Z jednej strony byli projektanci, którzy chcieli ubierać Polaków jak paryżan. Z drugiej - państwo, które chciało ubierać Polaków zupełnie inaczej. A gdzieś pomiędzy ci Polacy, którzy musieli się jakoś ubrać.
Po latach opowiadają o rozkloszowanych spódnicach z siatek na muchy, kurtkach z demobilu zdobywanych "na ciuchach", białych botkach kupowanych u szewca, ortalionach, nonironach, dżinsach, tetrach i kożuchach, jakby mieli je właśnie na sobie. Opisują kształt guzików przy mankietach, krój kołnierza, deseń podszewki, każdy szczegół. Bo aby te ubrania zdobyć, przemierzyli dziesiątki kilometrów, wystali długie godziny w kolejkach, wyczekiwali w nieskończoność u krawcowych.
Ale to nie jest sentymentalna opowieść o minionych czasach. To raczej próba zrozumienia, dlaczego w PRL moda miała tak wielkie znaczenie: dla państwa, które traktowało ją propagandowo, i dla ludzi, którzy po wojnie chcieli za pomocą ubrań zachować coś z lepszej przeszłości albo wyróżnić się z szarego tłumu.
O tym pisze Aleksandra Boćkowska w książce "To nie są moje wielbłądy. O modzie w PRL". Dziś w Jedynce rozmowa z autorką ilustrowana archiwalnymi wypowiedziami twórców mody PRL-u.
***
Na "Kulturę w Radiowej Jedynce" w niedzielę (15.03) o godz. 20.19 zaprasza Magda Mikołajczuk.
asz