Zuzanna Dąbrowska: Moim gościem jest Jan Dziedziczak, Prawo i Sprawiedliwość.
Jan Dziedziczak: Witam serdecznie.
Z.D.: Czyli co? Metro jednak.
J.D.: Nie, dzisiaj jeszcze przesiadałem się i tak dalej, ale najczęściej rzeczywiście do Polskiego Radia jeżdżę metrem.
Z.D.: No i bardzo słusznie, bardzo miły środek lokomocji. A motor? Bo tak ostatnio słyszałam, że zdecydowanie w kampanii postawił pan na tę formę komunikacji.
J.D.: No nie, na sport żużlowy, ale jestem kibicem Unii Leszno od dawna i parlamentarny zespół promocji żużla, który założyłem, działa już od dłuższego czasu. Co ciekawe, przy tych licznych sporach między PiS a PO a SLD tutaj parlamentarzyści w zespole promocji żużla działają zgodnie i zależy nam na tym, żeby tę dyscyplinę, która jest niepopularna w Warszawie, a w wielu miejscach Polski jest uwielbiana, żeby po prostu tutaj nam, decydentom, zapromować. No i się udaje (...)
Z.D.: A na żużlu są kibole, przychodzą kibole oglądać?
J.D.: Żużel jest znany z tego, że są tam kibice bardzo rodzinni, nie ma przestępstw, w zasadzie takich zajść nie ma prawie w ogóle.
Z.D.: Różnie bywa po turniejach Bydgoszcz, Toruń, Zielona Góra, to tam się różne rzeczy czasem zdarzają.
J.D.: No, kibice się, wiadomo, nie kochają, toteż nie ma co tutaj słodzić, ale nie ma jakiejś takiej dużej agresji, stadiony są pełne rodzin. Rzeczywiście żużel ma tę specyfikę, w Lesznie przychodzi niekiedy 20 tysięcy osób na trybuny i są to całe rodziny. Są ojcowie, matki i dzieci, fajna atmosfera, bardzo rodzinna, taka... To jest ten styl kibicowania, jak w Stanach Zjednoczonych jest baseball czy futbol amerykański, że się przychodzi razem, całymi rodzinami.
Z.D.: A jednocześnie nie tak jak przy skokach Adama Małysza, kiedy głównie widać biało–czerwone kapelusze, takie bardzo wysokie. Ale ja chciałam pana już całkiem poważnie zapytać, jak pan ocenia spotkanie wczorajsze premiera Tuska z kibicami Lecha Poznań, trochę chyba wymuszone spotkanie. Ale pytanie jest poważne o kampanię, którą robi premier, którą PiS krytykuje. A czy nie jest przypadkiem tak, że troszkę zazdrościcie premierowi tego Tuskobusa i tego, że jeździ i spotyka się z ludźmi?
J.D.: Ja myślę, że Tuskobus będzie podawany jako przykład pewnej nieudanej kampanii w przyszłości przez politologów. Trudno, żeby była udana, jeżeli przez 4 lata nie spotykał się premier Tusk z obywatelami, był osobą, która raczej była premierem niedostępnym, a przez ostatnie dwa, trzy tygodnie przed wyborami jeździ, spotyka się. Przecież niedawno jeden z tabloidów opublikował, że tak powiem, mechanizmy przygotowywania takich spotkań. Przecież to jest wszystko wyreżyserowane. Z tego artykułu w poczytnym tabloidzie wynikało, że co do minuty każde spotkanie jest wyreżyserowane, jak tylko z tego ścisłego scenariusza coś się wyłamuje, no to są problemy. Donald Tusk... te słynne „jak żyć?” kilka tygodni temu to był przykład niespotykanej nieporadności. Ja mówiąc szczerze byłem zdziwiony, że on sobie nie poradził w tej sytuacji.
Z.D.: A to może była pułapka, sądząc z tego, że dzisiaj Jarosław Kaczyński występuje w towarzystwie pana, jak mówią media, „Pana Paprykarza”.
