- Tylko jedna osoba z tego narciarskiego, podróżującego bez przerwy cyrku była w stanie startować w prawie wszystkich zawodach - Justyna Kowalczyk. I za to ją podziwiam - powiedziała Randall, która ma już zapewnioną małą Kryształową Kulę w sprincie.
Amerykanka zaznaczyła, że bieg stylem klasycznym dookoła Zamku Królewskiego będzie wyjątkowo emocjonujący, także dlatego, że niewiadomą jest pogoda. - Zapowiedziano mróz, opady śniegu i wiatr, więc dobór nart i ich smarowania będzie jednym z decydujących czynników. To może być loteria.
W nocy z poniedziałku na wtorek na sztokholmską starówką Gamla Stan wjechała ogromna ciężarówka serwismenów ekipy niemieckiej. W kilka godzin obok niej ustawiły się gigantyczne, zabierające po tysiąc par nart pojazdy z Norwegii i Szwecji. Miejscowe media oceniły ten widok jako "demonstrację siły".
Randall po ich zobaczeniu uśmiechnęła się i skomentowała: - Jesteśmy z Justyną w podobnej sytuacji. Od lat posiadając małe ekipy walczymy z wielki armiami, a zwłaszcza z tą czerwoną, norweską, lecz jak widać, chyba jednak skutecznie. W końcu kto zgarnia te kryształowe kule...
- Norwegowie i Szwedzi chyba trochę przesadzili. Zauważyłam, że tak rozbudowane zaplecze sprawia kłopoty z komunikacją wewnętrzną, gdyż zbyt dużo osób podejmuje decyzje. Moim zdaniem mamy w sumie lepszą sytuację, chociaż może mniej sprzętu i możliwości testowania różnych wariantów. Ale łatwiej jest nam wybrać i przygotować narty - dodała.
- Jestem pewna, że każda z nas będzie w środę walczyć zażarcie. To są jedne z ostatnich zawodów w tym sezonie i nikt nie musi się oszczędzać. Liczę na miejsce na podium, ponieważ chciałabym ponownie spotkać się z tym sympatycznym królem. Myślę też już o powrocie do domu, gdzie nie było mnie pięć miesięcy. Tam czeka na mnie cała Alaska i moje dwa koty - zakończyła amerykańska narciarka.