Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Agnieszka Kamińska 02.11.2021

Wnioski z Facebook Papers. Ewelina Kasprzyk: media społecznościowe coraz bardziej przypominają infrastrukturę krytyczną

- Media społecznościowe nie są już wyłącznie narzędziem komunikacji, jesteśmy od nich w szerokim zakresie uzależnieni. Tu przeniosła się część gospodarki, sieci społecznościowe mają ogromny wpływ na społeczeństwo. Toczą się rozmowy, czy platformy nie powinny zostać uznane za element infrastruktury krytycznej - mówi dla portalu Polskie Radio 24 Ewelina Kasprzyk z Instytutu Kościuszki. Podkreśla, że portale społecznościowe powinny zostać objęte odpowiednimi regulacjami.

facebook free 1200.jpg
Facebook przyczyniał się do podziałów w Polsce? Niepokojące doniesienia "Washington Post"

Od kilku dni media na całym świecie ujawniają dokumenty wewnętrzne Facebooka (obecnie firmy Meta), przekazane przez byłą pracownicę tego przedsiębiorstwa Francis Haugen. Z opublikowanych już materiałów wynika np., że media społecznościowe wzmacniały polaryzację społeczeństw, m.in. w Polsce.

Ewelina Kasprzyk z Instytutu Kościuszki zauważa, że negatywne aspekty mediów społecznościowych nie powinny być dłużej bagatelizowane, a brak odpowiedniej regulacji może spowodować, że w pewnym momencie ze względu na skalę problemu nie będziemy w stanie znaleźć rozwiązania.

Przykładem tego rodzaju zagrożenia jest właśnie pogłębiająca się polaryzacja społeczna w wielu państwach.

- Polaryzacja społeczeństw nie słabnie. Jeżeli nie znajdziemy sposobu na poprawę sytuacji, mechanizmów, które można byłoby wprowadzić na platformach społecznościowych już teraz, to wyjście z tego stanu rzeczy zajmie nam nawet parędziesiąt lat - zaznaczyła nasza rozmówczyni i wskazała, że chodzi o olbrzymi, globalny zasięg mediów społecznościowych. Inne istotne problemy wymagające uregulowania to plaga dezinformacji czy ochrona danych użytkowników.

Czytaj także: 

Biznes, polityka i nasze dane wrażliwe w sieciach społecznościowych

Regulacje są potrzebne przede wszystkim dlatego, że duża część naszego życia przeniosła się do sieci społecznościowych. Ewelina Kasprzyk podkreśla, że nie można zdać się w tym względzie na same platformy. Dowiodły tego liczne afery - w tym skandal z Cambridge Analytica w roli głównej, w którym dane milionów użytkowników Facebooka zostały wykorzystane do prowadzenia kampanii wyborczych - a także fakt, że media społecznościowe nie zawsze podejmują odpowiednie działania naprawcze w takich sytuacjach.

- Widać coraz wyraźniej, jak bardzo zmienia się funkcjonalność mediów społecznościowych. To już nie są tylko platformy komunikacyjne, służące do wymiany informacji. Rosną ich zyski, jest to miejsce na reklamy, prowadzenie biznesu, także na propagandę polityczną - podkreśliła nasza rozmówczyni.

Ewelina Kasprzyk zaznaczyła, że w coraz większym stopniu można takie media postrzegać jako część infrastruktury krytycznej. Dodała, że platformy społecznościowe zmieniają się w gigantów technologicznych, co pokazuje ewolucja od Facebooka do Mety.

W wywiadzie więcej także o niektórych innych problemach wiążących się z mediami społecznościowymi, takich jak dezinformacja czy negatywne oddziaływanie na samoocenę młodych ludzi, o inicjatywach na rzecz regulacji mediów społecznościowych, a także o tym, jakie zasady przyjąć, by nie wyrządzić sobie krzywdy przy korzystaniu z sieci społecznościowych.

