Zgodnie z propozycjami zawartymi w konsultowanym właśnie rozporządzeniu ministra zdrowia od 1 września br. w sklepikach szkolnych możliwe będzie kupienie wyłącznie kanapek (i to na bazie pieczywa razowego lub pełnoziarnistego), sałatek, mleka i produktów mlecznych, warzyw i owoców, w tym suszonych (ale bez dodatku cukru), a także napojów, o ile nie mają w swoim składzie cukru. Prowadzenie sklepików stanie się nieopłacalne – ostrzega Konfederacja Lewiatan.
- Niestety wstępna ocena projektu prowadzi do konstatacji, że proponowane rozwiązania w żaden sposób nie wpłyną na zmianę nawyków żywieniowych. Doprowadzą co najwyżej do tego, że prowadzący sklepiki będą musieli je zamknąć, ponieważ nie będą w stanie sprostać wymaganiom. Kolejny raz projekt wychodzący z ministerstwa zdrowia pomija aspekt gospodarczy prowadzonej działalności. Oczywiście nie można negować chęci zmian przyzwyczajeń żywieniowych Polaków i próbę wskazania na właściwy sposób odżywiania. Należy jednakże pamiętać, że nawet najszczytniejsze cele mogą być zaprzepaszczone, jeżeli nie będą mieć szans realizacji – pisze dr Dobrawa Biadun, ekspertka Konfederacji Lewiatan, w oświadczeniu wysłanym do mediów.
Liczy się nie tylko zdrowie, ale i ekonomia
Wprowadzenie zbyt szczegółowych przepisów i norm może zabić biznes warty co najmniej 200 milionów złotych. Sklepiki są w 63 proc. podstawówek i prawie 85 proc. gimnazjów i to głównie małe rodzinne firmy. Dlatego potrzebny jest zdrowy rozsądek.
- Rozumiemy, że zdrowie jest najważniejsze, ale jest też rachunek ekonomiczny. I to nie tylko przedsiębiorców, którzy je prowadzą, ale i rodziców. Jeżeli wprowadzimy do szkół tylko produkty z najwyższej półki, które nie są najtańsze, nie wyobrażam sobie, jak to będzie funkcjonowało w małych miejscowościach – dodaje na antenie Polskiego Radia 24 Dobrawa Biadun.
Przedsiębiorcy mają jeszcze nadzieję, że Ministerstwo Zdrowia zmieni trochę swoje przepisy. Konsultacje jeszcze trwają, a za sprzedaż niedopuszczalnych produktów osoba prowadząca sklepik może zapłacić do 5 tysięcy złotych kary.
Sylwia Zadrożna, awi