Obok znanych center filmowych, jakimi są Hollywood i Bollywood, rośnie trzecie, tym razem w Afryce. Nigeria ma jeden z największych przemysłów filmowych na świecie. Pod względem liczby realizowanych filmów przebija nawet Hollywood. Nigeryjski rynek filmowy wyceniany jest na 250 milionów dolarów. Wszystko zaczęło się w roku 1992 od filmu "Living in bondage", który pokazał, że można robić filmy za niewielkie pieniądze.
- Pomysł na ten przemysł polegał na tym, że przestajemy szukać środków finansowych na zewnątrz, a realizujemy filmy za te pieniądze, które mamy, w taki sposób w jaki jesteśmy w stanie to zrobić z naciskiem na to, że filmy te są przeznaczone na użytek wewnętrzny - mówi Przemysław Stępień, dyrektor artystyczny Festiwalu Filmów Afrykańskich AfryKamera.
W okresie apogeum dystrybutorzy nigeryjscy wypuszczali na rynek około 50 filmów tygodniowo. Całkowity czas produkcji jednego obrazu wynosił zaledwie 3 tygodnie. Produkcje nollywodzkie trafiały od razu na kasety VHS.
Iza Wil z Polskiego Centrum Studiów Afrykanistycznych podkreśla, że w tamtym czasie kin w Nigerii nie było. - Nigeria odzyskała niepodległość w 1960 roku i wtedy zaczynały znikać kina, bo kojarzyły się źle, jako miejsca, w których roiło się od prostytutek, narkotyków. Porządni ludzie nie chodzili do kin - opowiada specjalistka.
Dziś Nollywood rośnie w siłę. Ekranizowane są dramaty dla kobiet i horrory dla mężczyzn, te często związane są z okultyzmem, światem nadprzyrodzonym, pojawiają się w nich duchy, demony i diabły.
Od lat 90. dużo się zmieniło pojawiły się gwiazdy afrykańskiego kina, wręczane są afrykańskie Oscary, wzrosły też budżety produkcji, a w filmach pojawiają się aktorzy ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.
(pj)