Krzysztof Grzesiowski: Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, pan Bronisław Komorowski jest gościem Sygnałów Dnia. Dzień dobry, panie prezydencie.
Bronisław Komorowski: Dzień dobry panu i witam państwa.
K.G.: Chronologicznie rzecz biorąc, jeśli pan pozwoli, zacznijmy od pana wczorajszej decyzji dotyczącej weta do ustawy o nasiennictwie zawierającej zapisy dotyczące żywności genetycznie modyfikowanej. Właściwie nie było w tym niczego nadzwyczajnego, żadnej sensacji, w końcu pan ten dokument określił kilka dni wcześniej mianem „bubla prawnego”, więc po prostu podtrzymał pan to, co mówił pan wcześniej.
B.K.: No i prawda jest taka, że moje zastrzeżenia nie dotyczą strony merytorycznej. W toczącej się dyskusji (ona się będzie toczyła jeszcze pewnie długo), czy genetycznie modyfikowana żywność to dobra rzeczy czy zła, czy też likwiduje zjawisko głodu na świecie, czy też może szkodzić zdrowiu, ja nie w tym obszarze dostrzegłem mankamenty ustawy. Dostrzegłem je w stronie formalnej, w sposobie procedowania, w którym z zamiaru rządu, bo rząd skierował projekt ustawy z zamiarem doprowadzenia do zgodności prawa polskiego z prawem Unii Europejskiej i dążył do tego, aby wykonać także wyrok Trybunału Europejskiego w tej kwestii. No, wbrew intencjom rządu w parlamencie zmieniono projekt rządowy w ten sposób, że wyszedł projekt czy wyszła ustawa po prostu niezgodna, bo nie w pełni zgodna, więc niezgodna z prawem Unii Europejskiej i nic nie dająca w kwestii wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, za którym mogą stać potencjalne kary dla Polski. No więc jeżeli projekt nie spełnia wymogów prawa europejskiego, w moim przekonaniu w ogóle nie powinien być procedowany w sejmie, a jeżeli był doprowadzony do głosowania, no to wtedy prezydent nie ma po prostu innego wyjścia, jak zawetowanie.
K.G.: Minister rolnictwa co prawda twierdzi, że jest zaskoczony, bo ustawa jest potrzebna, wdraża unijne przepisy do polskiego prawa. No to jak? Wdraża, nie wdraża?
B.K.: No właśnie nie wdraża w pełni, nie wdraża w takim stopniu, żeby można było powiedzieć, że prawo polskie staje się zgodne z prawem europejskim w tym obszarze, czemu wyraz dały także i pisma rządowe kierowane do parlamentu, w którym jednoznacznie padają stwierdzenia, że w tym zakresie przyjęta ustawa nie wykonuje prawa europejskiego. To są pisma oficjalne, ja się na nich oparłem, podejmując decyzję, a Ministerstwo Rolnictwa oczywiście ma prawo dążyć do tego, żeby ustawa sama o nasiennictwie – ważna, potrzebna, ona nie jest sprawą gardłową, ale jednak oczekiwana ustawa weszła w życie. Więc ja dlatego zapowiedziałem, że wetując żeby ustawę ze względu na mankamenty natury formalno–proceduralne, jednocześnie, jeśli moje weto zostanie przyjęte, samą ustawę o nasiennictwie, ale bez tych zapisów, które nie wypełniają wymogów prawa europejskiego, a więc zapisów o modyfikowanych nasionach genetycznie, skieruję do sejmu jako inicjatywę prezydencką, bo byłoby rzeczą złą, gdyby ci, którzy oczekują, te instytucje, ci ludzie, uporządkowania obszaru związanego z nasiennictwem w Polsce nie mogli tego doczekać dłużej jak przez parę miesięcy.
K.G.: A pan, panie prezydencie, jako taki zwykły konsument boi się, obawia się żywności modyfikowanej genetycznie?
B.K.: Nie, nie, zupełnie mnie to...
