatystów zostały odcięte od dostaw broni i jedzenia.

Nierozwiązana pozostaje kwestia wagonów, w których zgromadzono ciała ofiar katastrofy.

Władze Ukrainy podały, że wagony chłodnicze wciąż pozostają na stacji kolejowej w mieście Torez, na terenie kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów. Wyjazd pociągu blokują separatyści. Państwowa Służba do spraw Sytuacji Nadzwyczajnych przekazała, że ratownicy odnaleźli kolejne zwłoki ofiar tragedii. Według jej danych ogółem dotarto już do szczątków 251 osób.
Na stację w Torezie przybyły w niedzielę kolejne wagony, które mogą zabrać zwłoki ofiar tragedii w bezpieczne miejsce. Negocjacje na temat odesłania ciał prowadzą z separatystami obecni na miejscu przedstawiciele Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE).

Premier Holandii: pociąg z ciałami ofiar powinien być pod kontrolą władz Ukrainy>>>

Państwowa Służba ds. Sytuacji Nadzwyczajnych powtórzyła w poniedziałek, że prace poszukiwawcze w miejscu katastrofy nadal utrudnia obecność uzbrojonych ludzi z ugrupowań prorosyjskich.
Malezyjski Boeing 777 rozbił się w czwartek w obwodzie donieckim, objętym walkami wschodzie Ukrainy. Zginęło 298 osób, w tym 193 Holendrów.

W niedzielę sekretarz stanu USA John Kerry wykluczył możliwość, by katastrofę spowodowali Ukraińcy. - Wiemy, że Ukraińcy nie mieli systemu Buk w pobliżu miejsca katastrofy w tym czasie, więc oczywiście wskazujemy palcem na separatystów - powiedział.

Dodał, że "jest raczej jasne, że chodzi o system, który był przetransportowany z Rosji i przekazany separatystom". Chodzi o rakietę ziemia-powietrze SA-11, zwaną systemem Buk, z którego zestrzelono malezyjski samolot pasażerski.

 

Kwiaty pod lotniskiem Schiphol w Amsterdamie, skąd w czwartek wystartował malezyjski samolot MH17 (źródło: CNN Newsource/x-news)

W rosyjskich mediach pojawiły się informacje, że katastrofa boeinga to również katastrofa w kontaktach Rosji z Zachodem. Dziennikarze "Niezawisimoj Gaziety” przekonują, że niezależnie od ustaleń ekspertów, do Rosji przylgnie łatka współodpowiedzialności za tragedię malezyjskiego samolotu.
Rosyjski dziennik podkreśla, że wśród zachodnich polityków przeważa pogląd o odpowiedzialności prorosyjskich separatystów za zestrzelenie samolotu. Przy tym część winy przypisywana jest Rosji - jeśli nie za to, że dostarcza separatystom sprzęt wojskowy, to za to, że w ogóle ich wspiera. Gazeta zwraca uwagę na ostre słowa krytyki pod adresem Władimira Putina, płynące z Waszyngtonu, Brukseli, Londynu i Amsterdamu.

Będą nowe sankcje? Przywódcy UE grożą Putinowi>>>
Aleksiej Arbatow z Rosyjskiej Akademii Nauk rozważa trzy warianty stosunków Rosji z Zachodem, w zależności od tego kto zostanie wskazany jako winny zestrzelenia samolotu. W jego ocenie, w sytuacji gdy winni okażą się separatyści albo nie będzie można jednoznacznie ustalić odpowiedzialności, to i tak Zachód ochłodzi swoje kontakty z Moskwą, wprowadzając mniej lub bardziej dotkliwe sankcje. Natomiast gdyby okazało się, że za tragedią stoi Kijów, sankcje wobec Rosji będą mniej bolesne i Bruksela zdecyduje się na zwiększenie nacisków na władze Ukrainy. - Dlatego Rosja powinna być jak nikt inny zainteresowana bezstronnym przeprowadzeniem śledztwa - konkluduje ekspert "Niezawisimoj Gaziety”.

IAR/PAP/asop

''