J.D.: To są skutki, to są skutki, bo rzeczywiście pytanie tego biednego człowieka, który przecież stracił wszystko w wyniku klęski żywiołowej, było jak najbardziej zasadne. Wielu Polaków zadaje sobie dzisiaj pytanie: jak żyć? Na przykład tych, którzy tracą pracę. Wiele młodych osób, przecież 50% osób po studiach nie znajduje pracy, mimo że włożyli dużo pracy w swoją edukację. Potem takie ogromne rozczarowanie. Więc, że tak powiem, gdyby Donald Tusk wiedział, że będzie takie pytanie, wydawałoby się proste dla polityka, który jest 30 lat w życiu publicznym: „jak żyć?”, to na pewno by się do niego przygotował...
Z.D.: Ale najprostsze pytania są najtrudniejsze, to przecież pan musi o tym wiedzieć jako polityk. No, podchodzi do pana jakaś pani w średnim wieku i ze łzami w oczach pyta: jak żyć? No, godnie? Uczciwie? Pracowicie? Co pan powie?
J.D.: Oczywiście, że to jest trudna sytuacja, natomiast wydaje mi się, że osoba z takim doświadczeniem na pewno powinna sobie poradzić. To jest ten dramat, że on tak naprawdę realizował dzień po dniu medialny scenariusz co do minuty, jakby miał mówione przez doradców, co mówić, co robić, ten departament propagandy, który powstał pierwszy raz w kancelarii premiera, wszystko mu opracowywał, i jak tylko się coś poza ten scenariusz wymknęło, właśnie ten „Paprykarz: jak żyć?”, wczoraj kibice, no to już są problemy, to już jest nieporadność, to jest uciekanie od tematu. No cóż, myślę, że za kilka tygodni premier się zmieni, ale póki co to dobrze, że przynajmniej na koniec widzimy prawdziwe oblicze premiera.
Z.D.: A które oblicze PiS-u jest prawdziwe: to z dziewczynami po 20-tce zaraz, czy to z klubem parlamentarnym, w którym jest co najmniej kilka posłanek z dużym dorobkiem i rządowym, i parlamentarnym, którymi można się chwalić w kampanii tak na poważnie?
J.D.: My mamy największe sukcesy, jeżeli chodzi o panie w polityce. Bardzo mnie bawiły te środowiska, które wzywały do parytetów i bardzo dużo o tym mówiły. Nasz klub był w tej bardzo pozytywnej sytuacji, że my mamy dokonania, my nie tylko mówimy, ale mamy dokonania. Oto w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, którego byłem rzecznikiem, 5 pań miało teki ministra konstytucyjnego, żaden inny rząd wcześniej ani później nie miał większej ilości pań ministrów konstytucyjnych co rząd Jarosława Kaczyńskiego, rząd premiera Kaczyńskiego miał panią wicepremier. Jak wiemy, na przykład teraz Donald Tusk pani wicepremier nie ma.
Z.D.: Marek Belka miał panią wicepremier.
J.D.: Tak, jedynie śp. pani Jaruga–Nowacka, ale żaden inny rząd. Natomiast Marek Belka miał dużo mniej pań ministrów konstytucyjnych. No i wreszcie szefowa klubu parlamentarnego, śp. Grażyna Gęsicka była jedyną szefową klubu parlamentarnego w parlamencie. Jak wiemy, lewica od 89 roku nigdy nie miała pani przewodniczącej klubu, Platforma też nigdy nie miała pani przewodniczącej klubu, Unia Wolności, która jest poprzedniczką Platformy, też nigdy nie miała przewodniczącej klubu...
Z.D.: No ale miała Hannę Suchocką.
J.D.: Tak, ale to wyraźnie wskazuje na to, że Prawo i Sprawiedliwość jest ugrupowaniem, które ma tak naprawdę chyba grupę najbardziej takich docenionych pań, ale wie pani, dlaczego tak jest?
