Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Czwórka
Andrzej Cała 07.06.2014

Maria Wiernikowska: nie jestem reporterem wojennym

Maria Wiernikowska przez wiele lat relacjonowała dla polskich mediów konflikty wojenne. O kilku z nich opowiedziała w swoim najnowszym dziele.
Maria WiernikowskaMaria WiernikowskaPAP/Radek Pietruszka
Posłuchaj
  • Maria Wiernikowska uważa, że jej najnowsza książka to nie jest zbiór reportaży wojennych, lecz dzieło traktujące o ludziach, których przyszło żyć w tragicznych chwilach (Czwórka/Kontrkultura)
Czytaj także

Książkę "Widziałam. Opowieści wojenne" dziennikarka rozpoczyna od felietonu, w którym odnosi się do sytuacji na Ukrainie. Jej zdaniem konflikt jest bardzo mocno nagłośniony, ale tak naprawdę nie prowadzi to do pogłębienia naszej wiedzy na jego temat i jako odbiorcy przekazów telewizyjnych oraz prasowych wiemy tak naprawdę niewiele. - Nie chciałabym uchodzić za osobę, która wszystko zrozumiała i wie. Myślę, że wiedza to jest jakaś suma tego, co się widziało, usłyszało i poznało - powiedziała w "Kontrkulturze" . Nie zabrakło również krytyki pod adresem mediów, które - zdaniem Wiernikowskiej - nie najlepiej relacjonowały wydarzenia z Ukrainy, pomijając wiele ważnych aspektów. - Wkurzyłam się, stąd ten krzyk i felieton na wstępie książki - skwitowała.

Okładka
Okładka książki

Zdaniem gościa Czwórki, w pewnym momencie przekaz z Ukrainy był prowadzony przez media w taki sposób, że wręcz przygotowywał nas do wojny, w której mielibyśmy sami wziąć udział. Brakowało za to pogłębionej analizy wydarzeń, przez co byliśmy niejako skazani na jednostronny przekaz, do którego jako widzowie podchodziliśmy bezkrytycznie, nie zadając pytań. - Jesteśmy atakowani masą przeróżnych informacji. Najpierw słyszymy o wspaniałym proszku do prania, potem kredytach na starość, a po chwili o tym, że matka zabiła swoje dziecko, a gdzieś na świecie toczy się wojna. W tym ujęciu codzienna rzeczywistość jawi się nam jako coś okrutnego, strasznego i od tego uciekamy - zasugerowała.
PRZECZYTAJ TEŻ: Na pątniczym szlaku: to podróż w głąb siebie

W najnowszej książce Wiernikowskiej nie znajdziemy opisów wojennych. Reporterka przybliża w nim losy zwykłych ludzi, którym przyszło żyć w tragicznej sytuacji. Są to opowieści o tym, co dzieje się w tle różnych konfliktów zbrojnych. - Ja nie jestem korespondentem wojennym - zaznaczyła. - Moim zdaniem prawdziwy korespodent wojenny to jest żołnierz, który jedzie na front i opowiada o tym wszystkim. A ja byłam po prostu babą, która jechała zobaczyć, jak tam sobie radzą ludzie mimo wojny.
Więcej o tym, co można znaleźć w książce "Widziałam. Opowieści wojenne" - w zapisie audycji.
ac/ag