Meta Free facebook free shutt-1200.jpg
Była menadżer Facebooka: serwis radykalizuje swoich użytkowników

Więcej w rozmowie.

PolskieRadio24.pl: Media na całym świecie analizują tzw. Facebook Papers, dokumenty wewnętrzne Facebooka (dziś po zmianie nazwy - Mety), które zostały ujawnione przez byłą pracownicę tej firmy - Francis Haugen. Dokumenty poznajemy stopniowo. Czy informacje, które dotarły do tej pory z analiz Facebook Papers, były dla pani zaskoczeniem?

Ewelina Kasprzyk (Instytut Kościuszki): W większości nie. Media społecznościowe już od dawna nie są tylko forami wymiany poglądów czy platformami komunikacyjnymi. Teraz na pierwszy plan wysuwają się pieniądze, zasięgi, wpływy.

Warto zaznaczyć, że nie jest to pierwszy przypadek, kiedy sygnaliści upubliczniają informacje uderzające w Facebooka i jego właścicieli. Również w przeszłości takie doniesienia odbijały się szerokim echem.

Tym razem mamy jednak do czynienia z ogromem dokumentów, dzięki którym cały świat może zobaczyć dowody błędnych decyzji, nadużyć, ignorowania problemu, czasami wręcz bezsilności Facebooka w radzeniu sobie z tymi zagrożeniami.

Czy są to, pani zdaniem, informacje wiarygodne? Które z nich zasługują na największą uwagę?

Co bardzo ważne: sam Facebook nie zaprzeczył prawdziwości dokumentów. Usłyszeliśmy tylko, że przesłanki, jakimi kierują się osoby ujawniające te informacje, są fałszywe, że jest to starannie dobrana selekcja materiałów, a jej celem jest pokazanie Facebooka w złym świetle. I o tym powinniśmy pamiętać - że to jedynie fragment całości, fragment z pewnością nieprzypadkowy, ale też bardzo znaczący.

Jeżeli chodzi o materiały i oskarżenia, jakie pojawiły się do tej pory, istotne są doniesienia o podejściu Facebooka do moderacji treści i walki z dezinformacją. Powinniśmy zwrócić na nie należną uwagę.

Przykładowo, według ujawnianych dokumentów po wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych w 2020 roku Facebook wycofał część środków zaradczych mających ograniczać mowę nienawiści czy dezinformację. M.in. efektem tego był szturm na Kapitol 6 stycznia, jego uczestnicy skrzyknęli się bowiem właśnie na Facebooku.

Co więcej, z dokumentów wynika, że 84 proc. środków na walkę z dezinformacją platforma spożytkuje w Stanach Zjednoczonych. Reszta świata, którą ten problem dotyka równie mocno, może liczyć tylko na pozostałe 16 proc. funduszy.

Dokumenty ujawnione do tej pory to tylko wierzchołek góry lodowej, z pewnością w najbliższych dniach i tygodniach zarzutów będzie jeszcze więcej, bo dokumenty stopniowo wychodzą na światło dzienne.

Jednym z centralnych punktów dyskusji jest polaryzacja społeczeństw, do której miał się przyczynić Facebook. Ten problem według analizy "Washington Post" dotknął m.in. polskie społeczeństwo. Odnotowano w niej, że ten problem zgłaszali Facebookowi już kilka lat temu polscy politycy różnych opcji politycznych. Można dodać, że oskarżeniom ws. polaryzacji społeczeństw na świecie Facebook zaprzecza, argumentując, że to zjawisko jest obecne w wielu państwach, nie tylko tam, gdzie Facebook jest popularny. Jednak analizujący dokumenty zauważają, że algorytmy pogłębiały polaryzację, podobnie jak promocja postów, na które reagowano emocjonalnie. Jak pani się do tego odnosi?

