Minister sprawiedliwości Białorusi Władimir Adamuszko oficjalnie zaprzeczył istnieniu białoruskiej listy katyńskiej. Na konferencji prasowej 22 maja powtórzył również niezgodną z faktami historycznymi tezę, że na Białorusi nie rozstrzeliwano polskich oficerów. Wcześniej, w grudniu 2011 roku, te same tezy przedstawiał dziennikarzom szef białoruskiego państwa Aleksander Łukaszenka.
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych komentując tę wypowiedź w oświadczeniu przesłanym portalowi polskieradio.pl zauważa, że Polska stara się uzyskać pełną listę ofiar katyńskich od początku lat 90-tych. – Strona białoruska od lat utrzymuje, że nie posiada spisu polskich ofiar zamordowanych w 1940 r. w więzieniach NKWD na terenie Białoruskiej SRR, zaś wszystkie dokumenty mogą znajdować się w Moskwie – informuje resort.
MSZ przypomniało, że lista białoruska była przedmiotem rozmów Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych. - Strona rosyjska poinformowała, iż nie natrafiła na ślady istnienia tej listy. Zdaniem rosyjskich archiwistów nie można wykluczyć, iż lista mogła zaginąć w czasie działań wojennych. Polska będzie kontynuowała działania na rzecz odnalezienia listy polskich ofiar zamordowanych na terenie Białoruskiej SRR – podkreśla resort.
Zobacz film Biełsatu: "Katyń 70 lat później", poświęcony białoruskiej liście katyńskiej >>>
10 maja br. ambasador polski Leszek Szerepka podkreślił, że polskie władze są przekonane, że na terytorium Białorusi spoczywa około 4 tys. rozstrzelanych oficerów polskiej armii, w tym wielu narodowości białoruskiej. Dyplomata wyraził żal, że w odróżnieniu od Rosji i Ukrainy, na Białorusi nie ma ani jednego znaku upamiętniającego zabitych.
agkm
Zobacz także: serwis specjalny portalu polskieradio.pl: KATYŃ >>>