Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Czwórka
Ula Kaczyńska 22.05.2014

To "Coś" Johna Carpentera

Zanim John Carpenter zaprzedał duszę showbiznesowi, robił filmy za grosze. Nie interesowały go spektakularne pościgi czy wybuchy. Efekt grozy, strachu i tajemniczości uzyskiwał za pomocą ciekawego montażu, muzyki oraz nowatorskim efektom specjalnym.
Kadr z filmu The Thing, reż. John CarpenterKadr z filmu "The Thing", reż. John Carpentermat. promocyjne/Universal Pictures

W dorobku artystycznym reżysera nie brakuje tytułów, które wielbicieli filmów grozy zawstydzają, żeby nie napisać: żenują. Ale z drugiej strony Carpenter ma na swoim koncie takie klasyki gatunku jak "Halloween" czy "Coś".

Nakręcony w 1982 roku film to remake "The Thing from another World" Howarda Hawksa z 1951 roku. Literackim pierwowzorem obu filmów było opowiadanie prekursora nowoczesnej SF Johna W. Campbella "Who goes there?", po raz pierwszy opublikowane w czasopiśmie "Astounding" w 1938 roku.

Akcja "Coś" dzieje się w odciętej od świata bazie naukowej na Antarktydzie. Śmierć sieje tam Obcy - przybysz z nieznanej planety, którego pojazd rozbił się niegdyś na Ziemi i który właśnie teraz zbudzony został z lodowego snu. Ma on umiejętność nieustannej zmiany kształtów. Ponieważ egzystuje wyłącznie we wnętrzu żywego organizmu próbuje upodobnić się do swego nosiciela. Zaczyna od psa, kończy na człowieku.

Plakat
Plakat do filmu

- Film powstał w czasach, kiedy nie używano jeszcze komputerów do tworzenia efektów specjalnych. Owszem istniał blue box, ale nie dało się na nim stworzyć monstrum - mówi Bartosz Sztybor. - Carpenter za wszelką cenę chciał uniknąć pokazywania obcej istoty jako człowieka przebranego w kostium. Marzyły mu się potwory mechaniczne. Dlatego poprosił o pomoc Roba Bottina, który udoskonalił technikę Carlo Rambaldiego z "Obcego" i zastąpił aktora mechaniczną konstrukcją, powleczoną gumą i oblepioną składnikami do produkcji spożywczej.

Pierwszym efektem specjalnym w filmie był statek kosmiczny obcego, lecący w kierunku Ziemi i rozbijający się na Antarktydzie, przed narodzinami ludzkiej cywilizacji. Plastikowy model statku miał metr średnicy, a dookoła rozmieszczono 144 punkty świetlne.

Ale cała zabawa zaczyna się już w trakcie początkowych napisów. - W tamtych czasach logo przeważnie było rysowane. Zaś tytuł "The Thing"... był wycięty w blasze - opowiada krytyk filmowy. - Pod spodem pokryto go folią i bardzo mocno podświetlono. Następnie folię podpalono. Wszystko to było dziełem Petera Kurana z firmy Visual Concept Engineering.

Budżet filmu "Coś" wyniósł 15 milionów dolarów. Był to pierwszy tak kosztowny film, jaki John Carpenter zrealizował dla wielkiej wytwórni. Wcześniejsze obrazy reżyserował u małych, niezależnych producentów.

(kul/pj)