Facebook stwierdza, że polaryzacja nie jest obecna tylko tam, gdzie on działa - to prawda. Nie można jednak zaprzeczyć temu, że media społecznościowe wzmagają ten proces.

Polaryzacja społeczna oczywiście nie jest niczym nowym, towarzyszy nam od dawna, ale media społecznościowe odgrywają sporą rolę w nasilaniu się tego problemu.

Mogliśmy to zobaczyć np. w trakcie wyborów prezydenckich w USA czy podczas referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. To tylko niektóre z głośniejszych przykładów, ale liczba społeczeństw, w których narracja "my kontra oni" przybiera na sile, jest ogromna i stale rośnie.

Za pomocą mediów społecznościowych można w łatwy sposób publikować materiały, które będą polaryzację jeszcze bardziej nasilać.

Materiały te zazwyczaj uderzają w drugą stronę sporu, opierają się na mocno opozycyjnej narracji. Do tego algorytmy mogą wzmocnić przekaz, powodują, że odpowiednie treści trafią do nieprzypadkowych osób w odpowiednim czasie.

Można mówić o swego rodzaju radykalizacji użytkowników, która dotyczy zarówno lewej, jak i prawej strony naszego spektrum politycznego.

To bardzo niebezpieczne zjawisko. Nie możemy powiedzieć, że media społecznościowe są tu głównym winnym, ale na pewno odgrywają dużą rolę.

I niestety - polaryzacja nie słabnie. Jeżeli nie znajdziemy sposobu na poprawę sytuacji, mechanizmów, które można byłoby wprowadzić na platformach społecznościowych, to wyjście z tego stanu rzeczy zajmie nam nawet parędziesiąt lat.

Inną ważną kwestią są dane gromadzone przez sieci społecznościowe. Ostatnio pojawiły się doniesienia, że Federalna Komisja Handlu (FTC) USA wszczyna dochodzenie w sprawie tego, czy Facebook stosuje się do warunków ugody z 2019 roku w kwestii Cambridge Analytica. Wówczas na podstawie danych milionów spersonalizowanych użytkowników Facebooka prowadzono polityczne kampanie w internecie. To przypomina o problemie ochrony danych w mediach społecznościowych, w internecie. Jak postrzega pani tę kwestię? I jakie jeszcze problemy wiążą się z sieciami społecznościowymi?

Problem ochrony danych jest palący. Nie tylko Facebook, ale i inne platformy mają z tym kłopoty, co chwilę słyszymy o wyciekach danych. Przez to coraz więcej użytkowników przestaje ufać mediom społecznościowym, część od nich odchodzi, część zaczyna trochę uważniej dzielić się swoimi danymi.

Oczywiście są osoby, które nie są świadome tych problemów, albo ignorują je, twierdząc, że przecież ich dane są nic niewarte, nic im nie grozi.

Jednak dane nas wszystkich są dla tych platform na wagę złota, to właśnie na tym zbijają one ogromny procent swojego kapitału. Każdego z nas można skrzywdzić, znając odpowiednie informacje na nasz temat.

Śledztwo Federalnej Komisji Handlu odnosi się również do innego bardzo groźnego zjawiska, jakim jest wpływ mediów społecznościowych na użytkowników, w szczególności na młodzież. Poza problemami z ochroną danych, dokumenty ujawniają, że Facebook był świadomy tego, jak szkodliwy wpływ na samoocenę nastolatków ma np. Instagram, czyli platforma należąca do Facebooka, teraz już Mety.

W ujawnionych badaniach firmy możemy przeczytać, że zwłaszcza nastoletnie dziewczyny wskazywały, jak znacznemu pogorszeniu uległa ich samoocena w czasie, kiedy korzystały z tej platformy. Sporą rolę odgrywają w tym również algorytmy, które promują treści przedstawiające osoby atrakcyjne, ale bardzo często wyretuszowane do granic możliwości, co zaburza postrzeganie zdrowego, normalnego ciała.

