Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Aleksander Zalewski 19.04.2024

Edward Dwurnik. Portrety szarzyzny

Dziś wspominamy 81. rocznicę urodzin Edwarda Dwurnika, malarza i grafika. Artysta ten zasłynął przede wszystkim swoimi cyklami portretującymi zwykłych ludzi w zwykłych sytuacjach oraz przedstawiającymi rzeczywiste miasta z elementami dodanymi, wymyślonymi.

Urodzony w 1943 roku Edward Dwurnik studiował w latach 1963-70 na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych malarstwo i grafikę u profesor Krystyny Łady-Studnickiej oraz rzeźbę u profesora Jerzego Jarnuszkiewicza.

Początkowo wydawało mu się, że wszyscy jego koledzy studenci malują tak samo i on również. Nie miał pomysłu na swoją drogę twórczą do momentu, gdy 1965 roku w Kielcach obejrzał wystawę Nikifora Krynickiego - malarza prymitywisty, który go zachwycił.

Dwa lata później Nikifor przyjechał do Warszawy, by spotkać się ze studentami ASP, jednak spotkanie ograniczył do siedzenia na ławce i malowania. Dwurnik przyglądał mu się olśniony i to okazało się dla niego być wydarzeniem przełomowym, które ukształtowało jego styl, zainteresowania oraz drogę twórczą.

- Kiedyś było modne malowanie niedzielne albo prymitywne, albo naiwne - mówił Edward Dwurnik w audycji Bartosza Panka w Polskim Radiu. - Ale u Nikifora jest autentyczne przeżycie. Jest niesamowicie malarski i ma takie tajemnice, i swoje grepsy, i swoje genialne rozwiązania - te ściany lasów jodłowych, te kratki… Ja je przecież stosuję nagminnie od niego. Domalowuję swoje na jego akwarelkach i podpisuję się Nikifor Dwurnik - opowiadał malarz.


Posłuchaj
31:59 Dwurnik.mp3 Z wizytą w pracowni artysty. "Edward Dwurnik". Audycja Bartosza Panka z cyklu "O wszystkim z kulturą". (PR, 10.11.2016)


Autostopowicz i gaduła

Edward Dwurnik ruszył w Polskę i przyglądał się polskim miastom, które z precyzją i charakterystycznym, uproszczonym stylem portretował w cyklu "Podróże autostopem". Przedstawiał miasta z lotu ptaka, widoki domów i najważniejszych budynków bez linii horyzontu. Najczęściej nie były to wierne odwzorowania, bo niezbyt wiernie trzymał się zasad perspektywy i proporcji, dość dowolnie przestawiał topografię miasta lub dodawał coś od siebie: dzikie zwierzęta, ludzi i elementy fantastyczne. Mówił o sobie, że jest gadułą malarskim. "Podróże autostopem" to niezwykle bogata seria, którą Dwurnik kontynuował przez całe życie. Jak twierdził - miasto ciągle do niego wracało, prześladowało go.

W latach 70. po dyplomie, malarz zainicjował kolejne cykle wynikające z jego obserwacji życia w szarej rzeczywistości PRL: "Robotnicy" i "Sportowcy". W obu zbierał obrazy z życia prowincji, jej przeciętnych, zmęczonych życiem mieszkańców. Z uwagą obserwował zwykłych ludzi podczas ich zwykłych czynności. Również seria "Sportowcy" tego dotyczy, ponieważ malarz nazywał tak ludzi palących popularne w PRL mocne papierosy "Sporty" lub uprawiających jedyny znany sobie sport - przepychanie się łokciami.

Niebieska szarość

Od roku 1979 Edward Dwurnik zaczyna malować w ramach swoich "Podróży autostopem" pejzaże w tonacji niebieskiej, przedstawiające zasypaną śniegiem Warszawę. Od 1981 roku zawierał tam również elementy wyobrażone - czołgi, wozy bojowe, druty kolczaste a nawet wymowne stada wron. Jak się później okazało były to wizje prorocze, namalowane jeszcze przed ogłoszeniem stanu wojennego.

W czasie stanu wojennego artyści bojkotowali oficjalne, państwowe instytucje artystyczne i galerie, zamknięto też dwie wystawy Dwurnika. Mimo to artysta wszedł w układ z władzami: dostał paszport, by wyjechać na Documenta - ważne dla niego wydarzenie artystyczne w Niemczech, w zamian za co zrezygnował z bojkotu i zgodził się na wystawy w oficjalnym obiegu galeryjnym.

- Wszyscy pytają o to wydarzenie - mówił artysta w Polskim Radiu. - Byłem na Documenta 7 w 1982 roku i dostałem nawet paszport. Wtedy cała opozycja '82 roku, tak zwane podziemie, czyli "artyści - kruchciarze", wystawiali w kruchtach kościelnych - ja się tak śmieję, ale to byli najczęściej słabi artyści. Chciałem uczestniczyć w Documenta 7, bo to najważniejsze miejsce w Niemczech, w Kassel, to były zawsze wielkie wydarzenia co 5 lat, nie mogłem tego odpuścić - dodawał.

Mimo konformistycznej postawy i dwóch wystaw w oficjalnych galeriach Dwurnik w 1983 roku dostał Nagrodę Komitetu Kultury Niezależnej "Solidarności" za swój proroczy cykl o stanie wojennym. Nie przeszkodziło mu to w tym samym jeszcze roku zabrać swoich dzieł z wystawy zorganizowanej w kościele z okazji przyjazdu papieża.

Z komercji w abstrakcję

W latach 90. Dwurnik wciąż powracał do pejzaży miejskich oraz malował nowe dla siebie pejzaże morskie. Nowością w jego twórczości były także abstrakcje z cyklu "Dwudziesty piąty", zainspirowane Jacksonem Pollockiem, w których chciał nadal wywoływać emocje odrywając się jednak od narracji typowej dla malarstwa europejskiego.

Jednocześnie w latach 90. - na przekór decyzjom podjętym w stanie wojennym - tworzył obrazy o ofiarach władzy komunistycznej w Rosji ("Droga na wschód") i w Polsce ("Od Grudnia do Czerwca"). Malował też kilka wersji "Bitwy pod Grunwaldem".

Do swojej sztuki jak i do całego życia ma dość luźny stosunek, produkuje niemal na masową skalę - do śmierci stworzył około 6 tysięcy obrazów i 10 tysięcy grafik, swoją pracownię ironicznie nazywa Fabryką Dwurnika.

- Jak obrazy wychodzą z mojej pracowni, to już ich los mnie nie interesuje - twierdził w Polskim Radiu. - Ja nie produkuję kartofli ani jabłek. Gdybym je produkował, to bym się może martwił, że tak się namęczyłem, a wszyscy to zjedzą albo to zgnije i wyrzucą. A ja wiem, że ludzie mają przychylny stosunek do twórczości, nawet do kiepskich obrazów - jakoś to przechowują, dbają o to, zwłaszcza muzea, także to nie ginie, chyba że jest jakiś stan wyjątkowy.

Typowe dla malarstwa Edwarda Dwurnika podobieństwa do prymitywistów oraz antyestetyzm są podszyte sarkazmem, to ciągłe puszczanie oka do widza.

az