Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Czwórka
Karina Duczyńska 11.12.2013

Protesty na Ukrainie. "Tu dzieje się nowa historia tego kraju"

Protesty na Ukrainie trwają, a ich uczestnicy zapowiadają, że niebawem będą ich miliony. - Wydawało się, że dojdzie do rozmów, możliwe było nawet powstanie rzędu technicznego - mówi reporter Polskiego Radia w Kijowie, Tomasz Majka. - Jednak po nocnych starciach z milicją to rozwiązanie nie wchodzi chyba w grę.
Nocne wydarzenia na UkrainieNocne wydarzenia na UkrainiePAP/Zurab Kurtsikidze

- Od kilku dni krążyły plotki, że dojdzie do interwencji i prób pacyfikacji Majdanu -  relacjonuje reporter Polskiego Radia w Kijowie, Tomasz Majka. - Każdego dnia okazywało się jednak, że to tylko plotka, zwłaszcza, że od wczoraj w Kijowie przebywa także szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton, która zdaniem protestujących, miała być gwarantem tego, że do pacyfikacji i przelewu krwi nie dojdzie. Stało się jednak inaczej.

Tuż po północy czasu polskiego, oddziały milicji i wojsk wewnętrznych w tym samym czasie zaatakowały dwie barykady, zbudowane przez protestujących. Ich celem  było likwidowanie umocnień. - Jedna z barykad szybko została zrównana z ziemią, a manifestujący skoncentrowali się wówczas na odparciu ataku oddziałów Berkutu, nadchodzących od strony dzielnicy rządowej - relacjonuje nasz reporter.

W akcję włączyli się czynnie także celebryci, znani z pierwszych stron ukraińskich gazet. Piosenkarka Rusłana apelowała ze sceny, by milicjanci nie wykonywali rozkazów. - Oczywiście tak się nie stało, ale należy tu zaznaczyć, że funkcjonariusze nie używali pałek, a jedynie tarcz, by wypchnąć manifestujących - mówi Majka w "Poranku OnLine".

Przepychanka z protestującymi trwała przez ponad dwie godziny. - Teraz na Majdanie jest kilkanaście tysięcy protestujących, a milicja otoczyła gmach związków zawodowych, w którym utworzono sztab liderów opozycji. Trzeba dodać, że ten budynek został legalnie wynajęty - mówi Majka.

Zobacz serwis specjalny Protesty na Ukrainie <<<

Jak przyznaje Majka, liczba protestujących na majdanie wciąż rośnie. - Ludzie, których spotkałem rano na ulicy, mówili, że nie mogą tak po prostu pójść do pracy, jak każdego innego dnia, że muszą tu być, bo tu "dzieje się historia" - mówi nasz korespondent. - Protestujących jest więc coraz więcej, sytuacja zmienia się z minuty na minutę i bardzo trudno wyrokować, jak rozwinie się sytuacja.

Protesty na Ukrainie rozpoczęły się 21 listopada, kiedy to rząd ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Podpisanie miało nastąpić na ubiegłotygodniowym szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie.

Czytaj także: młodzi ukraińcy walczą o zmiany <<<

(kd)