Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Aleksandra Tykarska 16.04.2020

Kariera. Opowieść malarza

To było w 1983 roku. Niedawno kupiłem starą chałupę na wsi. Siedziałem tam sam bez wody i klozetu i oczywiście telefonu. Jeździłem wtedy nagrywać muzykantów i malowałem.
Czytaj także

Któregoś popołudnia popijałem przed domem piwo, kiedy zajechał moją polną drogą piękny srebrny jaguar. Wtedy to było coś! Wysiada wymuskana para właścicieli galerii ze Szwajcarii. Domyślam się, kto ich przysłał, i mam przekonanie, że nic z tego nie wyjdzie. W domu nic nie mam, żeby ich poczęstować (jest stan wojenny), więc samobójczo proponuję, żeby posłuchali nagrań, które zrobiłem wczoraj. Nastawiam nagrania Józefa Piecyka, znanego jako Mendelek. Państwo wysłuchują grzecznie, ale już twarze im się nieco wydłużają. Potem pokazuję ostatnie obrazy z portretami muzykantów. Czuję, że im się okropnie nie podobają. A do tego na pastwisku przy domu pasie się wielki wieprz. Wygląda okazale w rozpylonym świetle wieczoru. Mimowolnie przykuwa naszą uwagę. A tu podbiega do niego skoczny kundelek i zaczyna go kopulować… a wieprz spokojnie się pasie. Państwo zbledli i zaczynają się żegnać, mówiąc, że było bardzo interesująco etc. Pewnie zadawali sobie pytanie, czy tutaj to zawsze tak…

Muzykanci, którzy mnie odwiedzali, przyjeżdżając z domów pełnych odpustowych świętych obrazków, mieli nie lada problem, widząc wiszące na ścianach moje płótna. Najpierw upewniali się, czy to moje. Potem milkli. Tylko kiedyś sąsiad na wsi mnie zapytał: „Panie Andrzeju, tak patrzę, że pan tylko maluje i maluje, to kiedy ma pan czas pracować?”. A skrzypek Piotr Gaca obraził się na mnie za portret. Musiałem go ułagodzić flaszką.

I taka kapitalna scena: miałem w remizie we wsi Glina (tam, gdzie mieszkali członkowie kapeli braci Metów) wystawę malarstwa. Pierwszą odwiedzającą była śpiewaczka Józefa Sobolewska. Oglądała starannie prace, czytała tytuły, zakładając okulary. Dyskretnie z boku ją obserwowałem. Doszła do obrazu o tytule „Opowieść o straszliwej sile sexu”. Założyła okulary i starannie przeczytała tytuł raz i drugi, i przerażona odwróciła się, żeby sprawdzić, czy ktoś jej nie przyłapał na czytaniu takich bezeceństw. Niestety zrezygnowała z dalszego oglądania wystawy. Dla wyjaśnienia - ten tytuł był błazeńsko-alegoryczny, z erotyką nie miał nic wspólnego (niestety). Jak widać na załączonym obrazku, malarze-etnografowie nie mają łatwego życia i ze zrozumiałych powodów nie robią błyskotliwych malarskich karier.

Andrzej Bieńkowski

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.