Fala ludzi wypełniła sześciopasmową jezdnię Mostu Elżbiety i prowadzącą do niego od strony Pesztu ulicę Kossutha. Węgrzy domagają się od rządu wycofania projektu ustawy, w myśl której funkcjonowanie internetu byłoby od roku 2015 obłożone specjalnym podatkiem. Protestujący krzyczeli: nie dopuścimy do tego!
Równie liczny protest miał miejsce w Budapeszcie w niedzielę. Wyjaśniano wtedy, że podatek utrudni dostęp do internetu np. biedniejszym szkołom lub uniwersytetom, pogłębiając nierówności społeczne. Mówiono również o ograniczaniu elementarnych praw i swobód demokratycznych.
Ustawa będzie głosowana w węgierskim parlamencie 18 listopada. W pierwotnej wersji przewidywała ona, że od każdego gigabajta przesłanych danych dostawcy usług internetowych będą płacić podatek w wysokości 150 forintów (równowartość 49 eurocentów). Rządząca partia Fidesz przedstawiła w poniedziałek projekt poprawki, ustanawiającej górną granicę kwoty tego podatku na poziomie 700 forintów (2,30 euro) w przypadku klientów detalicznych oraz 5 tys. forintów (16,2 euro) w przypadku firm.
RUPTLY/x-news
Wiceminister gospodarki Andras Talai zadeklarował, że nowy podatek ma służyć "sprawiedliwemu rozłożeniu ciężarów". Deputowani opozycyjni wskazywali natomiast, iż pogorszy on dostępność internetu.
Wszystko w rękach rządu
- Wielu Węgrów mówi, że to może być początek poważniejszego kryzysu partii Fidesz - uważa ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i gość Polskiego Radia24 Anita Sobják. - Teraz sytuacja zależy od odpowiedzi rządu na protesty - dodaje.
Ekspert mówi, że już teraz można zauważyć pewne zmiany w planach władz . - Rząd zaproponował maksymalną miesięczną stawkę podatków - niższą od planowanej. Zobaczymy, czy pod presją społeczną rząd gotowy jest iść dalej - mówi Anita Sobják.
W poprzedniej kadencji rządu Orbana został wprowadzony podatek bankowy i telekomunikacyjny. Obostrzenia zastosowano także dla sektora energetycznego. Tym razem podatek mocno uderza nie tylko w firmy, ale i w społeczeństwo węgierskie. Jak zauważa ekspert Instytutu Spraw Publicznych i gość Polskiego Radia24 Filip Pazderski, społeczeństwo jest jednak podzielone w kwestii poparcia dla rządzącej partii.
Jego zdaniem w społeczeństwie węgierskim jest grupa, która będzie popierała Fidesz niezależnie od tego, co zrobi to ugrupowanie. - Ta partia umiejętnie gra na pewnych obawach i resentymentach - mówi Filip Pazderski.
KE zaniepokojona
Zdaniem Brukseli zapowiedzi podatku od internetu wpisują się w szerszy trend "niepokojących" działań podejmowanych przez rząd na Węgrzech, mających na celu ograniczenie wolności obywatelskich.
Ryan Heath, rzecznik Komisji Europejskiej ds. agendy cyfrowej zauważył jednocześnie, że plany te należy postrzegać w szerszym kontekście. - Jeśli Węgry staną się precedensem w tym zakresie, możemy mieć później problem w wielu innych krajach członkowskich. Może stać się to przeszkodą dla europejskiego wzrostu gospodarczego - powiedział Heath.
Rzecznik podkreślił, że próby zniechęcenia obywateli do korzystania z internetu przez wprowadzanie tego typu podatku są niewłaściwe. - To podatek, który jest zły nie tylko co do zasady, ale też taki, który będzie nieskuteczny. Dlaczego? Bo jest on działaniem jednostronnym, którego nie można podejmować w odniesieniu do czegoś tak globalnego jak internet - tłumaczył.
Komisja Europejska wyraziła poparcie dla protestów przeciwko planom węgierskiego rządu, jakie w ubiegły weekend odbyły się na ulicach Budapesztu. Ich uczestnicy podkreślali, że nowy podatek ograniczy dostęp do informacji, będzie zagrożeniem dla wielu miejsc pracy i dla gospodarki.
Krytycy premiera Viktora Orbana wypominają, że kierowana przez niego partia Fidesz wprowadziła już szereg podatków hamujących rozwój kraju. Dodatkowe obciążenia fiskalne nałożono branże bankową, detaliczną i energetyczną oraz na sektor telekomunikacyjny.
PAP, IAR, bk