K.G.: Ma pan wiedzę na ten temat, co to jest, skąd to się bierze?
B.K.: Ja zaprosiłem do Belwederu całą poważną grupę naukowców i nie usłyszałem ani jednej informacji, która by świadczyła o tym, że istnieją naukowe podstawy do stwierdzenia, że to może zagrażać zdrowiu i życiu ludzkiemu czy zwierząt. Mam nadzieję, że tak jak każdy inny produkt, jak każda kaszka manna, jak każde mleko, jak każdy produkt służący ludziom, jak proszek do prania czy lekarstwa, są przez odpowiednie instytucje dopuszczane bądź nie do rynku. Ja mam zaufanie do tych instytucji, więc nie widzę jakiegoś zagrożenia z tytułu samego GMO, natomiast widzę problem, jakim jest istnienie i utrzymywanie się obaw ludzkich, których nie należy łamać, tylko należy je rozładowywać, należy je tłumaczyć, tak, aby ustawa właśnie nie zaskakiwała opinii publicznej i opinię publiczną przygotowywała na nowoczesne rozwiązania, które funkcjonują w całym świecie.
K.G.: Zostawmy GMO na razie na boku, panie prezydencie. Jak się panu podoba aktualny stan kampanii wyborczej? Co pan o tym sądzi?
B.K.: To są dopiero początki...
K.G.: Da się wygrać wybory poprzez prowadzenie procesów sądowych?
B.K.: Ja nie uczestniczę w wyborach, ale przypomnę, że...
K.G.: Ale przygląda się pan temu.
B.K.: Ale przypomnę, że jednym z istotnych elementów w mojej własnej kampanii, kampanii prezydenckiej, także stały się procesy sądowe, które wygrałem z moim konkurentem, no bo była to reakcja na kłamstwo, była to reakcja na grę nie fair. Ja uważam, że oczywiście samymi procesami się nie da wygrać, bo trzeba mieć coś do... trzeba pokazać ludziom projekt pozytywny i własne dokonania, ale niewątpliwie procesy sądowe mogą trochę ucywilizować kampanię, to znaczy one dają możliwość rozstrzygania w trybie szybkim tego, co normalnie gdzieś tam wisi w formie jakichś pomówień, jakichś takich niejasnych oskarżeń. Jest możliwość przecięcia w sądzie i uważam, że to dobrze, że partie z tej drogi sądowej korzystają. Ważne jest to, żeby obok tej drogi i ścieżki sądowej dochodzenia własnych racji istniała taka żywa kampania merytoryczna przedstawiająca wizję Polski, konkretnych rozwiązań i konkretnych sprawy.
K.G.: A dostrzega pan takie elementy merytoryczne w tej chwili, czy jeszcze za wcześnie?
B.K.: Wydaje mi się za wcześnie, żeby to oceniać, ale taka będzie zawsze presja opinii publicznej, która chce dostawać także informacje o tym, co poszczególne ugrupowania mają do zaoferowania Polsce, nie tylko co głośno wykrzyczą czy zbudują jako pewną formę wzajemnego oskarżenia, ale chcą ludzie w Polsce wiedzieć, co mają... jaka Polska będzie pod rządami tego czy innego ugrupowania.
K.G.: Wracając jeszcze do tego sporu, który zakończył się przed sądem, sporu Platformy i Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński po wyroku powiedział, przegranym, dodajmy, bo to istotne: „Sądy w Polsce powinny być zupełnie nowe, nie mogą mieć nic wspólnego z dawnym systemem, dopiero wtedy będziemy mogli mówić o państwie prawa. W Polsce w oczywisty sposób nie możemy mówić o państwie prawa”. Co pan sądzi o tych słowach?
