Straty w księgozbiorach domowych, kryjących czasami bezcenne zbiory, można dziś jedynie rekonstruować na podstawie świadectw, wspomnień czy dziennikowych zapisków. Wyłania się z nich jedyna z swoim rodzaju, wielowątkowa opowieść o pomijanym przez annały utraconym świecie.
"Muzea życia"
Kiedy 9 sierpnia 1944 roku Zofia Nałkowska (przybywająca wówczas pod Grodziskiem Mazowieckim) pisała w dzienniku o ogarniętej powstaniem Warszawie, o straszliwościach i bestialstwie, jakimi Niemcy odpowiedzieli na powstańczy zryw, zwierzyła się również z myśli o swoim pozostawionym w stolicy mieszkaniu.
"(…) Przemyka błaha myśl o tym ostatnim kącie, wyładowanym książkami, obrazami, pamiątkami, o tym małym, tak uporządkowanym, muzeum całego życia. Cudne listy Schulza i jego litografie, listy Licińskiego, Choromańskiego, Szymanowskiego, Krleży, kilkadziesiąt segregatorów wyładowanych skondensowanym życiem ludzkim, myślą i wartością. Listy mateczki, tak pełne życia i miłości, pamiątki po niej, fotografie, Książki, książki dające żyć, dające wszystko wytrzymać. Półka z moralistami, półka filozoficzna, Francuzi, Voltaire…".
Pisarka przywoływała swoje "muzeum życia", które bezpowrotnie w wyniku wojny utraciła. "Puste miejsca w powietrzu są zamiast tych zamkniętych ludzkich mieszkań, nieprzeliczonych małych fortec życia, wysłanych, utkanych jego przedmiotami", notowała 11 sierpnia 1944 roku, przypominając rzecz boleśnie oczywistą. Wojna zabiera cały uporządkowany domowy świat – z jego drobiazgami, pamiątkami, a nade wszystko: z tak podatnymi na płomienie książkami.
"Podczas wojen i przewrotów czytelnik zostawia w domu całą bibliotekę. Ulubioną książkę bierze w drogę do worka, ale i tę musi wkrótce porzucić", dopowiadał w swoim eseju o niepewnych losach książek w świecie dotkniętym kataklizmem Jerzy Stempowski. Czytelnik wojenny, zaznaczał eseista, musi liczyć przede wszystkim na swoją pamięć.
W pamięci tej musi przechować również te książki, które utracił.
"Każda książka miała historię"
O zniszczonych podczas II wojny światowej w Warszawie prywatnych bibliotekach wspominał m.in. Juliusz W. Gomulicki, edytor i varsavianista. W ruinach zbombardowanego przez Niemców domu profesorskiego przy ul. Serwerynów 6, wyliczał, został pogrzebany niezwykle cenny, liczący ponad 6 tys. tomów, księgozbiór znakomitego polonisty prof. Juliana Krzyżanowskiego. Pożar w skrzydle Teatru Wielkiego pochłonął prywatne Muzeum Muzyczne Edwarda Wrockiego, pełne unikatowych nut i innych muzykaliów. W zburzonym przez niemieckie naloty mieszkaniu Stefana Dembego, bibliofila i historyka literatury, bezpowrotnie przepadło kilkaset listów pisarzy polskich z przełomu XIX i XX w.
12:16 juliusz wiktor gomulicki___odcinek 5_ [ostatni]___70_03_ii_tr_0-0_22e20a35[00].mp3 Juliusz Wiktor Gomulicki opowiada o swojej fascynacji książkami. Audycja Bogumiły Prządki z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 2002)
Karol Irzykowski, jeden z największych krytyków literackich międzywojnia, który ze swojego ogromnego księgozbioru ocalił jedynie trzydzieści książek, zwracał po wojnie uwagę na szczególny i niewymierny aspekt tego typu strat. "Czymże to (moje nowe mieszkanie – przyp. red.) jest wobec mojej dawnej biblioteki, która rozrastała się przez pięćdziesiąt lat. (…) To nie była zbieranina: każda książka miała historię jakiejś namiętności, myśli, wybuchu czyhającej ciekawości, systematycznej ochoty albo pochodziła z wyjątkowego źródła".
