Od pomysłu do realizacji droga była jednak długa i niełatwa. „Pierwszą naszą wizytę na Kaszuby odbyliśmy jeszcze wczasach komunistycznych. O budowaniu czegokolwiek, a zwłaszcza obiektów komercyjnych, nie było mowy” - wspomina John Borrell.
„Wróciliśmy do Polski po transformacji z głową pełną marzeń o klimatycznym hotelu wśród pól, z własną winnicą i dobrą kuchnią. Były to lata 90-te, Polska borykała się z korupcją. Zanim kupiliśmy ziemię i dostaliśmy pozwolenie na budowę, musieliśmy zmierzyć się z lokalnym układem. Nie chciałem dawać łapówek, skończyło się sprawą w sądzie z burmistrzem. Wygrałem, ale w tym czasie miałem chwile zwątpienia, czemu przez jedno marzenie narażam siebie, moją rodzinę na tyle komplikacji. Na szczęście lata mijają, po tamtych układach i korupcji nie ma śladu, sąsiedzi od początku nas zaakceptowali. Dziś z przekonaniem mogę powiedzieć, że to miejsce, Kania Lodge na Kaszubach, stało się moim domem” - przyznaje gość audycji „Kierunek: Polska”.
Z Johnem Borrelllem, Nowozelandczykiem, który wraz żoną Anną osiadł na Kaszubach, by po wielu latach pracy jako korespondent wojenny, zbudować i prowadzić światowej klasy hotel i winnicę, rozmawiała Małgorzata Frydrych.