Trudno się w takim przypadku dziwić, dlaczego tak dużo osób ma problemy z postrzeganiem samych siebie czy samooceną. Facebook rzekomo zignorował własne badania na ten temat i komisja ma podobno teraz badać, czy firma nie powinna obowiązkowo poinformować użytkowników o swoich wnioskach, wydać ostrzeżenia o możliwych skutkach nieodpowiedniego korzystania z platformy.

W ostatnich latach powstało też wiele niezależnych badań, które potwierdzały powyższe ustalenia i alarmowały opinię publiczną o możliwych negatywnych skutkach korzystania z mediów społecznościowych w takiej formie, w jakiej obecnie ma to miejsce, to znaczy w warunkach promocji treści, które z rzeczywistością często nie mają wiele wspólnego.

A media społecznościowe coraz częściej stawiają na treści audiowizualne zamiast tekstowych, coraz więcej platform odchodzi od modelu publikowania postów zawierających tylko tekst. Mamy za to coraz więcej krótkich "stories", na Facebooku, Instagramie, Twitterze. To może oznaczać, że powyższe problemy jeszcze bardziej się nasilą.

W jakim kierunku rozwijają się obecnie sieci społecznościowe?

Widać coraz wyraźniej, jak bardzo zmienia się funkcjonalność mediów społecznościowych. To już nie są tylko platformy komunikacyjne, służące do wymiany informacji. Rosną zyski, jest to miejsce na reklamy, także na propagandę polityczną.

Sieci społecznościowe rozrastają się na ogromną skalę, coraz więcej osób z nich korzysta. Spory procent populacji traktuje media społecznościowe jako jedno z głównych źródeł informacji.

Trzeba jednak brać pod uwagę duży poziom dezinformacji, fake newsów rozprzestrzenianych w sieciach społecznościowych. Nie jest to dobry sygnał, jeśli chodzi o nasze możliwości krytycznego myślenia.

Jeśli zaś chodzi o podejście do platform społecznościowych, to być może zmierzamy ku końcowi tej ery bezkarności. W ostatnich latach skandale związane z moderacją treści kończyły się zapewnieniami o poprawie. Często jednak skuteczność wprowadzanych zmian pozostawiała wiele do życzenia.

Tymczasem rządy i instytucje biorą sprawy w swoje ręce. Widzimy działania w Kongresie USA w kontekście Facebooka. W Unii Europejskiej również na horyzoncie mamy kilka dosyć ciekawych regulacji prawnych dotyczących usług i rynków cyfrowych, które mogą nałożyć na sieci społecznościowe obowiązki m.in. w związku z moderacją treści i walką z mową nienawiści.

Czas pokaże, czy te rozwiązania są skuteczne, czy jednak problem nie jest już zbyt wielkich rozmiarów.

Nie możemy bowiem zapomnieć o tym, że dezinformacja czy nadużycia ze strony mediów społecznościowych przybierają na sile wraz z tym, ile osób z nich korzysta. A to jest trudne do ustalenia.

W dokumentach, które teraz są ujawniane przez Frances Haugen, widać, że same platformy społecznościowe mają z tym problem. Jeden z zarzutów dotyczy tego, że Facebook nie potrafi dokładnie zmierzyć liczby swoich użytkowników, bo wiele osób operuje kilkoma kontami jednocześnie.  

To może świadczyć o tym, że z czasem może być zbyt trudno, żeby podjąć jakiekolwiek działania, które mogłyby skutecznie zwalczać problemy, z jakimi się mierzymy.

Być może to ostatni sygnał, żeby podjąć kroki, aby zapobiegać nadużyciom i zagrożeniom.

Myślę, że regulacje prawne tego rodzaju, czy to w Stanach Zjednoczonych - które mogą wyniknąć jako rezultat przesłuchań w Kongresie - czy to w Unii Europejskiej, mogłyby następnie zainspirować kolejne takie rozwiązania prawne. Inne regiony często inspirują się później takimi regulacjami - tak jak nasze europejskie RODO zostało zapożyczone w innych częściach świata.