Szekspir był od Modrzejewskiej
Tuż po wojnie w "Tygodniku Warszawskim" ukazywały się artykuły, w których próbowano przedstawić straty poniesione przez znane i zasłużone postaci polskiej kultury.
I tak na przykład dramaturg Adolf Nowaczyński opowiadał o zniszczonych unikatowych materiałach na temat historii polskich arian czy o kolekcji XVIII-wiecznych kalendarzyków politycznych, darze od Józefa Weyssenhoffa. Ludwik Solski zaś, wybitny aktor teatralny, utracił m.in. materiały traktujące o kostiumologii ("bogatszego zbioru nie posiada żadna biblioteka teatralna") czy pierwsze, bogato oprawne, wydania Szekspira i Moliera ("dostałem je od Modrzejewskiej").
Jan Parandowski, autor słynnej "Mitologii", był oszczędny w słowach. "Moja biblioteka miała pięć tysięcy tomów. Rosła razem ze mną i rozszerzała się zależnie od moich studiów i prac. (…) Niemcy spalili mi ją w r. 1944 razem z całym moim mieszkaniem". Władysław Tatarkiewicz zaś, historyk filozofii, właściciel zniszczonego kilkutysięcznego księgozbioru, podkreślał, że jego książki były jednocześnie elementami rodzinnej historii. "Najbardziej żal mi całości, tego różnorodnego zespołu odzwierciedlającego upodobania (…) całej rodziny, trzech pokoleń", mówił.
Jedna z ocalałych książki ze śladami po kulach. Fot. Bartłomiej Karelin/ze zbiorów Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie
Ocalały "Popioły", przepadła "Wierna rzeka"
Tematowi o zniszczeniach bezcennych zbiorów towarzyszą także liczne historie o często heroicznych próbach ich ocalenia.
Monika Żeromska wspominała, że rękopisy dzieł jej ojca przechowywano w czterech skrzynkach, ukrytych przez Niemcami pod podłogą, w mieszkaniu ogrodnika Żeromskich w Konstancinie. Gdy tylko sytuacja na to pozwalała (zmieniał się oddział niemiecki kwaterujący w konstancińskiej wilii), skrzynki te wyciągano, by przejrzeć ich zawartość, wysuszyć cenne bruliony.
W maju 1944 roku należało w trybie pilnym przenieść skarby w nowe miejsce (cały Konstancin przeznaczono na siedzibę sztabu lotnictwa niemieckiego, wszyscy mieszkańcy musieli opuścić swoje domy). Skrzynki przetransportowano do Warszawy, a na dzień przed wybuchem Powstania zamurowano je w piwnicznej wnęce solidnego, jak sądzono, domu na Starym Mieście.
Dom ten, podobnie jak i sąsiednie, został zrujnowany wskutek niemieckich bombardowań.
W kwietniu 1945 roku rozpoczęto poszukiwania skrzynek ze spuścizną Stefana Żeromskiego. Po dwóch i pół miesiącach dokopano się do zawalonej piwnicy, gdzie odnaleziono dwie rozbite skrzynki. Jakimś cudem rękopisy "Przedwiośnia", "Popiołów" czy "Puszczy jodłowej" ocalały prawie nietknięte.
W 1951 roku odnaleziono pozostałe dwie skrzynki, zawierały one jednak już zniszczone, przegniłe bruliony i kajety. Dzięki dziesięcioletniej pracy konserwatorów udało się uratować zapiski "Wiatru od morza" czy "Dziejów grzechu". Niestety, część znaleziska, w tym rękopisy "Wiernej rzeki", była już nie do przywrócenia.