B.K.: Myślę, że to jest stary spór, który się toczy o to, czy Polska obecna, ta realna Polska jest warta i godna szacunku, czy też jej się stawia zarzuty, że jest jakimś zjawiskiem przejściowym i wstydliwym. Ja jestem po stronie dumy z Polski, która istnieje, która funkcjonuje i sobie radzi nie najgorzej w wielu kwestiach, gdzie inne państwa, inne kraje mają kłopoty, co widać na tle kryzysu w Unii Europejskiej. To, że można budować coraz lepiej system na przykład prawny, to jest poza sporem, tylko nie należy tego mówić w swoim własnym interesie, tylko przede wszystkim mówić i robić wtedy, kiedy się ma samemu władzę, bo rzeczywiście pogłębianie funkcjonowania państwa prawnego to zadanie wszystkich ekip i wszystkich partii demokratycznych w Polsce. I to pewnie jest zadanie, które się nigdy nie kończy, ono jest stałym wyzwaniem. Ale jak powiedziałem, tu jest ten podział zasadniczy wedle stosunku do państwa polskiego i on się pewnie utrzyma jeszcze długo.
K.G.: A czy pan, panie prezydencie, akceptuje takie pomysły, jak ten premiera Donalda Tuska, ten pomysł skierowany do Prawa i Sprawiedliwości: debatujmy, nasi kontra wasi, co sprowadza się do dwóch partii politycznych w naszym kraju, a reszta się nie liczy, dwie partie i reszta świata.
B.K.: Wie pan, ja nie uczestniczę w kampanii wyborczej poza jednym obszarem, który uważam, że jest absolutnie zadaniem prezydenta, to znaczy ja będę starał się zabiegać o frekwencję, o to, żeby jak najwięcej, jak największa ilość Polaków, obywateli, wyborców poszła do wyborów, oddała swój głos na to ugrupowanie, które jest im najbliższe. Natomiast ja nie chciałbym polemizować nawet pośrednio z tym czy z innym ugrupowaniem, komentować samą kampanię, program, pomysły wyborcze, no bo to już jest uczestniczenie w kampanii. Więc ja będę się koncentrował na kampanii profrekwencyjnej, bo według mnie ona jest ważna z punktu widzenia uczestnictwa Polaków w rozstrzyganiu spraw istotnych państwa w mechanizmie demokratycznym, ale jest także istotna z punktu widzenia tego, kto będzie Polską rządził. Im mniej osób pójdzie do wyborów, tym większa będzie ilość osób, które kiedyś powiedzą: a, myśmy w tym nie uczestniczyli, nie bierzemy żadnej odpowiedzialności za wynik wyborów, a im większa ilość pójdzie, tym większa ilość Polaków będzie mogła powiedzieć: ja również podjąłem moją decyzję.
K.G.: Nawiązując do tego, co pan powiedział przed chwilą, panie prezydencie, 26% ankietowanych nie wie, czy zagłosuje, to są wyniki ostatniego sondażu TNS OBOP dla Gazety Wyborczej.
B.K.: I to jest wyzwanie...
K.G.: Nie na kogo, tylko czy w ogóle.
B.K.: Tak, i to jest wielkie wyzwanie, a więc pragnę przypomnieć, że na przykład udało się w ostatnim czasie wprowadzić istotne zmiany do ordynacji wyborczej, które pozwalają osobom niepełnosprawnym, chorym głosować przez pełnomocników, które pozwalają osobom niewidzącym albo niedowidzącym głosować z użyciem specjalnej nakładki, tak, aby można było czytać w alfabecie Braille’a. Przypomnę, że można za granicą korespondencyjnie także oddawać głosy. To są wszystko ułatwienia, które mają na celu zachęcenie jak największej ilości Polaków, którzy mają swoje problemy, bo dla osoby niepełnosprawnej uczestnictwo w normalnym trybie w głosowaniu jest zawsze problemem, no ale staramy się ułatwić tak, aby zechciały te osoby brać udział w głosowaniu, a co dopiero powiedzieć o osobach w pełni sprawnych fizycznie. One są warte także zabiegania o to, aby zechciały pójść do urn wyborczych bez jakichś specjalnych ekstranadzwyczajnych rozwiązań. Takim nadzwyczajnym rozwiązaniem czy mechanizmem miały być dwudniowe wybory, one zostały zakwestionowane przez Trybunał Konstytucyjny, więc nie ma tej możliwości najprostszej zwiększenia frekwencji, ale będę starał się działać w tę stronę konsekwentnie, uwzględniając fakt, że jest pewna grupa ludzi, którzy z różnych bardzo powodów do tej pory raczej deklarują daleko idącą wstrzemięźliwość, jeśli chodzi o w ogóle uczestniczenie w akcie wyborczym.
