Ukazało się ono w watykańskim dzienniku w 6. rocznicę śmierci papieża.
Obecny w pokoju Jana Pawła II ksiądz Krajewski wspomina, że zanim o odejściu Jana Pawła II dowiedział się świat, jego osobisty sekretarz, kardynał Stanisław Dziwisz, zapalił światło i zaintonował dziękczynne "Te Deum".
Świadkowie tego wydarzenia mieli świadomość obcowania z odmienną rzeczywistością. "Jan Paweł II umarł, to znaczy, że żyje na zawsze" - pisze papieski ceremoniarz. Dodaje, że był z nim w kontakcie przez przez długie siedem lat: za życia, ale i wtedy, gdy dusza jego uszła z ciała. Do obowiązków ceremoniarzy należy bowiem także zajęcie się ciałem zmarłego papieża.
"Wkrótce po śmierci ubrałem Jana Pawła II wraz z trzema pielęgniarzami, którzy opiekowali się nim od dłuższego czasu" - wspomina ksiądz Krajewski. "Choć minęło już półtorej godziny od zgonu, rozmawiali oni dalej z papieżem, jak gdyby był ich ojcem. Przed włożeniem mu sutanny, alby, ornatu całowali go, głaskali i dotykali z miłością i szacunkiem, jak kogoś z rodziny. Ich zachowanie było dla mnie nieśmiałą zapowiedzią przyszłej beatyfikacji" - pisze duchowny.
Dodaje, że każdego dnia rano, gdy odprawia mszę przy grobie Jana Pawła II, widzi pracowników Watykanu, którzy zaczynają dzień od modlitwy w tym miejscu.
rk
Zobacz także serwis "Beatyfikacja Jana Pawła II":
![/](http://www.polskieradio.pl/ae654cd7-66bf-4d5f-9035-8238a4227a46.file)