Wśród wielu innych tego typu historii można by jeszcze przywołać losy księgozbioru Juliana Tuwima (biblioteka poety spłonęła podczas Powstania, część jednak ratowano wcześniej, przewożąc książki dorożką z mieszkania Tuwima przy Mazowieckiej do Muzeum Narodowego) czy bezcennego zbioru mickiewiczianów z kolekcji prof. Jana Michalskiego (Jan Zachwatowicz wspominał, jak to udało się wydobyć książki z piwnicy domu, który lada chwila miał być spalony przez niemieckich miotaczy ognia).
Szczęśliwym trafem ocalały również zakopane w piwnicy mieszkania Marii Dąbrowskiej rękopisy jej dzienników, a także prace Anny Kowalskiej, Ludwika Krzywickiego i Stanisława Stempowskiego (nie udałoby się to bez wysiłków nieocenionego Stanisława Lorentza).
Zaginiony "Mesjasz"
Katalog ksiąg utraconych podczas niemieckiej okupacji w Polsce musiałby liczyć bardzo wiele stronic. Znalazłyby się w nim choćby, wspomniane wyżej, listy Zofii Nałkowskiej do Brunona Schulza, ogromna część pozostałej korespondencji pisarza z Drohobycza, rękopisy jego utworów na czele z nieukończoną, mityczną powieścią "Mesjasz".
Jeśli chodzi o dzieła niedokończone, z powodu wojny zniszczone, katalog ksiąg utraconych odnotować by musiał m.in. i powieść "Efebos" Karola Szymanowskiego (rękopis spłonął w warszawskim mieszkaniu Jarosława Iwaszkiewicza, przyjaciela kompozytora). Tragicznym zrządzeniem losu ogień pochłonął również… serce Szymanowskiego, złożone po śmierci muzyka w kaplicy sióstr Sercanek przy ul. Reja w Warszawie.
***
Czytaj także:
***
W 1945 roku Władysław Tatarkiewicz wspominał, jak rok wcześniej, gdy żołnierze niemieccy kazali mu niezwłocznie opuścić dom ("spalono go od razu z całym urządzeniem, zbiorami, biblioteką"), zabrał ze sobą rękopis pracy naukowej, nad którą pracował całą wojnę. "Podszedł oficer niemiecki, otworzył walizkę, znalazł rękopis. – Co to? – Praca naukowa. – Nie, nie ma już polskiej kultury, es gibt keine polnische Kultur mehr. I rzucił rękopis do rynsztoka".
Próba zniszczenia przez okupanta pracy filozofia nie powiodła się – zapiski, choć niekompletne, ocalały, a w 1947 roku zostały wydane pod jakże znamiennym tytułem "O szczęściu".
Książki bowiem, jak pisał Czesław Miłosz (który zresztą pracował podczas II wojny w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego), przetrwają zawsze.
" (...) Mimo łun na horyzoncie, zamków wylatujących w powietrze,
Plemion w pochodzie, planet w ruchu.
Jesteśmy - mówiły, nawet kiedy
wydzierano z nich karty
Albo litery zlizywał buzujący płomień (…)".
jp
Źródła:
Zofia Nałkowska, "Dzienniki czasu wojny", Warszawa 1972; Jerzy Stempowski, "Księgozbiór przemytników", w: tegoż, "Eseje", Kraków 1984; Juliusz W. Gomulicki, "Diabeł i zboże. Ze wspomnień o warszawskich miłośnikach i ratownikach książki w dobie okupacji hitlerowskiej", w: "Walka o dobra kultury. Warszawa 1939-1945", pod red. St. Lorentza, Warszawa 1970; "Prywatne straty kulturalne 193901945", w: idem; Monika Żeromska, "Dzieje rękopisów Żeromskiego", w: idem; Czesław Miłosz, "Ale książki", w: tegoż, "Wiersze wszystkie", Kraków 2011.