Sądzę zatem, że jeżeli w jakimś państwie czy w UE pojawi się właśnie taka regulacja, która wprowadza mechanizmy będące w stanie zmienić funkcjonowanie mediów społecznościowych w taki sposób, żeby użytkownicy byli naprawdę bezpieczni, to inne regiony świata także pójdą tą drogą.

To nasza jedyna nadzieja, bo nie możemy tych regulacji zostawić w rękach samych platform. Kto miałby bowiem sprawdzać, czy zmiany polityki firm lub zmiany w systemach są rzeczywiście skuteczne i naprawdę nas chronią?

Potrzebne są regulacje prawne, które będą na tyle elastyczne, że będą mogły ewoluować razem z platformami. Muszą one powstać i muszą być skuteczne.

Tym bardziej że szykuje się duży skok technologiczny, o czym przypomina nam ogłoszenie o powstaniu Mety.

Facebook na początku był platformą lokalną, chodziło o studentów jednej uczelni. Obecnie rozrósł się do rozmiarów globalnych, jak wiemy, Facebook przejął Instagrama, WhatsAppa, inne aplikacje.

Teraz Facebook, pod nową nazwą Meta, staje się gigantem technologicznym.

W portfolio firmy wchodzą różne technologie, takie jak gogle Oculus Quest 2, umożliwiające grę w wirtualnej rzeczywistości. Zapowiedziano już, że dzięki tym goglom wkrótce będzie można zagrać np. w popularną grę "Grand Theft Auto". To tylko przykład.[EK3] 

Firma z pewnością na tym nie poprzestanie, będzie dążyć do monopolu, rozwijania swoich zdolności, rozszerzenia portfolio, zapewne nieraz o tym jeszcze usłyszymy.

Zmiana nazwy jest znacząca. Słowo "Meta" odnosi się do Metaversum, innego świata, który mają tworzyć wszystkie technologie i narzędzia produkowane lub kupione przez Facebooka.

A regulacje powinny gwarantować bezpieczeństwo tym, którzy będą użytkownikami sieci.

Technologia rozwija się w zatrważającym tempie, zawsze będzie krok dalej. Na dobrą sprawę regulacje zawsze będą krok do tyłu, a my będziemy musieli "podbiegać" do technologii. Proces legislacyjny, np. w UE, trwa za długo, technologia w tym czasie już się zmienia. Obecne regulacje nie są wystarczająco elastyczne, nie mogą ewoluować wraz z technologią.

Z jednej strony, regulacje nie powinny blokować rozwoju technologii, z drugiej strony, potrzebny jest monitoring. Powinny być prowadzone odpowiednie badania, dotyczące negatywnego oddziaływania sieci społecznościowych czy innych ich defektów.

Nie można jednak zapominać o tym, że sieci społecznościowe mają też mnóstwo pozytywnych stron i te oczywiście przeważają. Rozwijają możliwości komunikacji, dają dostęp do wiedzy.

Oczywiście, że tak, trzeba to podkreślić. Media społecznościowe początkowo miały nam ułatwiać komunikację. To był ich główny cel.

Trzeba mieć jednak na uwadze, że obecnie platformy zyskują zupełnie nowe funkcje. Na przykład jest wiele małych firm, które prowadzą działalność tylko i wyłącznie na Instagramie. W październiku platformy Facebooka przestały działać i ci przedsiębiorcy znaleźli się w kropce.

To pomogło zdać nam sobie sprawę z ważnej rzeczy. Media społecznościowe dają nam bardzo dużo, jesteśmy od nich uzależnieni w szerokim zakresie. W związku z tym toczą się rozmowy, czy platformy takie jak Facebook, Twitter, Instagram, z racji tego, jak są wykorzystywane, nie powinny znaleźć się pod specjalną ochroną. Pojawia się pytanie, czy nie powinny stać się elementem infrastruktury krytycznej.