K.G.: Pan rozumie taką postawę? Akceptuje ją?
B.K.: Nie mogę jej akceptować, bo ona jest postawą obojętności wobec Polski i demokracji.
K.G.: Ale może ktoś powie: mam tego dość, nie mogę na to patrzeć, na mogę tego słuchać.
B.K.: Ma prawo do tego. Są takie kraje na świecie, gdzie się karze za nieuczestniczenie w głosowaniu, ale w Polsce...
K.G.: U nas by to nie przeszło raczej.
B.K.: Ale w Polsce staramy się od wielu, wielu lat raczej ludzi zachęcać czy działać pozytywnie w stosunku do nich. Pozostają apele, ale pozostaje także dobry przykład i pozostaje pewna perswazja, perswazja, pokazywanie, jakie są skutki niebrania udziału w głosowaniu. Ja myślę, że wiele osób pamięta doskonale, że w ciągu iluś tam lat miało pretensję do jakichś... do świata polityki, no a warto, żeby każdy zrobił rachunek sumienia, czy mógł choć odrobinę wpłynąć skuteczniej na rzeczywistość polską, czy brał udział w głosowaniu. No, że tak powiem, kto nie głosuje, ten, można powiedzieć, oddaje swój głos czy prawo do decydowania zupełnie innym osobom, nie wykorzystując swojego głosu, który jest głosem zawsze... może się okazać tą złotą akcją.
K.G.: Jeszcze na koniec, panie prezydencie, zostały nam dwie minuty, wczoraj w Ministerstwie Obrony Narodowej konferencja, spotkanie na temat stanu realizacji zaleceń wynikających z raportu końcowego Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego – minister obrony, wiceminister obrony, szef Sztabu Generalnego, dowódca Sił Powietrznych. Kiedy czyta się to, o czym mówiono, co ma być wdrożone, to można by odnieść wrażenie, że jak do tej pory, to nie obowiązywało?
B.K.: Jestem przekonany, że pan minister Siemoniak przeprowadził sprawdzenie tego, co wojsko i szczególnie Siły Powietrzne same wdrożyły w zakresie zmian w szkoleniu, w procedurach, nie czekając na raport Millera, bo wiem, że takie działania był podjęte, i wiem, że minister był nimi zainteresowany i że był pod ich wrażeniem. Oczywiście jest raport ministra Millera i zadaniem jest w tej chwili wyciągnięcie wniosków z tego, co znalazło swoje miejsce w tym raporcie, a dotyczy wojska. Ważne jest w tym dokumencie to, że po raz chyba... to się nieczęsto zdarza, o, tak bym powiedział, bo na pewno nie po raz pierwszy, ale to się nieczęsto zdarza, że tak bardzo precyzyjnie jest określony czas realizacji oraz osoba odpowiedzialna. To jest w moim przekonaniu daleko idąca gwarancja, że te wszystkie działania naprawcze doprowadzą do tego, że realia funkcjonowania Sił Powietrznych się w sposób zasadniczy zmienią, a o to chodzi, bo to jest efekt bolesnej nauki poprzez dramat także katastrofy, ale po to, aby następne tego rodzaju dramaty nie miały miejsca, z tych samych przynajmniej powodów.
K.G.: Panie prezydencie, dziękujemy bardzo za rozmowę.
B.K.: Dziękuję serdecznie, wszystkiego dobrego (...)
K.G.: Gościem Sygnałów Dnia był prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, pan Bronisław Komorowski.
(J.M.)