Zuzanna Dąbrowska: Był pan wczoraj, był pan dzisiaj w miasteczku rozbitym pod kancelarią prezesa rady ministrów, tam zmieniają się z różnych regionów związkowcy Solidarności, żeby przypomnieć o tym, że domagają się referendum w sprawie emerytur. Tymczasem dzisiaj takie słowa padły z ust szefa kancelarii prezesa rady ministrów Tomasza Arabskiego: „Jesteśmy demokratycznym krajem, każdy ma prawo protestować. Związkowcy wybrali Aleje naprzeciwko kancelarii prezesa rady ministrów. Nie mam nic więcej na ten temat do powiedzenia”. To chyba protest nie wywarł jakiegoś szczególnego wrażenia na rządzących?
Janusz Śniadek: Wie pani, co innego na mnie wywiera wrażenie – ten niesłychany poziom arogancji, który urzędnik rządowy głosi publicznie: możecie sobie mówić i robić, co chcecie, my i tak wiemy i zrobimy swoje. No, to jest pycha i arogancja, myślę, nieprzystojna w ogóle do rangi urzędu. Natomiast oczywiście, że byłem wczoraj i dzisiaj, zwłaszcza że był tam mój region, mój macierzysty, z którego jestem dumny, że jestem członkiem, jestem delegatem na zjazd krajowy ciągle z tego regionu, tak że koniecznie chciałem tam być. I dzisiaj jeszcze wybieramy się z Janem Tomaszewskim na spotkanie z Regionem Śląsko–Dąbrowskim. Tak że ja dzisiaj chcę być wśród tych ludzi, którzy chcą o swoich sprawach, o tym, co ich boli, krzyczeć z ulicy, bo inaczej rząd nie chce rozmawiać.
Z.D.: Nie tylko pan chce być i nie tylko Prawo i Sprawiedliwość. Wczoraj byli politycy Solidarnej Polski, Ludwik Dorn między innymi, dzisiaj wybiera się Leszek Miller z delegacją SLD. To jest troszkę taki wyścig do łask związkowców opozycji?
J.Ś.: Nie, ja cały czas się czuję związkowcem, stąd mnie posądzanie o tutaj wkradanie się w czyjeś łaski jest nieuprawnione. Natomiast ja mimo wszystko byłbym daleki od tej kategorii, zważywszy również na te warunki tam jednak. Rano spotkałem koleżanki i kolegów zmarzniętych niesłychanie...
Z.D.: Zimno było w nocy.
J.Ś.: Było zimno w nocy, rano, trwają tam. I to jest mimo wszystko jednak pewien odruch desperacji. A to, co mam najbardziej czy najmocniej do powiedzenia, co mówiłem moim koleżankom i kolegom, co najbardziej boli, to w jakim stopniu osoby odwołujące się do swoich solidarnościowych rodowodów zdradziły tamte ideały, nawet na poziomie dialogu, debaty. Ja przepraszam, ale użyję tego słowa. Mam takie uczucie, że oto okazuje się pogardę temu, co myślą i mówią ludzie. Zresztą w piątek się okaże, czy ta Platforma Obywatelska może nadal nazywać się obywatelską, czy już antyobywatelską.
Z.D.: Ale premier Donald Tusk powiedział, że nie ma sensu zadawać pytań w referendum, ponieważ z góry można znać odpowiedź, nikt nie będzie chciał dłużej pracować, w reformie nie o to chodzi. Tymczasem Platforma i PSL spierają się o konkretne przepisy, które miałyby towarzyszyć wydłużeniu wieku emerytalnego, mówi się o emeryturze częściowej na jakimś poziomie, czyli takim świadczeniu, które miałoby złagodzić skutki przede wszystkim wobec tych, którzy nie mają pracy. Czy to konkretne rozwiązanie zasługuje na poparcie pana zdaniem?
J.Ś.: Więc, pani redaktor, tu jest rzeczywiście zasadnicze zupełnie, o co chodzi w tej reformie, bo zupełnie co innego mówił pan premier w exposè, w tej chwili już mówi co innego, wtedy podniesienie wysokości świadczenia było wypadkiem, było przypadkowego, niezamierzone, tak to oświadczył, dzisiaj powiada się, że to jest celem. Natomiast jeśli chodzi o to, czy warte jest to poparcia – dla mnie to dążenie jest pewnąodpowiedzią na jedno z tych pytań, które sam zadałem panu premierowi Tuskowi: co powie tym wszystkim setkom tysięcy... być może dziesiątkom albo setkom tysięcy ludzi, którzy będą zwolnieni z pracy przed wejściem w okres ochronny i dla nich ta biologiczna granica wieku będzie wyrokiem, dramatem iluś lat oczekiwania na łasce rodziny albo opieki społecznej, żeby dotrwać do wieku, który da im to uprawnienie. Więc powiem tak – takie działania byłyby do rozważenia, do przyjęcia, wręcz konieczne, pod warunkiem że przedtem zrobi się inne, zupełnie, absolutnie podstawowe. Dla przykładu – wyliczyliśmy panu premierowi, jak natychmiast, z roku na rok zdobyć dla budżetu 6 miliardów złotych – likwidacja tego limitu, że składkę ZUS płaci się tylko do wysokości 2,5 średniej...
Z.D.: Do pewnej wysokości, czyli ci, którzy zarabiają najwięcej procentowo...
J.Ś.: Płacą najmniej.
Z.D.: ...płacą najmniej. No tak, ale to...
J.Ś.: I to jest nie tylko kwestia przyszłej emerytury, ale to jest przede wszystkim zobowiązanie międzypokoleniowe. Dlaczego ci mniej zarabiający, biedniejsi mają w większym stopniu dźwigać to brzemię zobowiązania wobec starszych pokoleń? „Jedni drugich brzemiona noście”.
Z.D.: Na koniec chcę pana prosić o krótką wypowiedź. Czy to, co się stało na scenie politycznej i społecznej w Polsce, publicznej, wobec emerytur i zmian emerytalnych może być dosyć trwałym podziałem, który zostanie, czy kiedy reforma zostanie przeprowadzona, bo Platforma ma większość, to będzie (...)
J.Ś.: Platforma zachowuje się jak nieuczciwy akwizytor, który jak najszybciej chce wcisnąć bubla i uciec, ale wydaje mi się, że nie ucieknie.
Z.D.: Dziękuję bardzo. Moim gościem był Janusz Śniadek, poseł Prawa i Sprawiedliwości i były szef NSZZ Solidarność.
J.Ś.: Pozdrawiam.
(J.M.)