To ważne, by zastanowić się, jak zmienia się nasze podejście do mediów społecznościowych. Z czasem stały się one także ważnym elementem naszych rynków, a więc na pewno nie możemy bagatelizować ich roli.

To bardzo słuszna uwaga. Media społecznościowe służą nam obecnie do wypełniania naszych podstawowych zadań, towarzyszą nam w codziennym życiu, w życiu osobistym, w pracy, w biznesie. Bez nich czasami nie potrafimy już sobie poradzić.

Mogliśmy to zauważyć w trakcie pandemii, podczas zdalnych lekcji. Wiele osób organizowało spotkania przez Google Meet, przez Facebooka. Do tego na początku pandemii internet był miejscem jedynych kontaktów z innymi.

Dziś nie można już bagatelizować znaczenia sieci społecznościowych, dlatego też nasuwa się ich porównanie do innych elementów infrastruktury krytycznej.

To kolejna ważna uwaga. Jednak często sieci społecznościowe są bagatelizowane. A są trochę jak wirtualne drogi, po których się poruszamy - jak pani wspomniała, jak infrastruktura krytyczna.

A jakimi złotymi zasadami powinien kierować się dziś użytkownik sieci społecznościowych? Z tego, co mówimy, wynika, że warto się nimi bardziej interesować, by zdawać sobie sprawę z ich różnych zalet, wad oraz zagrożeń. Jak pani mówiła, regulacje nie nadążają za mediami społecznościowymi, jeszcze ich dobrze nie znamy. Co jednak warto mieć w pamięci, by sobie nie zaszkodzić?

Przede wszystkim powinniśmy interesować się światem sieci społecznościowych, na tyle, by mieć wgląd w to, co się w nim dzieje. Jeśli bowiem słyszymy o wycieku danych, powinniśmy wyciągnąć z tego wnioski i zadziałać.

Odnoszę wrażenie, że więcej osób zastanawia się wtedy, czy ich dane są bezpieczne. Nagle zaczynamy ustawiać podwójną weryfikację konta, bo dostrzegamy, że zagrożenie jest realne.

Nie chodzi o to, by siać niepokój, ale żeby być bezpiecznym i dobrze poinformowanym.

Do tego warto być czujnym, jeśli chodzi o treści, jakie widzimy w mediach społecznościowych. Osoby, którym bardzo ufamy, mogą również paść ofiarą dezinformacji. Trzeba sobie zdawać sprawę, że my i nasi bliscy jesteśmy na to narażeni. Nie możemy zakładać, że zawsze to, co widzimy na naszej osi czasu, jest prawdą, i bezkrytycznie wierzyć we wszystko. Dobór treści na naszej tablicy regulują algorytmy.

Ważne, by zapoznać się z treściami, które podajemy dalej, nie przesyłać nieprawdziwych i niesprawdzonych informacji.

W kwestii ochrony danych bardzo ważne jest to, byśmy bardzo ostrożnie postępowali z informacjami na nasz temat, w szczególności, jeżeli chodzi o takie dane jak imię, nazwisko, numer telefonu, e-mail, adres. Jeśli takie dane wpadną w niepowołane ręce, to może nam zaszkodzić. Giełda danych na czarnym rynku jest niestety pełna takich informacji.

Z kolei algorytmy platform, jeśli poznają nas zbyt dobrze, mogą podsuwać nam treści, które mogą zmieniać nasze nastawienie, nawet nas radykalizować.

A zatem podsumowując, złote rady to przede wszystkim: być czujnym, interesować się tym, co dzieje się w mediach społecznościowych, myśleć krytycznie i być ostrożnym, jeśli chodzi o swoje dane.

*** 

Z Eweliną Kasprzyk z Instytutu Kościuszki rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl