Polskie Radio

"Mama dostarczała ubite świnie w bagażniku terkoczącej syrenki"

Ostatnia aktualizacja: 10.07.2014 16:45
Aneta Sapilak przesłał nam opowieść o zaradności swojej mamy w PRL. Mięso w bagażniku, pasztety z królików hodowanych w przydomowej komórce, zamiast egzotycznych roślin w ogrodzie - tak dziś modnych - pożywne warzywa i owoce. W końcu jakoś trzeba było uzupełniać asortymentowe braki.
A Syrenka ma pojemny bagażnik...
A Syrenka ma pojemny bagażnik...Foto: PAP/Archiwum/Tytus Żmijewski

...miałam to szczęście, że mama była pracowita i zaradna a rodzina ze wsi pod osłoną nocy dostarczała nam ubite świnie lub cielaki w bagażniku terkoczącej syrenki.

W moim ogrodzie nie było wówczas pięknej zielonej trawy, ozdobnych egzotycznych krzewów ani oczka wodnego. Były porzeczki, pomidory, ogórki, śliwki, winogrona, czereśnie, jabłonie, orzech włoski i baza do rosołu – czyli włoszczyzna.

Po podwórku dostojnym krokiem maszerowały kury i już mniej dostojnie okraszały złośliwie nasze schody prowadzące do domu.

Komórka, w której obecnie przechowujemy meble ogrodowe i rowery pełniła funkcję mieszkania dla królików....Pasztety były wyborne, a ze skórek mama uszyła mi futro. Bardzo ciepłe, lecz wątpliwej urody. Wzór znalazła w niemieckiej Burdzie...

Mały, biały sklepik pod moim domem był całkiem nieźle zaopatrzony i można było w nim nabyć podstawowe produkty [oczywiście na kartki], o ile wstało się o 5 rano....

Mój ojczym z wujkiem robili wina i nalewki – oczywiście z własnych owoców. Wyprawa po cukier równała się wyprawie na polowanie!

Mimo trudów dnia codziennego w każdą sobotę i niedzielę [wszak nie było wtedy weekendów :)] wujek asystował przy moich ćwiczeniach na wiolonczeli i ciągnął ze sobą swoją rodzinę.

Mieliśmy czas, żeby spotkać się na kolacji i obejrzeć razem w sobotę „Dom” a w niedzielę „Annę Kareninę”. Z maluchami cała rodzina oglądała „Pszczółkę Maję” i „Smerfy”. I nasze rodzinne spacery do lasu, gra w kanastę..Wspomnień czar.

Tak. Tego mi brakuje. Pamiętam rodzinną więź, swoiste zespolenie w jakże ciężkich czasach.. i radość..., gdy po tygodniu stania w kolejce non stop rodzicom udało się kupić regał

Ale nie chcę [jak wszyscy] żeby wróciły czasy propagandy i złudnego socjalizmu. Czasy, w których zdobycie papieru toaletowego można by porównać do wdrapania się na Giewont. Czasy, w których za „nieodpowiednie” poglądy i dążenie do wolności można było stracić życie...

Takie moje małe refleksje na koniec dnia.

Autor: Aneta Sapilak

Odwiedź nasz profil na Facebooku poświęcony wyborom 4 czerwca 1989 roku >>>>

Zobacz więcej na temat: PRL warzywa zakupy Żywiec