Z.D.: No właśnie, to dlaczego ich nie pokazujecie, tylko pokazujecie dziewczyny bez dorobku?
J.D.: Ale wie pani, dlaczego tak jest? Bo my...
Z.D.: Bo ładne?
J.D.: Bo my pokazujemy... My stawialiśmy na osoby, które po prostu zostają ministrami konstytucyjnymi czy wicepremierami, dlatego że... nie dlatego, że są kobietami, ale dlatego, że mają dorobek. I moim zdaniem równouprawnienie na tym polega, że nie sztucznie promujemy kogoś dlatego, że jest kobietą, ale dlatego dostaje dana osoba tekę ministra, dlatego że jest osobą świetnie przygotowaną. Tak się złożyło, że w naszym rządzie było bardzo dużo pań po prostu dlatego, że mieliśmy te panie świetnie przygotowane. A wracając do billboardów...
Z.D.: Ale panie pośle, to znaczy jeśli równouprawnienie to teraz będzie plakacik z młodymi, przystojnymi kandydatami na posłów panami?
J.D.: A poczekajmy, poczekajmy, nie chcę tego tematu rozwijać, natomiast jeśli chodzi...
Z.D.: A ja bym bardzo chciała.
J.D.: Jeżeli chodzi o ten plakat, który jest w tej chwili, to jest świetny pomysł. To, że my jesteśmy tak oto atakowani, świadczy o tym, że nasza konkurencja, że tak powiem, jest bardzo z tego pomysłu niezadowolona. My w tej chwili w naszych badaniach mamy największe poparcie wśród ludzi młodych. Jarosław Kaczyński w wyborach prezydenckich miał największe poparcie, dużo większe niż Bronisław Komorowski, w tej grupie od 18 do 21 lat. I ten plakat „Chodźcie z nami” jest generalnie przekazem do ludzi młodych, jest przekazem w konwencji młodzieżowej, prawda? „Aniołki Charliego” i młode, uśmiechnięte buzie...
Z.D.: „Jarosława aniołki”?
J.D.: Tutaj Jarosława, ale to są osoby, które z jednej strony są na dość wysokich miejscach na naszych listach, poza tym są osobami świetnie przygotowanymi, no i są osobami młodymi, ładnymi, tego typu przekaz jest skierowany do młodych ludzi. Wierzymy, że młodzi ludzie pójdą na wybory, zmienią rząd i dostaniemy ich poparcie.
Z.D.: Ja bym się jednak domagała większej różnorodności, jeśli chodzi o to, kto jest na tym plakacie, czyli kobiety i mężczyźni, ale zostawmy, bo chciałam zapytać pana o wizerunek Jarosława Kaczyńskiego, króciutko na koniec, bo mówiliśmy o tym, czy się zmieniają politycy po wyborach. Czy ten łagodniejszy Jarosław Kaczyński, które teraz jest w kampanii, znowu będzie bardziej srogi?
J.D.: Ja myślę, że te zmiany wizerunku to zauważają przede wszystkim, że tak powiem, nasi przeciwnicy, my tego typu zmiany tak naprawdę nie widzimy. Jarosław Kaczyński i w czasie wyborów prezydenckich mówił o Smoleńsku, mówił po wyborach o Smoleńsku, w tej chwili też mówi o Smoleńsku. Wczoraj była konferencja prasowa...
Z.D.: Rzadziej.
J.D.: Wczoraj była konferencja prasowa na temat Smoleńska, Antoni Macierewicz co kilka dni robi różne (...) medialne związane ze Smoleńskiem, tak że ten temat jest i te zmiany są jednak mocno przesadzone. Jarosław Kaczyński jest taki sam i myślę, że wszyscy, którzy go znają, to widzą.
Z.D.: Jaki był, to będzie. Bardzo dziękuję za rozmowę.
J.D.: Dziękuję uprzejmie.
(J.M.)