Dziś tylko jeden na czterech Polaków jest zadowolony ze swojej ostatniej wizyty u lekarza - wynika z rankingu przeprowadzonego przez magazyn "New England Journal of Medicine". Najczęściej narzekamy na to, że w gabinecie jesteśmy traktowani jak "przypadek", a nie pacjent, który wymaga szacunku i zainteresowania. Jak się okazuje wystarczy niewiele, podanie ręki, powiedzenie "dzień dobry" z uśmiechem, pytanie o samopoczucie i uważne wysłuchanie odpowiedzi, patrząc na pacjenta, a nie wypisując w tym czasie papiery.
Czy tę sytuację może zmienić "Operacja sukces" - program nauczania realizowany na łódzkim Uniwersytecie Medycznym? Wykładowcy, a co ważniejsze studenci wierzą, że tak. Sześć lat temu na uczelni odbyła się prawdziwa rewolucja w programie studiów. Kierownik projektu i dziekan wydziału lekarskiego profesor Adam Antczak przekonuje:
- Zmiana była konieczna. Przez dziesięciolecia na uczelniach medycznych istniał model tak zwanego "pruskiego nauczania" – należało "zakuć". Studenci medycyny byli w tym szczególnie dobrzy, dlatego że ćwicząc przez lata pochłanianie dużych objętości wiedzy, mieli ponad przeciętnie rozwiniętą umiejętność zapamiętywania obszernych fragmentów tekstu. Jednak bardzo często nie przekładało się to na realne umiejętności.
Celem wykładowców łódzkiej uczelni świadomych tego, że program studiów jest zdominowany wiedzą teoretyczną, było wprowadzenie takich zmian, by studia kończyli specjaliści, którzy mogą swobodnie rozpocząć pracę w zawodzie. Początki "Operacji sukces", czyli rok 2009 wspomina doktor Janusz Janczukowicz - kierownik Centrum Edukacji Medycznej na łódzkim Uniwersytecie Medycznym:
- Lekarze tak bardzo teoretycznie kształceni, nie posiadali kompetencji społecznych, tego ich nikt wcześniej nie uczył . Znali dokładnie wzór chemiczny wielu substancji, wiedzieli jak przeprowadzić operację, ale kompletnie nie wiedzieli jak okazać szacunek pacjentowi, nie wiedzieli jak się z nim komunikować.
Dlatego w programie studiów obok przedmiotów obowiązkowych pojawiła się szeroka oferta zajęć fakultatywnych, która miała sprawić, że mury uczelni opuszczą nie świetnie wyuczeni teoretycy, a młodzi lekarze gotowi na realne wyzwania i – co ważne - otwarci na pacjentów. Na liście zajęć pojawiły się – między innymi – rozmowa z pacjentem, umiejętność komunikacji, praca w grupie, rozwiązywanie konfliktów, planowanie kariery zawodowej.
"Pacjent jest zawsze w centrum, a głównym zadaniem lekarza jest to, żeby mu ufał, jemu i całej profesji lekarskiej” - to podstawowa prawda, którą wykładowcy przekazują studentom podczas tych zajęć. Wojciech Pytel, student czwartego roku przyznaje, że miał szczęście, bo już od samego początku studiów medycznych został objęty tym innowacyjnym programem kształcenia. Dziś nie wyobraża sobie braku zajęć dotyczących profesjonalizmu lekarskiego. Zresztą w tym roku uczestniczy w wykładach poruszających wielokulturowość: - Jest to fakultet, który dotyka różnorodności kulturowej wśród pacjentów. Biorąc pod uwagę to, że świat staje się coraz mniejszy, znikają granice i ludzie coraz swobodniej się przemieszczają, to niewykluczone, że do naszego gabinetu trafi kiedyś obcokrajowiec. Wtedy będziemy wiedzieć jak z taktem podejść do pacjenta, który reprezentuje inną kulturę czy wyznanie.
Studentem, który miał szansę wziąć udział w "Operacji sukces" jest także Andrzej Rościszewski, który mówi krótko: - Medycyna to nie matematyka, tu nie ma jednoznacznych rozwiązań.
Przyszli interniści, chirurdzy, kardiolodzy i ortopedzi zdają sobie sprawę, że człowiek i jego ciało to bardzo skomplikowana materia. Zresztą, mają okazję się o tym przekonać podczas zajęć w przychodniach i na szpitalnych oddziałach, bo kolejnym ważnym założeniem programu jest jak najczęstsze opuszczanie wykładowych sal i zajęcia "tuż przy łóżku pacjenta".
- Doskonale pamiętam jedne z takich zajęć, bo na zawsze nauczyły mnie, żeby być uważnym. W jednej z klinik mieliśmy pacjentkę. Po kolei pani doktor kazała nam zbierać wywiad, dowiedzieć się jakie ma objawy, dolegliwości, zbadać ją, a następnie postawić wstępną diagnozę i poddać ją pod dyskusję. Sytuacja z każdym kolejnym studentem komplikowała się. Pamiętam, że każdy z nas miał inny zestaw objawów, inny wywiad – nic się nam nie zgadzało. To był pierwszy raz, kiedy nam uświadomiono, że oprócz realnych dolegliwości istnieje jeszcze sfera psychiczna i pacjent może nam w różny sposób relacjonować swoje uczucia i spostrzeżenia. Okazało się, że badana przez nas pacjentka oprócz zapalenia wyrostka robaczkowego cierpiała także na chorobę psychiczną . To z kolei doprowadziło do tego, że w sześcioosobowym zespole powstało sześć całkowicie różnych diagnoz - wspomina Andrzej Rościszewski.
Czy przyszli adepci sztuki lekarskiej są "skazani na sukces"? Na to pytanie dziś jeszcze nie potrafią jednoznacznie odpowiedzieć. Za to mają pewność, że program realizowany na ich uczelni daje im wiedzę praktyczną, niezbędne kompetencje, które nie były dane ich starszym kolegom. Dlatego liczą, że będą nową generacją lekarzy, do których pacjenci bez obaw będą wracać. A to już sukces!
Ewa Syta